wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 2

Zoe’s POV
Naprawdę nie wiedziałam skąd to wszystko bierze. Już dawno o tym zapomniałam, a moje sny powodowały to, że znowu się bałam. Przychodził do mnie we śnie i torturował, a ja nie mogłam nic zrobić. Nie chciałam tak żyć, w tym ciągłym strachu. Chciałabym się zmienić całkowicie i przestać o tym myśleć. Tylko czy to było możliwe?
- Wyglądasz dobrze. – Uśmiechnęłam się sama do siebie. Może to głupie, ale komplementowanie samej siebie, dodawało mi otuchy.
Na dole czekało na mnie śniadanie. Zastałam wszystkich przy stole, zajadających się.
- Dzień dobry. – Przywitałam się ze wszystkimi.
- Znowu źle spałaś? – Ciocia była jedyną osobą, która to zauważała.
- Tak. – Zajęłam miejsce przy stole. Naleśniki - dzisiaj miałam ochotę właśnie na nie.
- Umówisz się dzisiaj z tym chłopakiem.
- Nie. – Na pewno nie. Nie mam zamiaru uczyć się z nim matmy, zresztą był piątek. Miałam inne plany na ten dzień? Czy rzeczywiście? Nie. Ale na pewno będę miała. Jak zawsze.
- To nie było pytanie, Zoe.
- Ale…- Zaczęłam się oburzać.
- Nie ma żadnego ale! Rozmawiałyśmy o tym wczoraj. – Usiadła naprzeciwko mnie. – I jeśli sama tego nie zrobisz to zadzwonię do niego i cię z nim umówię.
Nawet nie zaczęłam jeść, po prostu wyszłam z pomieszczenia. Denerwowała mnie, ale przecież nie mogłam się jej przeciwstawić i na nią nakrzyczeć. Uratowała mi tyłek i dzięki niej tutaj byłam. Zawdzięczałam jej naprawdę wiele. Jednak mogła czasami trochę przystopować.
Siedziałam kilka minut na zewnątrz, aż w końcu przyszła moja kuzynka. Wsiadłam razem z nią do auta i czekałam aż dotrzemy do szkoły. Chciałam mieć ten dzień już za sobą. Zaczął się dosyć kiepsko i na pewno się tak skończy.
- Gdzie byłaś w nocy? – Spytałam bez ogródek.
- Na imprezie. – Uśmiechnęła się. – Starałam się nie zabalować.
Opowiadała jakie ma świetne życie i jak jej się cudownie wiedzie. Czy ją olewałam? Oczywiście, że nie. Tylko nie odpowiadałam na jej świetne historie. Nie chciałam jej przerywać.
Przed szkołą nie było praktycznie nikogo, co było dosyć dziwne. Zawsze się ktoś tutaj kręcił, a zwłaszcza duże grupki. Zaczęłam iść w stronę głównego wejścia, ale coś mnie zatrzymało. Krzyki dochodzące z boiska były zbyt głośne, aby je ominąć. Tłum ludzi stał w jakimś okręgu.
- Co się dzieje? – Stanęłam obok Lee.
- Cheerleaderki dają pokaz. – Wywróciła oczami.
- A gdzie Zayn? – Zaczęłam rozglądać się dookoła.
- Nie wiem…ale Sussie też nie ma. – Nienawidziłam tej suki. Była cholernie zazdrosna o Zayna. Pchała się do niego, a ja nie mogłam tego znieść. Chociaż tego nie pokazywałam.
Wiedziałam gdzie mogą być, ale miałam nadzieje, że ich tam nie zastanę. Nie miałam ochoty patrzeć jak się do niego przykleja. Sztuczna i cholernie pyskata.
Korytarze były puste, a moje serce biło coraz szybciej. Nie mógł z nią nigdzie pójść, prawda?
- Zoe?! - Odwróciłam się w druga stronę. Stała z rękoma założonymi na piersi i głupkowato się uśmiechała. SUKA.
- Czego chcesz? – Wymamrotałam.
- Niczego, po prostu się zastanawiam gdzie podziewa się twój chłopak.
- Nie powinno ciebie to obchodzić.
- Masz racje…teraz jest cały twój. – Zaśmiała się. – I jest w męskiej toalecie.
Miałam ochotę ją udusić, ale to było trochę lekkomyślne. Nienawidziłam jej  i dobrze o tym wiedziała. Nie miałam zamiaru za nim latać, bo to on powinien interesować się mną. Chociaż trochę. Od momentu, kiedy stamtąd wrócił był jakiś inny.
Kilka godzin później szłam na lunch. Oczywiście bez Malika, nie odezwał się do mnie ani razu. Zaczynałam się martwić i jednocześnie wkurzać.
- Zgadnij kto to. – Jego oddech znalazł się na mojej szyi.
- Ten, kto nie odzywał się do mnie, przez prawie dwadzieścia cztery godziny. – Usiadłam przy jednym ze stolików.
- Taa…byłem trochę zajęty.
- Zajęty? – Prychnęłam. – Niby czym? Sussie?
- Sus…? Nie! – Popatrzył się na mnie jak na idiotkę. – Dlaczego myślisz, że miałem z nią coś wspólnego?
- Zgadnij.
- Cholera…ile razy będziemy rozmawiać na jej temat? Nie interesuje mnie i dobrze o tym wiesz.
Wiedziałam o tym? Nie. Ona interesowała każdego i bez wyjątku. Teraz suka patrzyła się na nas z wielkim triumfalnym uśmiechem. Kapitan drużyny cheearederek...wredna jak w każdym amerykańskim filmie.
 - Wiem. – Wstałam z ławki i na niej stanęłam. Teraz byłam od niego wyższa i mogłam zrobić to o czym marzyłam od rana. Wpiłam się w jego usta i zaczęłam całować. Cała sala zaczęła się głupio cieszyć i krzyczeć. A ja miałam nadzieje, że ona teraz to wszystko widzi.
Niall’s POV
Nawet nie wiedziałem, że można zrobić coś tak okropnego. Jedzenie w tej szkole było koszmarne, a ja nie mogłem się doczekać tego z uczelni w NYC. O ile mnie tam przyjmą. Tutaj nie można było nawet w spokoju posiedzieć. Wszyscy darli się jak durni. Oczywiście z powodu idiotycznego króla szkoły i jego pięknej dziewczyny. Byłem ciekaw, czy się jeszcze do mnie odezwie. Szanse były bardzo marne, ale ja tego potrzebowałem. Musiałem zdobyć dodatkowe punkty i to w niej pokładałem nadzieje. Gdybym jednak był na jej miejscu nie chciałbym nawet na siebie patrzeć. Nie byłem typem, który był w centrum uwagi, ani nie miałem nieskazitelnej urody. Miałem swoich normalnych kumpli, a nie gwiazdy piłki nożnej. Byli dla mnie mili i nie różnili się od innych. To było zbyt zwyczajne, aby taka dziewczyna jak ona na mnie spojrzała. Wstydziła się mnie i miała do tego prawo. W końcu byłem szkolnym pośmiewiskiem, a ona należała do tych popularnych i ważnych.
Odstawiłem swoją tace i wyszedłem ze stołówki. Musiałem zabrać kilka książek, aby w domu dobrze przygotować się na nadchodzące klasówki.
- Niall. – Usłyszałem głos profesora.
- Dzień dobry.
- Kiedy macie pierwszą lekcje, ty i Zoe?
- Hmm…właściwie to nie mamy.
- Jak to? – Był rozkojarzony, a mi było jego szkoda. Starał się dać jej drugą szansę, a ona to olewała.
- Powinien pan zmienić jej nauczyciela, wstydzi się…
- Słucham? – Jego głos rozniósł się po korytarzu. – Nie ma czego, ani kogo.
- Po prostu niech pan mnie zastąpi…
- Nie ma takiej możliwości. Potrzebujesz jej pomocy, a ona twojej. Koniec i kropka. – Uśmiechnął się. – Już moja w tym głowa, aby się udało.
Odszedł, a ja zacząłem się pakować. Musiałem zastanowić się nad tym, jak zdobyć punkty w inny sposób. Byłem pewien, że dziewczyna znowu odmówi nauczycielowi. Była zbyt zaborcza, co było nieco niedorzeczne.
Zoe’s POV
Mój dzień nie był ani straszny, ani najlepszy na świecie. Był po prostu zwykły. Weszłam do domu i od razu poczułam uderzający we mnie zapach obiadu. Byłam strasznie głodna więc popędziłam do kuchni i zaczęłam nakładać sobie jedzenie. Kurczak cioci był najlepszy na świecie.
Około godziny dwudziestej przyjechał po mnie Zayn. Wyglądał niesamowicie dobrze, a cały samochód wypełniała jego woda po goleniu. Przywitałam się z nim jak należy, a on zaczął mi opowiadać o dzisiejszym treningu. Oczywiście na którym była Sussie. Na samą myśl o niej będącej tam w skąpym stroju, bolało mnie serce. Krótka spódniczka, top i wszystko na wierzchu. Mdliło mnie na jej widok…była po prostu straszna.
Zatrzymaliśmy się, przed wielkim domem. Nie miałam pojęcia u kogo jesteśmy, ale to chyba było mało ważne. Mieliśmy się po prostu dobrze bawić.
- Mam dla ciebie niespodziankę. – Spojrzałam na niego zaskoczona. – Tylko to jutro.
- Ej! Nie można tak.
- Można. Dzisiaj musisz pojechać do mnie na noc.
- Mogę równie dobrze pojechać do Lee, a potem do ciebie.
- Nie! – Pokręcił głową. – Jedziesz do mnie, a potem gdzieś się wybierzemy.
- Chyba mnie przekonałeś. – Zaśmiałam się.
Moje nogi zamarzały, ale w końcu musiałam przejść tylko kawałek. W środku miało być ciepło, przynajmniej miałam taką nadzieje. Na samym wejściu przywitały mnie bliźniaczki Liz i Sarah. Były rok starsze i cholernie do siebie podobne. Czasami trudno było nam je rozróżnić. Jednak Liz to ta, która wolała dziewczyny. To była chyba jedyna różnica między nimi.
Przy stole z alkoholem stał Dylan, jak zwykle z jakąś panienką. Po jego głosie można było wywnioskować, że jest nieźle napity.
- Tutaj jesteś skarbie. – Lee podbiegła do mnie wręczając mi drinka. Czy wszyscy byli już zalani?
- Kogo to tak w ogóle impreza? – Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Nie wiem…bliźniaczki nas zaprosiły.
***
Muzyka dudniła, a ja z minuty na minutę się odprężałam. W większości to była zasługa alkoholu, ale także wspaniałego towarzystwa. Sussie - jej tutaj nie było co było spowodowane jeszcze większym uśmiechem na mojej twarzy. Po kilku drinkach, nagle miałam ochotę na swojego chłopaka. Siedział na kanapie i razem z Louisem palił papierosy. Usiadłam na jego kolanach i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Moje usta zaczęły błądzić po jego szyi, delikatnie je muskając.
- Co robisz? – Spytał rozbawiony.
- Całuje ciebie.
- Może pójdziemy na górę? – Wstał ze swojego miejsca, a mnie odstawił na podłogę. Pokiwałam twierdząco głową i złapałam go za rękę.
Weszliśmy do pierwszego lepszego pokoju i od razu zaczął mnie całować. W końcu byliśmy na osobności i nic nie mogło tego popsuć. Jego usta były miękkie i smakowały papierosami. Może i nie było to najlepsze połączenie, ale i tak to mi nie przeszkadzało.
- Cholera. – Jęknął nagle. – Nie mam gumki.
- Zawsze masz. – Zauważyłam.
- Tak, ale nie teraz. – Oderwał się ode mnie. – Dylan! On na pewno ma. Zaczekaj tutaj.
Zostałam sama w ciemnym pomieszczeniu i tak po prostu na niego czekałam. Drinki które wypiłam dawały o sobie znać na dwa sposoby. Raz – bolała mnie głowa. Dwa – musiałam do toalety. Nie zważając na jego wcześniejsze prośby, wyszłam z pokoju. Chwiejnym krokiem, poszłam do pokoju na końcu korytarza.
- Wybacz. Myślałam, że to łazienka. - Ktoś w nim był i stał do mnie tyłem.
- Nic się nie stało. – Przede mną stał blond chłopak, skądś go kojarzyłam.
- Mogę usiąść? Tylko na chwilę. – Naprawdę chciałam z nim zostawać? Nie wystarczyło dużo, abym straciła rozum. Po prostu zajęłam miejscu na krześle i odetchnęłam.
- Ch-chcesz wody? – Pokiwałam głową, a on na chwilę zniknął. Kojarzyłam go, ale za chiny nie mogłam sobie przypomnieć kim jest. Oparłam głowę na biurku i zamknęłam na chwilę oczy. Strasznie mnie piekły i miałam ochotę zasnąć.
- Proszę. – Usłyszałam jak stawia szklankę i nagle mi się przypomniało, po co tu tak naprawdę przyszłam.
- Szukałam łazienki. – Musiałam brzmieć dosyć dziwnie.
- Jest za tymi drzwiami. – Wskazał za siebie.
Niall’s POV
Dziewczyna była nieźle zalana, skoro mnie nie kojarzyła. Wydawała się być miła i całkiem śmiesznie mówiła. Wyszła z pomieszczenia i usiadła na wcześniejszym miejscu. Wyglądała na zmęczoną, a jej oczy były strasznie czerwone.
Gdybym był na miejscu jej chłopaka, nie pozwoliłbym aby była taka napita. Zresztą gdzie on był? Powinien jej pilnować, przecież mogła zrobić sobie krzywdę.
- Masz coś o bólu? – Jęknęła.
- Nie powinnaś brać leków, jesteś pijana. – Odpowiedziałem łagodnie.
- Zayn już dawno by mi pomógł.
- Domyślam się, że to twój chłopak i go tutaj nie ma.
- Jest, tylko nie wiem gdzie. – Zamknęła oczy. – Chciałabym się przespać…zrób co chcesz, a ja się położę.
Poszła do mojego łóżka i tak po prostu się na nie położyła. Najładniejsza, najbardziej pożądana i popularna dziewczyna w szkole, chciała spać w moim łóżku. Zgasiłem światło i stamtąd wyszedłem. Mimo tego, że obiecałem co innego. Greg zabronił mi wychodzenia ze środka, ale ja miałem innego wyjścia. Chciała spać, a ja nie mogłem tak po prostu tam zostać i na nią patrzeć. Czułbym się dziwnie, zbyt bardzo dziwnie.
Na dole było strasznie głośno, a ludzi strasznie dużo. Mój brat był bardzo gościnny, nawet za bardzo. Większość ludzi była z mojej szkoły, a jego starszych kolegów dosłownie garstka. Zastanawiałem się nad tym bardzo długo, dlaczego zaprosił akurat ich. Jednak pełno półnagich dziewczyn, od razu rozwiało moje przemyślenia. Był typem imprezowicza, co było moim przeciwieństwem.
***
Nie mogłem spać przez całą noc, a teraz byłem strasznie zmęczony. Jednak to nic w porównaniu do tego, co muszą czuć ci wszyscy, co się tak wczoraj załatwili. Wszedłem swojego pokoju, a widok śpiącej dziewczyny trochę mnie zdziwił. Byłem pewien, że jej już nie ma.
- Moja głowa. – Miała zachrypnięty głos i chyba nie zdawała sobie sprawy, że jest w moim domu.
- Na stoliku są tabletki. – Miałem nadzieje, że jej nie wystraszę. Myliłem się, zresztą jak zwykle. Zerwała się na równe nogi i patrzyła na mnie z wielkim zdziwieniem.
- Gdzie ja kurwa jestem? – Trzymała się za głowę.
- W-w moim domu. – Dlaczego ja się zawsze przy niej jąkałem?
- Co? – Swój wzrok skierowała na stolik nocny.
- Przyszłaś tutaj i zasnęłaś.
- Przyszłam? Niby po co? – Prychnęła. – Uczyć się matmy?
- Tak, między drinkami tłumaczyłem ci pierwiastki.
- Serio musiałam być pijana.
- To był sarkazm.
- Oh…
- A tak serio, powinnaś się zgodzić. Wiesz…na ta naukę. – Usiadłem na krześle.
- A tak serio…odczep się ode mnie. – Jęknęła.
- Naprawdę wolisz, tak po prostu nie zdać? Nie zależy ci na skończeniu szkoły?
- I tak jej teraz nie skończę, mam jeszcze rok.
- Jak się nie postarasz, będą to dwa lata. Profesor chce ciebie przepuścić, a ty to olewasz. Powinnaś spróbować i pokazać, że umiesz nie tylko ładnie wyglądać. – Byłem dumny z siebie, że wypowiedziałem te słowa bez żadnego zająknięcia.
- Słucham? – Prawie się zakrztusiła. – To moja sprawa, czy będę się uczuć czy nie.
- Miałem tego nie mówić, ale jeśli się zgodzisz to mi też pomożesz. – Ugryzłem się w język.
- W jaki sposób? – Wywróciła oczami.
- Nie zrozumiesz…- Musiałbym jej to tłumaczyć przez cały dzień. Czy ta dziewczyna wiedziała w ogóle co to jest uniwersytet? Domyślam się, że nie. Dla niej liczyła się tylko uroda i te inne babskie rzeczy.
- Ugh…zgoda. – Podeszła bliżej. – Ale to tylko dlatego, że za dużo gadasz. A mnie boli głowa.  
- W porządku. – Nie sądziłem, że tak szybko mi pójdzie. Zgodziła się! Teraz mogłem zacząć świętować.
- Tylko nikomu o tym masz nie mówić i spotykamy się w tajnych miejscach.
- Tajnych? – Zmrużyłem oczy. – Nie bawimy się w agentów.
- Niby nie, ale możemy.
- Jesteś dziwna. – Odpowiedziałem całkiem poważnie.
- Mogę zmienić zdanie. – Założyła ręce na piersi.
- Okej, bawimy się w agentów. – Próbowałem się nie zaśmiać. Ta dziewczyna była naprawdę dziwna. Byłem jednak ciekawy, czy powie o tym chociaż swojemu chłopakowi. Byłem aż tak zły, aby mnie się wstydzić?
- Chciałabym wrócić do domu, ale swój telefon zostawiłam w samochodzie u mojego chłopaka.
- Mogę dać ci zadzwonić.  – Powiedziałem bez ogródek.
- Nie znam numeru, ani nie mam pieniędzy na taksówkę. – Uśmiechnęła się niepewnie. – No nic…jakoś sobie poradzę.
Dopiła wodę i zaczęła wychodzić. Miałem puścić ją samą? Nie żebym się martwił, ale przecież nie znała drogi. Mogłem ją przecież powieźć i tak miałem jechać do Liama.
- Mogę cię podwieźć…oczywiście jeśli chcesz.
- Byłoby świetnie. – Uśmiechnęła się. I chyba to był szczery uśmiech.
Dziewczyna zeszła ze mną na dół. O dziwo mieszkanie wracało do normy. Kanapa była idealnie czysta, ale tylko ona. Reszta pomieszczenia wyglądała jak pobojowisko. Denerwowałem się tą jazdą. Nigdy nawet bym nie pomyślał, że będę miał okazje z nią porozmawiać. Zazwyczaj takie dziewczyny, jak ona trzymały się ode mnie z daleka. Zresztą to też się nie liczyło, jechała ze mną z przymusu.
- Wow. – Wyglądała na zaskoczoną.
- Co takiego? – Otworzyłem drzwi do auta.
- Myślałam, że nie jeździsz takim autem. Zresztą nie myślałam też, że mieszkasz w takim domu.
- Kujony powinny mieć rower, albo jeździć autobusem miejskim. Prawda?
- Ja...nie…nie miałam tego na myśli.
- Chciałbym, aby nasze pierwsze spotkanie odbyło się jutro. Mam nadzieje, że nie popsuje ci to planów. – Próbowałem nie zwracać uwagi na jej dziwne komentarze. Nie lubiła mnie i musiałem się do tego przyzwyczaić.
- Przecież jutro jest dzień wolny. - Jęknęła.
- Godzina piętnasta? – Starałem się być nieugięty.
- Wyślesz mi adres sms-em. – Ziewnęła. – Daj mi swój telefon.
Gdy czekaliśmy na czerwonym świetle, dziewczyna wpisała swój numer telefonu. Kierowała mnie dalej do jej domu, a przy okazji włączyła radio. Sam zapomniałem wyciągnąć z niego płyt.
- Słuchasz Artic Monkeys?! – Krzyknęła.
- Taa…
- Uwielbiam ich! Mają niesamowite piosenki. 
Patrzyłem się na nią, jak nuci słowa piosenki. Spoglądała na szybę, a jej paznokcie delikatnie stukały o czarną framugę drzwi. Wydawała się zaczarowana jedną z ich piosenek. Nie zwracała na nic uwagi, tylko wsłuchiwała się w słowa lecące w radiu.

~~
Kolejny w piątek po południu :)

6 komentarzy:

  1. Widzę, że powracasz w wielkim stylu :D Moc fanów od samego początku istnienia bloga to już Twoja tradycja...
    Opowiadanie wciągające, tajemnice z przeszłości intrygują. Będę wpadać jak najczęściej ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow ;). Teraz piszesz dużo lepiej, świetne opowiadanie, aż chcę więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż, Zoe może nie przepada za Niallem, ale kto się czubi ten się lubi, więc... :P Świetny rozdział i czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń