piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 1


Zoe’s POV:
- Myślisz, że w końcu zwróci na mnie uwagę? – Naprawdę była aż taka głupia? Przecież ten przystojniak w ogóle na nią nie patrzył. Nie był zainteresowany…ile można powtarzać?
- Taa…jasne. – Skłamałam i nawet na nią nie spojrzałam. Nie za bardzo mnie to obchodziło, czy ten chłopak będzie za nią ganiał, czy nie.
- Jest tak niesamowicie przystojny. – Gapiła się na niego, jak idiotka. Kto mądry by się z nią umówił? Na pewno nie on. Już samo to, że ślini się na jego widok do czegoś zobowiązuje. Nie umawia się z takimi dziwadłami. To dlaczego z nią siedzisz? Mój wewnętrzny głosik miał rację, nie musiałam tutaj być. Mogłam się przesiąść i mieć spokój. Tylko byłam zbyt leniwa, aby to zrobić.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, dostałam kilka wiadomości. Jednak tylko ta jedna była godna jakiejkolwiek uwagi.
*Czekaj na mnie na parkingu, będę za dziesięć minut.*
Nawet nie wysilałam się, aby mu odpisać. Kończyłam zajęcia za dwie minuty i to była idealna okazja na spotkanie. Nie mogłam się doczekać, aby go zobaczyć. W końcu nie widzieliśmy się już dwa tygodnie. Katastrofa! Nigdy się na tyle nie rozstawaliśmy. Tęskniłam za nim niesamowicie…a teraz tutaj był i na mnie czekał. Serce waliło mi jak oszalałe. Koniec lekcji był najdłuższym w historii. Trzy, dwa, jeden…Po dźwięku dzwonka, zerwałam się z krzesła i poszłam do swojej szafki. Musiałam odłożyć niepotrzebne książki i zabrać płaszcz. Na dworze było dosyć chłodno, a ja nie mogłam zmarznąć.
- Wiesz, że Malik wrócił? - W innej sytuacji posłałabym im mordercze spojrzenie, za obgadywanie jego. Jednak teraz miałam to gdzieś. Skoro takie dupki jak oni o tym wiedzieli, już musiał czekać na zewnątrz. Jakiś chłopak otworzył mi drzwi, a ja szłam najszybciej jak tylko mogłam. Nie było to dosyć łatwe, w końcu miałam na sobie lity, a chodnik był lekko zamarznięty.
Parking był pełen samochodów, a miejsce do parkowania Zayna było jak zwykle zapełnione ludźmi. Tęskniłam za tym widokiem. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam iść – najzgrabniej jak tylko potrafiłam. Wszyscy nagle się odwrócili, a przede mną stał on. Idealnie ułożone włosy, czarna skórzana kurtka i ten błysk w oku. Opierał się o swoje auto i bacznie się mi przyglądał. Na co czekasz?! Pocałuj mnie idioto!
- Zoe…- Ktoś zaczął mówić, ale ja to miałam gdzieś. Podeszłam do mulata i szybkim ruchem przycisnęłam moje wargi do jego. Nie dbałam o to, że wszyscy się na nas gapią. Po prostu się za nim stęskniłam i potrzebowałam tej bliskości między nami.
- Tęskniłam. – Szepnęłam po długim pocałunku, a on tylko się uśmiechnął. Ten jego uśmiech…brakowało mi jego.
- Wsiadaj do samochodu. – Jego głos…dlaczego brzmiał jakby się nie cieszył, że mnie widzi?
Nie chciałam nic mówić. Po prostu zrobiłam to o co prosił, a raczej kazał. Byłam zdezorientowana. Siedziałam wbita w siedzenie i patrzyłam się na tą grupkę ludzi. Rozmawiał z nimi kilka minut, a oni cieszyli się jak głupi. W końcu ich Zayn wrócił.
Kiedy do mnie dołączył, nic nie mówił. Po prostu odpalił silnik, włączył radio i ruszył. Co jest z nim nie tak?! Nie widział mnie tyle czasu, a teraz zachowuje się…właśnie tak. Mogłam spodziewać się najgorszego, ale nie chciałam nawet tego do siebie dopuścić. Samochód zatrzymał się na czerwonym świetle, a ja poczułam jak się do mnie zbliża. Zaczął mnie całować, a jego ręka wślizgnęła się pod moją bluzkę. Tak! To był mój chłopak! Kiedy źli kierowcy zaczęli na nas trąbić, on oderwał się ode mnie i lekko ścisnął moją dłoń. Zatrzymał ją na kolanie i spojrzał z troską.
- Też za tobą tęskniłem, na wiesz nie wiesz jak bardzo.
- Bałam się, że tego nie powiesz. – Zachichotałam.
- Ta banda idiotów mi nie pozwalała… - Jęknął. – Pojedziemy do ciebie, przebierzesz się, a potem do mnie i…
- Źle wyglądam? – Spojrzałam na niego ze smutną miną.
- Nie…tylko musisz się ciepło ubrać.
- Jedziemy na wzgórze? – Uwielbiałam to miejsce, zwłaszcza nocą. Mieliśmy stamtąd niesamowity widok na cały Londyn. To było główne miejsce naszych spotkać. Naszych - mam na myśli całej naszej grupki.
- Tak, Louis wydzwania do mnie od samego rana. Koniecznie chcę się tam spotkać.
- Też za tobą tęsknił. – Zaśmiałam się. – Chociaż nie chciał się do tego przyznać.
- Jakoś mnie to nie obchodzi. – Skręcił w prawo. – Ważne jest to, że ty tęskniłaś.
Na miejsce dotarliśmy w dość krótkim czasie. Na całe szczęście na podjeździe stał tylko samochód mojej kuzynki.
- Aaaa! – Jej głos rozniósł się po całym domu, a mi prawie pękły bębenki w uszach. Auć. – Nie, nie nie! – Krzyknęła.
- Wróciłam! – Wydarłam się najmocniej jak tylko mogłam. Dało jej to do zrozumienia, że nie jest sama i powinna skończyć to co przed chwilą robiła. Nie chce nawet wchodzić w szczegóły. Jednak jednego byłam pewna…sama tam nie była.
- Obiad jest w piekarniku. – Weszła za mną na górę, nakładając bluzkę. Tak myślałam… - Dokąd się wybierasz?
- Na spotkanie. – Co miałam włożyć? Jeszcze nie byłam w tym roku na wzgórzu, ale pewnie musi być tam na prawdę zimno. Tęsknie za tym miejscem, ale czy na pewno chcę ryzykować chorobą? Cholera…
- Zayn jest, prawda? – Uśmiechnęła się od ucha do ucha, a ja przytaknęłam. – Powiem, że śpisz u koleżanki.
 - Wrócę przed północą. – Leginsy, sweterek i do tego zielona parka z puchem. A buty? Stałam przed ciężkim wyborem.
- Słuchasz mnie w ogóle? – Jęknęła.
- Taaa…- Lity, tak zdecydowanie one. Kolor? Czarne oczywiście! Kochałam te buty, pasowały do wszystkiego i były tak wygodne…
- Do matki dzwonił dzisiaj twój profesor, była wkurzona.
- Jaki pro-profesor…? – Zająkałam się. 
- Od matmy, podobno sobie nie radzisz. W ostatni semestr przepuścił cię, a teraz znowu zaczynasz źle. Mówił jakieś bzdety, ale znając życie ona będzie ci o tym truła. Wolałam uprzedzić.
- Dzięki. – Kiedy słyszę o czym mówi, kamień spada mi z serca. Nie powinnam się cieszyć, ale matma to był mój najmniejszy problem. Mogłam pomyśleć o niej potem, w dalekiej przyszłości. Teraz liczył się Zayn i wyjście z nim. Zaczęłam się zbierać, a Alyssa przynudzała dalej. Zostawiła na dole swojego chłopaka, aby pogawędzić sobie ze mną. Czuje się wyróżniona, naprawdę…
Dwie godziny później dojechaliśmy na wzgórze, a ja mogłam dostrzec naszych przyjaciół. Wszyscy siedzieli na jednej z ławeczek, którą tu przywieźliśmy. Wyglądało na to, że bawią się dość dobrze. Kiedy wysiedliśmy z samochodu wszyscy wstali i się z nami przywitali. Bardziej cieszyli się z widoku Zayna, ale to szczegół. W końcu długo jego nie było.
- Nareszcie jesteś stary! – Lou rzucił się na niego jako ostatni. Powitał go ze szczerym uśmiechem, a mulat to odwzajemnił.
- Dobra, koniec tych wyznań. – Jęknął. – Lepiej powiedźcie co się działo, jak mnie nie było.
I się zaczyna…
Chłopcy opowiadali mu ile dziewczyn przyszło na ich treningi i jak każda na nich patrzyła. Nie miałam zamiaru tego słuchać, więc razem z Lee poszłyśmy przed jedno z aut. Oparłyśmy się o jego maskę i wpatrywałyśmy się w panoramę tego pięknego miasta. Mogłabym się tak przyglądać całymi nocami. To było coś niesamowitego.
Lea była moją przyjaciółką, ufałam jej i znałam najdłużej z nich wszystkich. Blondynka podkochiwała się w Louisie odkąd pamiętam, ale nigdy się do tego nie przyznała. Gdyby nie fakt, że miał dziewczynę pasowaliby do siebie. Nawet bardzo. Nie mówił o niej zbyt wiele, ale z tego co było mi wiadomo była od niego starsza dwa lata. Kończyła studia, kiedy Tomlinson je zaczynał.
Pociągnęłam nosem i potarłam o siebie dłońmi. Było mi zimno, ale chyba tylko mi. Inni bawili się zbyt dobrze i tego nie zauważali. Następnym razem dobrze się zastanowię nim wyjdę w marcu na wzgórze. Mogliśmy przecież wybrać inne pieprzone miejsce na spotkanie.
- O czym tak rozmyślasz? – Dziewczyna szturchnęła mnie w ramię. – Nie cieszysz się, że wrócił?
- Cieszę…tylko jak widzisz nie ma dla mnie czasu.
- Pewnie nie miał serca odmówić im tego spotkania. – Jej zgrabny tyłek usadowił się na masce samochodu. - Idziesz dzisiaj do niego?
- Nie, muszę wrócić do domu. – Musiałam czy chciałam? – Po prostu mnie do niego odwiezie, a czas razem spędzimy w samochodzie.
- Jak romantycznie. – Prychnęła. – Zoe i Zayn nie widzieli się dwa tygodnie, a swoje pierwsze spotkanie po tym czasie…
- Oh, zamknij się. – Zachichotałam.
****
Miałam dosyć tej głupiej szkoły. Komu była ona potrzebna?! Siedzenie na lekcjach było bez sensu. Nauczyciele gadali jak katarynki, a my mieliśmy wszystko zapamiętać. Jednak i tak najgorszym przedmiotem w całym tym wszystkim nauczaniu była matematyka. Nie była mi potrzebna. W końcu mieliśmy coś takiego jak kalkulator. Siedziałam na tyłku już ponad pół godziny i miałam dosyć. Rysowałam jakieś karykatury na kartce papieru mając nadzieje, że pan profesor nie wezwie mnie do tablicy. Wtedy byłabym martwa.
Podniosłam lekko głowę, aby zerknąć na tablice. Stał przy niej jakiś chłopak, którego imienia nawet nie znam. Chodził ze mną na matmę od tego roku, więc to dlatego był mi nie znajomy. Zresztą nie musze znać wszystkich ludzi ze szkoły. I mogę się założyć sama ze sobą, że zgadnę imię tego, kto w pierwszy wyjdzie lub wejdzie do klasy.
- Teraz przykład „B”. – Na te słowa dosłownie przyległam do krzesełka. To nie ja, to nie ja… - Cassie.
Wiedziałam, że to nie ja! Stałabym tam i myślała nad jedną liczbą.
- Dzień dobry… - Podniosłam wzrok znad kartki i zobaczyłam jak do sali wchodzi chłopak. Bezimienny chłopak? Miał imię, na pewno…Nathan? Tak! Miał na imię Nathan!
- Witaj Niall. – A niech to…przegrałam sama ze sobą. Sierota.
- Na dzisiaj jesteście wolni, tylko pamiętajcie o przygotowaniu się na następną lekcję! – Krzyczał nauczyciel.
Nikt jego nie słuchał, wszyscy zaczęli się pakować. Oczywiście ze mną włącznie. Miałam szczęście, a teraz musiałam jak najszybciej stąd wyjść. Kawa - potrzebowałam kofeiny. 
- Zoe! – Nie! Błagam nie! Na pewno miał na myśli kogoś innego. Ktoś inny…tylko nie ja. - Zaczekaj proszę.
Odwróciłam się w jego stronę i niemrawo się uśmiechnęłam. Czego on ode mnie jeszcze chciał?
- Znasz Nialla, prawda? – Serio?!
- Szczerze? Pierwszy raz na oczy widzę. – Cały czas utrzymywałam kontakt wzrokowy z profesorem. To pozwalało mi na przewagę…cokolwiek miał mi do zaoferowania.
- Musimy porozmawiać w z związku z twoją nauką. - O nie, zaczyna się… - Oboje dobrze wiemy, że jeśli się nie poprawisz, nie zdasz.
- Poprawię się. – Odpowiedziałam pewnie.
- Wiem i dlatego wezwałem tutaj jego. – Spojrzał na chłopaka. – Niall ci pomoże z matematyką.
- Słucham? – Zmrużyłam oczy.
- Od dziś będę twoim nauczycielem. – Jego głos był dosyć cichy.
- Nie mam zamiaru uczyć się z kujonem! - Spojrzałam na chłopaka. Wydawał się być wystraszony, co wyglądało nieco zabawnie. Już dawno zaczęłabym się śmiać, gdyby nie pewien fakt. Dlaczego akurat on?! Nie mógł mnie uczyć sam profesor? Co prawda nie przepadałam za nim, ale to byłby mniejszy obciach.
- Zoe. – Upomniał mnie. – On jest tutaj aby tobie pomóc. I albo będziesz się z nim uczyć, albo od razu się żegnamy.
- Nie może pan. – Wzdęłam usta.
- Mogę, jestem twoim nauczycielem. – Od teraz go nienawidziłam! Dyktował mi jakieś warunki i myślał, że się do nich dostosuje.
- Za miesiąc będziesz pisać sprawdzian diagnostyczny z tego, czego nauczył cię Niall. Jeśli oblejesz automatycznie się żegnamy. Jestem do tego zmuszony i nic na to nie poradzę. – Zaczął składać swoje rzeczy. – Więc radzę ci się do tego przyłożyć.
- Rozumiem. – Nie mogłam się z nim kłócić. Tylko tak mnie wkurzał! Kazał nam omówić terminy, a sam wyszedł. Nie miałam zamiaru się z nikim umawiać. Zwłaszcza z tym…jak mu tam…nie ważne. To byłoby poniżenie mojej osoby. Za długo na to wszystko pracowałam, aby teraz stać się nikim.
Spojrzałam na niego i dalej był wystraszony. Zrobiłam coś nie tak? Zresztą kogo to obchodzi? Ważne było aby dał mi spokój…czy coś. Miał na nosie okulary, a jego blond włosy spadały mu na czoło. Ręce miał założone na piersi, a plecak znajdował się na obu ramionach. Mogłam się założyć i tym razem wygrać, że w tym plecaczku wszystko jest na swoim miejscu. Każdy zeszyt idealnie ułożony, a w nim zapisane każde słowo nauczyciela.
- W-więc kiedy masz czas? Wiesz, na…naukę. – Nawet na mnie nie spojrzał. Jego wzrok przykuwała podłoga.
- Kpisz sobie? – Zaśmiałam się. – Nie mam nic lepszego do roboty, tylko nauka.
- A-ale profesor…
- Mam gdzieś twojego zasranego profesora. – Prychnęłam.
Zostawiłam jego tam samego. Nie miałam zamiaru się z nim uczyć, nauczyciel na pewno żartował. Nie mógł mnie od tak, zostawić w tej samej klasie. Nie mógł! Po za tym kiepsko szło mi tylko z matematyki. Może i nie byłam wybitna, ale dawałam radę. Po za matmą…
Alyssa mówiła, że dzwonił do ciotki. Jednak nie wiedziałam, że ona się na to zgodzi. Bo to był ich wspólny pomysł, prawda? Dlaczego nie mogła powiedzieć, że wynajmie mi jakiegoś korepetytora? To byłoby o wiele lepsze, niż to…
Potknęłam się, książki wypadły mi z rąk, a sama trafiłam w ręce Zayna.
- Gdzie się tak śpieszysz? – Spytał łagodnie. – Bo chyba nie do mnie.
- Nie. – Zaczęłam zbierać książki. – Po prostu profesor kazał mi zostać na chwilę i…
- Zayn! –Nawet nie zdążyłam się wytłumaczyć. Koledzy zawsze są ważniejsi ode mnie.
- Idź, przecież sobie poradzę. – Mruknęłam pod nosem, ale i tak tego nie usłyszał. Był zajęty – NIMI.
Kilka godzin później mój gniew i złość były jeszcze bardziej wyraźne. Nie wiadomo dlaczego, ale byłam naprawdę wściekła na ciotkę. Mogła pierw zapytać się mnie o zdanie, a potem rozmawiać na ten temat z profesorem. Na całe szczęście moja kuzynka była urodzonym plotkarzem i wiedziała dosłownie wszystko. Tak jak i całą historię rozmowy z nauczycielem. Wystarczyło ją tylko przycisnąć. Kiedy weszłam do domu usłyszałam jakieś wrzaski, co nie wróżyło najlepiej.
- Zawsze się we wszystko wtrącacie! Ty i ojciec! Ile można?!
- Uspokój się! Nie możesz spraszać wszystkich do domu i robić…to.- Głos ciotki był dziwny, nie do odczytania. – Zawiodłam się na tobie, zresztą nie pierwszy raz.
- Zawiodłam się, zawiodłam…ile razy można tego słuchać?!
Stały naprzeciwko siebie i się wyklinały. Ciekawe o co poszło…ale nie za bardzo mnie to interesowało. Ważniejsze było to, dlaczego nikt mi nie powiedział o pieprzonej matematyce!?
- Zoe twoja kolej! – Alyssa spojrzała na mnie jak na wybawienie. – Dlaczego nie dałaś jej mamo prawa wyboru? Przecież mogłaś jej powiedzieć.
- Nie zaczynaj…- Zagroziła jej.
- Dowiedziałam się od mojego profesora, że mam mieć jakieś lekcje…z kujonem, którego nawet nie znam i nie chce znać. – Mój głos zaczynał się podnosić.
- Uznaliśmy, że tak będzie lepiej.
- My? Mogłaś porozmawiać o tym ze mną, dopiero potem z nim. – Założyłam ręce na piersi.
- Gdybym was nie znała, powiedziałabym, że naprawdę jesteście siostrami. Rodzonymi. – Usiadła na fotelu, co oznaczało, że się poddaje.
***
Gapiłam się w sufit od dobrych dwóch godzin, nie mogłam spać. Nie mogłam zamknąć oczu bez ponownego ich otwarcia. Bałam się zapaść w sen i śnić. To wszystko powracało co jakiś czas, a ja czułam się jak wyrzutek. Miałam podkrążone oczy i nie myślałam jasno następnego dnia.
Na wyświetlaczu w telefonie było po drugiej. Czy Zayn spał? Oczywiście, że tak.
*Śpisz? Ja nie mogę.*
*Jestem u Louisa. Pomyśl, że leżę obok. Wtedy zaśniesz.*
*Przyjedź.*
*Wiesz, że nie mogę. Śpij dobrze.*
Odkąd wrócił cały czas mnie odtrącał. Nie miał dla mnie czasu, tylko dla swoich kumpli. Zaczynało mnie to boleć, nawet bardzo. Jutro będzie trzeci dzień odkąd tutaj jest, a ja nie spędziłam z nim za dużo czasu na osobności. Cholera…zaraz zacznę się nad sobą użalać. Nie chciałabym tego.
Zdecydowałam się wstać z łóżka i iść do dobrze znanego mi pokoju. Założyłam na siebie kapcie i ruszyłam przez ciemny korytarz. Alyssa mieszkała na jego końcu. Zapukałam do drzwi, ale tylko z grzeczności. Ona i tak spała. Odwrócona do mnie plecami i przykryta kocem, grubym kocem. Weszłam na łóżko i chciałam się obok niej położyć. Jednak ledwo dotknęłam przykrycia, a całe się zapadło. No i wszystko jasne…
Teraz musiałam koniecznie zasnąć w samotności.

*****
Bum :)
Mamy pierwszy rozdział :)
Jeśli macie konto na WATTPAD i lubicie tam czytać, zapraszam po prawej stronie. Wystarczy, że klikniecie na obrazek i przejdziecie od razu do aplikacji :)
Nowego rozdziału spodziewajcie się w następnym tygodniu.

Ps. Jeśli chcesz być informowana o nowym rozdziale zapraszam do okładki INFORMOWANI
Nie obraziłabym się za mały komentarz :)

13 komentarzy:

  1. ZARĄBISTE ! Chcę więcej i więcej :3

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny rozdział:) powodzenia w dalszym pisaniu:)
    nakrancumarzen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Okay, czy tylko ja jestem tak cholernie ciekawa gdzie byl Zayneh? Mam nadzieje, ze to szybko zdradzisz bo serio mnie to cholernie intryguje. I na kogo patrzyla ta na poczatku?

    Super rozdzial. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta na poczatku to chyba ta jej przyjaciolka Lea(?) patrzyla na Lou:)

      Usuń
  4. bardzo ciekawy rozdział, czekam już na kolejny : )


    Lubisz opowiadania o Harrym Potterze? Lubisz Little Mix, One Direction oraz Demi Lovato? Ten blog jest właśnie dla ciebie : http://mysterious-tales.blogspot.com/ . Dziękuję za wszelkie komentarze, które motywują do każdej pracy xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny rozdział,dzięki ze mnie poinformowałaś o nowym blogu,bede czytać :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział.
    Dodaję się do obserwatorów.
    Pisz szybko next.
    Dużo weny kochana.

    Zapraszam również do mnie:
    incubus-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdzial😍😍 czekam na kolejny>>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się ciekawie ;) Będę wyczekiwać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawie się zapowiada :) Z niecierpliwością czekam na next ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajny rozdział. Ciekawe ff i wgl czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Całkiem nieźle się zapowiada! Ciekawi mnie jak potoczy się znajomość głównej bohaterki i Nialla. Postać Zayna mnie intryguje, ciekawe skąd on wrócił... Czekam na kolejne odcinki! ;)
    (www.mailstory-1d.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nieźle się zapowiada, czekam na więcej i zapraszam do mnie xx http://nightchangesxx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń