Beta: Florence
Niall’s
POV
Od felernego zdarzenia na
obiedzie minęły trzy dni. Zoe odezwała się tylko raz, kiedy oznajmiła, że jej
ojczym siedzi za kratkami. Nie zdziwiło mnie to ani trochę. Jednak to było dwa
dni temu. Teraz nie odpisywała na moje sms-y, chociaż wysłałem już trzy. Mieliśmy
zostać przyjaciółmi, a nie dalekimi znajomymi.
Do moich uszu dobiegło pukanie do
drzwi. Zszedłem na dół, aby je otworzyć. Ktoś się do nich dobijał, a ja
obstawiałem tylko jedną osobę – mojego brata. Jednak dlaczego Greg nie wziąłby
kluczy?
– Cześć. – Louis uśmiechnął się
od ucha do ucha. Wszedł do środka, a ja nie miałem pojęcia, co on tu robi. Za
nim wszedł mój brat, Harry i dziewczyna, którą już wcześniej widziałem. Wszyscy
skierowali się w stronę salonu, niosąc ze sobą pudła.
– Miło was widzieć – mruknąłem. –
Co u mnie? Wszystko w porządku.
– Nie marudź. – Zaśmiał się
Harry. – To Sarah, pamiętasz?
Blondynka uśmiechnęła się do mnie
nieszczerze, a ja przytaknąłem. Nie znałem jej osobiście, ale za to jej siostrę
tak. Ta wydawała się nieco mniej miła i zdecydowanie mnie nie lubiła.
– Możecie mi wytłumaczyć, co
tutaj robicie?
– Urządzamy imprezę, braciszku. –
Brat otworzył jedno z pudeł i zaczął wyciągać alkohol.
– Jaja sobie robisz? – spytałem
łagodnie. – Mieszkam tu.
– Może i tak, ale wiesz, że ten
dom jest nie tylko twoją własnością? – Wywrócił oczami. – Jest mój, tak jak i
twój, i mam prawo do imprezy.
– Mogłeś się mnie spytać… cokolwiek.
– Daj spokój. – Louis wtrącił się
do naszej pogawędki. – Zabawisz się trochę.
Nie chciałem się zabawiać. Nie
chciałem mieć z nimi nic wspólnego. Miałem ochotę odpocząć, a nie imprezować.
Wyszedłem i zostawiłem ich samych. Rzuciłem się na łóżko w swoim pokoju i tam
włączyłem telewizor. Czekałem na mecz, który miał się zacząć. Niestety byłem
zmuszony oglądać go właśnie tutaj.
– Nie przeszkadzam? – Do
pomieszczenia weszła Sarah. Nie poczekała nawet na moją odpowiedź. Po prostu
usiadła naprzeciwko mnie i wpatrywała się jak w obrazek.
– Czegoś potrzebujesz? –
Zwróciłem się do niej.
– Tak. – Pokiwała głową. –
Chciałabym zrozumieć, co takiego masz w sobie.
– Co?
– Od samego początku uważałam, że
Zoe źle robi, spotykając się z tobą. Twierdziłam, że jesteś totalnym dupkiem,
wiesz? Kojarzyłam cię z wypadkiem, z tym, w którym…
Skąd ona o tym wiedziała? Mówiła
o wypadku, o którym prawie zapomniałem.
– Zrozumiałem, a teraz możesz iść
– odparłem nieco wkurzony. Nie lubiłem, jak ludzie o tym wspominali.
– Nie, nie mogę. – Wstała z
miejsca. – Nie chcę, abyś się do niej dobierał. Nie interesuje mnie nic innego
niż to, abyś się od niej odczepił. Wiem, że nie jesteś święty i nie mam ochoty
patrzeć, jak kolejna osoba marnuje sobie życie.
Spojrzałem na nią pytająco.
Odpowiedziała, tak jakby wiedziała, o co mi chodzi.
– Znałam ją, Niall. Wyjechała i
nigdy nie wróci. – Nienawidziła mnie, widziałem to w jej oczach. – Moja siostra
uważa, że jesteś normalnym chłopakiem. Wiesz? – Zaśmiała się. – Kompletnie jej
nie rozumiem, chociaż mówią, że znamy się na wylot.
– Może to nie ze mną jest
problem, co? To ty masz kłopot ze sobą. Wiesz, że Harry też znał tamtą dziewczynę?
I nie była mu obojętna.
– Po prostu odczep się od Zoe.
– Nie zamierzam robić czegoś pod
przymusem – odparłem. – Jeśli będę chciał, Zoe będzie moja i nic ci do tego.
– Dupek – wymamrotała pod nosem i
wyszła, trzaskając drzwiami.
Nie polubiłem jej i nawet nie
miałem ochoty tego zmieniać. Oceniała mnie po tym, co było kiedyś. Nie powinna.
Za to jej siostra była wyrozumiałą osobą – całkowite jej przeciwieństwo.
****
Pod przymusem brata musiałem
zejść na dół i patrzeć na wszystkich pijanych ludzi, a także na nią. Alex
siedziała obok Liama, a jej oczy zamykały się co chwilę. Musiała się przespać,
ale za nic w świecie nie chciała mnie słuchać. Ta dziewczyna była dla mnie
ważną osobą, ale nie mógłbym wiązać się z nią na stałe. To nie tak, że jej nie
lubiłem – kochałem ją. Na swój sposób, którego nikt nigdy nie zrozumie. Siostra
– tak ją mogłem nazwać.
– Zatańcz ze mną, Niall – wybełkotała
Alex. – Proszę, tak ładnie proszę.
– Innym razem, teraz powinnaś się
położyć – napierałem.
–Nie bądź taki marudny. – Zachichotała.
– Rozluźnij się, Niall.
Dałem sobie z nią spokój. Została
na kanapie, a ja odszedłem do kuchni. Przegoniłem stamtąd całującą się parę, a
sam zacząłem robić kanapki. Było to mało mądre, ale o wiele lepsze niż
patrzenie na pijaną Alex, która robiła się nieznośna.
Oparłem się o kuchenny blat i
zacząłem jeść, przyglądając się im wszystkim. Chciałem tylko, aby to się
skończyło.
– Ona się tak zachowuje z twojego
powodu. – Liam pojawił się obok mnie. – Powinieneś z nią porozmawiać. Wiesz,
jak wytrzeźwieje.
– Więc, co niby powinienem jej
powiedzieć? – Założyłem ręce na piersi. – Będziemy razem, Alex, więc się nie upijaj.
Bądź ze mną, będzie super. Nie sądzę, aby to zadziałało.
– Ona się w tobie zakochała,
Niall.
– Ale to nie moja wina. – Westchnąłem.
– Dobrze wiesz, że między nami nic nie ma i nie będzie. Nic tego nie zmieni.
Dlaczego oni wszyscy chcieli
ułożyć mi życie? Powoli miałem tego dość. Mówili mi, co i kiedy mam robić.
Miałem swój rozum i sam chciałem o sobie decydować.
– Więc jest coś pomiędzy tobą a
tą Zoe?
– To nie jest „ta Zoe”. Ma na
imię Zoe, tylko Zoe. – Prychnąłem. – I nie, nic nie ma. Tylko to nie znaczy, że
muszę się z kimkolwiek wiązać. Dajcie już mi wszyscy spokój.
– Tylko chciałem porozmawiać.
– W takim razie nie mówmy o mnie,
dobrze?
– Jasne – mruknął. – Jak chcesz.
****
Nie zamierzałem sprzątać po całonocnej
imprezie. Musiałem zrobić zakupy spożywcze. Tak szczerze, to miałem nadzieję,
że zajmie mi to mnóstwo czasu.
Wysiadłem z samochodu i ruszyłem
do marketu. Nie miałem listy zakupów, po prostu szedłem przed siebie i
pakowałem do wózka to, co uważałem za słuszne. Nagle rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu.
Spojrzałem na ekran i odrzuciłem połączenie. Nie miałem ochoty rozmawiać z bratem.
Dalej byłem na niego zły za to całe przyjęcie. Mógł zorganizować je gdzie
indziej.
Podszedłem do kolejnej półki z
produktami spożywczymi. Mój telefon znów się odezwał, co było do przewidzenia,
jednak po raz drugi odrzuciłem połączenie. Czego on nie zrozumiał po pierwszym
razie? Nie miałem ochoty na rozmowę, a on to lekceważył. Znów się odezwał, ale
tym razem odebrałem.
– Możesz do mnie nie wydzwaniać?!
– wrzasnąłem do słuchawki. – Mam ciekawsze rzeczy do roboty.
– Spokojnie. – Greg się zaśmiał.
– Mam tylko prośbę.
– Co takiego?
– Pojedziesz do centrum
handlowego i kupisz mi ładowarkę do telefonu. Zepsułem swoją, a twoją, tak
jakby, zgubiłem.
– Dlaczego bierzesz moje rzeczy?
– spytałem, podirytowany.
– To nie jest temat do rozmowy. –
Zaśmiał się. – To zajmie ci tylko chwilę.
– Dobra, ale jesteś mi coś
winien. Za tę ładowarkę i wczorajszą imprezę.
– Chyba nawet mam pomysł, ale
najpierw wróć do domu.
Zgodziłem się, chociaż nie
wiedziałem, dlaczego. Widocznie po prostu nie chciałem wracać zbyt szybko. Tam
na pewno czekał na mnie bałagan, którego Greg nie zdążył posprzątać.
Po dwudziestu minutach byłem w
drodze do centrum handlowego. Był tam sklep, w którym zazwyczaj zaopatrywałem
się w akcesoria do telefonu. Zaparkowałem, a dźwięk zamykanego auta rozniósł
się po podziemnym parkingu. Zacząłem iść w stronę wejścia, z którego akurat
wychodziła znajoma mi dziewczyna. Była uśmiechnięta, a w jej dłoniach widniały
torby z zakupami.
– Hej. – Sussie przywitała się ze
mną, co było nieco dziwne. – Co ty tutaj robisz, Niall?
– Przyszedłem na zakupy –
odpowiedziałem grzecznie.
– Zakupy mówisz… – Uśmiechnęła
się tajemniczo. – Może ci pomogę? Wiesz, wybrać coś ciekawego.
– Nie sądzę, aby to był dobry
pomysł.
– Daj spokój. – Zaśmiała się, a
jej jedna dłoń poklepała mnie po plecach. To było nieco dziwne, ale nic nie
mówiłem. – Pomogę ci, a ty mi. Taka przyjacielska przysługa.
Przyjacielska? O czym ona mówiła?
– Czego ode mnie chcesz?
– Pomocy.
Zoe’s
POV
Siedziałam w pustym pomieszczeniu
i czekałam na jakąkolwiek informacje. Pokój był mały, a stały w nim tylko stół
i dwa krzesła. Zostałam posadzona właśnie na jednym z siedzeń, a głowa leżała
na blacie. Byłam pewna, że ktoś dzwonił po ciotkę, która musiała zwolnić się z
pracy, aby po mnie przyjechać.
Podniosłam głowę i spojrzałam w
pustą, szarą ścianę, która wyglądała tak, jakby miała dobić tych, którzy tu
przychodzą. W końcu na posterunku policyjnym o to im chodziło – ludzie mieli
poczuć się niepewnie, jak wyrzutki, które za chwile miały trafić do celi.
Miałam dosyć fałszywych oskarżeń
i tego, że wytykano mi moją przeszłość. Dla nich nie liczyły się moje słowa i
to, co czuje.
Tak naprawdę nic nie zrobiłam, a
musiałam tu siedzieć. Byłam niewinna, ale co z tego, że tak twierdziłam. Policja
miała inne zdanie na ten temat. Oskarżyli mnie o kradzież telefonu. Chciałam go
kupić, ale nie ukraść. Po prostu tam poszłam, aby go obejrzeć. Kiedy
wychodziłam ze sklepu, zadzwonił alarm, a ja zostałam przeszukana. Znaleźli w
moim plecaku telefon, który oglądałam. To nie ja go ukradłam, nie zrobiłabym
tego – ktoś chciał mnie wrobić.
Westchnęłam i założyłam jedną
nogę na drugą. Miałam dosyć czekania. Chciałam mieć to już za sobą i iść do
domu, chociaż to nie było takie proste. Ciotka na pewno nie dałaby mi żyć.
Do pomieszczenia wszedł wysoki
policjant o ciemnych włosach i w niebieskim mundurze. Usiadł naprzeciwko mnie,
a na stół rzucił teczkę, na której widniało moje nazwisko.
–Mamy problem – odezwał się. – I
to wielki.
Nie miałam ochoty na rozmowę. Nie
chciałam nic mówić, więc po prostu się w niego wpatrywałam.
– To nie dotyczy tylko kradzieży,
jest coś więcej – dodał.
– Nie rozumiem – wymamrotałam.
– Twój akt urodzenia jest
fałszywy. – Otworzył teczkę z papierami. – Twoja adopcja jest nieważna.
Patrzyłam na niego ze
zdziwieniem. Byłam adoptowana kilka lat temu za zgodą mojej matki. Ciotka
sprawowała nade mną opiekę, a adopcja była tylko formalnością, którą w końcu
załatwiła. Nie miałam pojęcia, że to może się nie udać. To było wręcz niemożliwe.
– Musiał pan coś pomylić – szepnęłam
pod nosem. – Wszystko było w porządku…
– Dopóki nie przejrzeliśmy twoich
papierów, Zoe. – Westchnął. – Prawnie nadal jesteś pod opieką twojej matki.
– Ona nie może się mną opiekować
– krzyknęłam, zirytowana. – Rozumie pan? Nie może.
– Twój ojciec może – wypowiedział
te słowa z lekkością, a ja myślałam, że oszaleję. Chciał mnie wysłać do
ojczyma? Bałam się, nie chciałam do niego wracać. – Na prawidłowym akcie urodzenia
znajdują się dane twojego biologicznego ojca.
– Co takiego?
O kim on mówił? Nie miałam ojca.
Miałam tylko ojczyma, którego nienawidziłam.
– Posłuchaj. Porozmawiasz z twoją
ciotką – ona ci wszystko powie.
Czułam się tak, jakbym miała z
powrotem wrócić do piekła. Ten policjant pozbawiał mnie życia. Jednym słowem
wysysał je ze mnie. Mówił o rzeczach, których nie do końca rozumiałam.
Adopcja, która była formalnością…
do której tak naprawdę nie doszło. Nie miałam pojęcia, jak i dlaczego. Jednak
to wiązało się z problemami, których nie chciałam.
***
Siedziałam w aucie i wpatrywałam
się w okno. Od szyby odbijał się deszcz, a mi od samego patrzenia robiło się
zimno. Wracałam do domu razem z ciotką, która była strasznie zła. Nie odezwała
się do mnie ani słowem, odkąd wyszłyśmy z komisariatu, zaś ja nie byłam w
stanie otworzyć ust. Bałam się cokolwiek powiedzieć, mogłam zdenerwować ją jeszcze
bardziej.
Rzekoma kradzież nie została
wpisana do moich akt, ale za to musiałam pracować społecznie przez kilka
godzin. Nic nie zrobiłam, ale oni nawet nie chcieli mnie wysłuchać. Potem
miałam już dosyć i nawet nie chciałam zaczynać dyskusji.
Samochód zatrzymał się, a ja od
razu wyszłam z auta. Nie miałam zamiaru czekać na pozwolenie cioci. Weszłam do
domu i udałam się do pokoju, gdzie czekało na mnie łóżko. Rzuciłam się na
pościel, miałam ochotę zasnąć. Jednak to było nie możliwe – nie bez moich
tabletek.
Do moich oczu cisnęły się łzy,
ale nie zamierzałam ich uronić. Nie mogłam pozwolić sobie na pokazanie
słabości. To nie było w moim stylu.
– Zoe, musimy porozmawiać. – Usłyszałam
głos ciotki. – Kiedy cię adoptowałam, nie miałam pojęcia o fałszywym akcie
urodzenia. Twoja matka była w nim wpisana jako prawny opiekun. Zawsze mówiła
nam, że nie zna twojego ojca. Myśleliśmy, że jest wszystko jest prawidłowo,
więc nie wnikaliśmy. – Usiadła obok mnie na łóżku, a dłoń położyła na moim
ramieniu, jednak się odsunęłam, a ona lekko westchnęła. – Niecały rok temu
dowiedzieliśmy się o tym, ale z pomocą mojej przyjaciółki udało nam się to
ukryć.
– Co będzie dalej?
–Twoja matka kłamała – szepnęła.
– Zna twojego prawdziwego ojca.
To było za dużo jak na jeden
dzień. Podniosłam się do pozycji siedzącej i patrzyłam na ciotkę z
przerażeniem. Z minuty na minutę to wszystko stawało się coraz bardziej
pogmatwane.
– Chcę zostać sama – burknęłam. –
Zostaw mnie samą.
–Zoe… – Po jej minie można było wywnioskować,
że jest jej przykro, jednak w tamtej chwili nie mogłam myśleć o niej i jej
uczuciach. Nie byłam w stanie zrozumieć ciotki i postawić się w jej sytuacji.
– Wychodzę. – Wstałam raptownie z
łóżka. – Nie dzwoń, daj mi spokój.
Wyszłam z pomieszczenia i zostawiłam
ją samą. Musiałam to wszystko przemyśleć, a przede wszystkim otrzymać od kogoś
wsparcie. Wyszłam z domu i udałam się w stronę przystanku autobusowego.
Chciałam jechać do Nialla i się do niego przytulić. Miałam ochotę usłyszeć, że
wszystko będzie dobrze…
Po czterdziestu minutach stałam cała
przemoknięta pod jego domem. Moja dłoń znalazła się na dzwonku, a po chwili
otworzyły się drzwi. Stał w nich Niall – ubrany w spodnie dresowe i zwykłą, białą
koszulkę. Jego włosy były potargane, a na nosie nie było śladu okularów.
Patrzył na mnie ze zdziwieniem, a ja nie potrafiłam nic powiedzieć. Po prostu
podeszłam do niego i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Nie zadawał pytań,
tylko objął mnie ramionami, a ręką gładził po głowie – dodając otuchy.
– Jesteś teraz cały mokry –
powiedziałam cicho. – Nie chciałam.
– Nic się nie stało, Zoe. – Odsunął
się ode mnie i spojrzał w oczy. – Chcesz porozmawiać?
Pokiwałam głową, a on zamknął za
mną drzwi. Weszliśmy do środka, a ja zaczęłam zostawiać za sobą mokre ślady.
Byłam przemoczona, a Niall to zauważył. Dał mi ubrania na zmianę, co nie było
złym pomysłem. Po przebraniu się było mi o wiele cieplej i przyjemniej.
Usiadłam na kanapie, gdzie czeka już na mnie ciepła herbata, którą od razu
wzięłam w zmarznięte dłonie.
–Wiesz, dlaczego mieszkam u
ciotki?
– Przez twojego ojczyma?
– Ciocia zabrała mnie stamtąd i
pozwoliła na normalne życie. – Uśmiechnęłam się lekko. – Nie znam swojego
biologicznego ojca, myślałam, że po prostu nie istnieje. To moja matka
podpisała dokumenty, które pozwoliły na adopcje przez moją ciotkę.
– Nie wiedziałem.
– Wszystko byłoby wspaniale,
Niall, ale się popsuło. – Podwinęłam swoje nogi pod brodę. – Moja adopcja jest fałszywa,
a mój ojciec się ujawnił.
– Co to znaczy ujawnił?
– Jego nazwisko jest w moim akcie
urodzenia – tym prawdziwym.
– Nigdy nie ciekawiło cię, kim
jest?
– Nie, Niall. Miałam
przyszywanego ojca, który zniszczył mi psychikę, i to chyba wystarczy.
Chłopak przybliżył się do mnie
tak, że stykaliśmy się kolanami. Ułożyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam
oczy. To wszystko mnie przerastało. Nigdy nie sądziłam, że pobyt u cioci może
się tak skończyć.
– Pamiętaj, że zawsze możesz na
mnie liczyć. Nieważne, co by się działo. Jestem i będę dla ciebie.
Jego głos odbijał się w mojej
głowie, a ja sama poczułam się bezpieczna. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa,
które w moim życiu pojawiało się coraz rzadziej.
**
MOGŁABYM WAS PROSIĆ, ABY KAŻDY KTO PRZECZYTAŁ ZOSTAWIŁ PO SOBIE KOMENTARZ (NAWET JEDNO SŁOWO)? TO BARDZO MOTYWUJE :)
Zapraszam na AVALANCHE, gdzie pojawił się już 2 rozdział :)
Kolejny rozdział 8 maja w piątek ;)
Boże kocham ten ff <3 świetny, nie mogę sie doczekać kolejnego :* jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńŚwietny:)
OdpowiedzUsuńczytam :)
OdpowiedzUsuńSuper, nie mogę doczekać się następnego ;-)
OdpowiedzUsuńSuper, cudowny *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział @Little1Lies
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny... :)
OdpowiedzUsuńAle się porobiło... Mam nadzieję, że wszystko się wkrótce wyjaśni i dobrze zakończy. No i cały czas trzymam kciuki za Nialla i Zoe :D :*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze prawdziwy ojciec Zoe nie bedzie taki jak jej ojczym :/
nie rozumiem Nialla,przecież ona nie jest dla niego obojętna,
on udaje ze nie czuje nic do niej,
nie rozumiem dlaczego nie chce z nią być,
przecież oni siebie potrzebuje :)
Ciekawe co się wydarzyło z Susie,
mam nadzieje ze Niall jej nie "pomogł",
jak Zoe o tym by się dowiedziała,to byłoby kiepsko :/
Zycze weny i do 8 maja :)
Świetny *.*
OdpowiedzUsuń