piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 3

Zoe’s POV
Wczorajsze popołudnie, spędziłam z Malikiem. W końcu okazał mi choć trochę uwagi. Jednak to dalej nie było to samo. Po niecałych dwóch godzinach, dołączyli do nas jego kumple. Miałam się do tego przyzwyczajać? Nie chciałam.
W niedzielny poranek jadłam śniadanie – SAMA. Nigdy tego nie robiłam w ten sposób - siedząc przed telewizorem i oglądając idiotyczne serialowe powtórki. Nawet nie fatygowałam się, aby założyć eleganckie ubrania i się pomalować. Moje włosy były jeszcze wilgotne, ale nie przejmowałam się tym. Nie zamierzałam nigdzie wychodzić. Jedynie miał przyjść ten cały Niall. Byłam ciekawa jak będzie wyglądać nasza wspólna nauka. Może zobaczy, że jestem w tym do niczego i poprosi profesora o zmianę? Taką miałam nadzieje i cel na dzisiejszy dzień. Musiałam go do siebie zniechęcić.
Chociaż wczoraj okazał się całkiem miły. Odwiózł mnie do domu i dał tabletki od bólu głowy. Pozwolił spać u siebie w pokoju i mnie nie wygonił. Może jednak nie potrzebnie go oceniałam z góry?
Drzwi wejściowe trzasnęły o framugę, a do środka wpadła Alyssa. Wyglądała na zmęczoną…ciekawe gdzie się podziewała.
- Dobrze, że nie poszłam z nimi. – Opadła obok mnie na kanapie. – Obiad z dziadkami i idealnym synkiem.
- Zack przyjechał? – Zdziwiłam się. Studiował w Nowym Yorku prawo i był na ostatnim roku. Ciocia była z niego bardzo dumna, zresztą nie dziwiło mnie to. Miała do tego prawo.
- Taa…zdał jakieś egzaminy i mógł przyjechać. Ale i tak nie będziemy miały okazji się z nim spotkać.
- Rozumiem. – Upiłam łyk herbaty.
- Kiedy przychodzi ten chłopak?
- Za jakieś dwie godziny.
- To poczekam na niego z tobą. Muszę go zobaczyć. – Uśmiechnęła się chytrze.
Niall’s  POV
Zatrzymałem się przed jej domem i coraz bardziej się denerwowałem. Nie miałem pojęcia, jak będzie wyglądać nauka. Czy skupi się na niej? Miałem nadzieje, że tak. Nie chciałem marnować czasu na nic. Musiała się wziąć w garść i trochę się poduczyć. Wiedziałem, że to będzie trudne. Dlatego sam sobie współczułem.
Ostatni raz poprawiłem swój czarny plecak i zadzwoniłem dzwonkiem. Stałem przed bramą i czekałem aż ktoś mi otworzy. W końcu ktoś wyszedł na zewnątrz i krzyknął, abym wszedł do środka. Ciekawe powitanie…
- Hej… - Zwróciłem się do blondynki, której nawet nie znałem.
- Zoe jest u siebie. – Wyprzedziła mnie odpowiedzią na moje pytanie. – Zaprowadzę cię.
- Hm…dzięki. – Byłem nieco speszony. Wydawała się miła, ale dość dziwnie się zachowywała. Poszedłem za nią do czarnych drzwi. Otworzyła je bez pukania i kazała wejść do środka. Zoe siedziała do nas tyłem ze słuchawkami na uszach. Mogłem śmiało stwierdzić, że słucha jednej z piosenek Arctic Monkeys. Podśpiewywała trochę i o dziwo nie fałszowała. Blondynka odwróciła ją w moją stronę, a ona spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Jednak po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech. Przypuszczam, że po prostu nie chciała być nie miała.
- Miłej nauki. – Dziewczyna opuściła pokój i zamknęła za sobą drzwi. Zrobiłem krok na przód i dalej speszony czekałem, aż coś powie.
- Napijesz się czegoś? – Włączyła na głos jedną z piosenek.
- Nie, dzięki. – Zdjąłem plecak z ramion. – Myślę, że jeśli od razu zaczniemy. Będziesz miała mnie szybciej z głowy.
Sam nie wiedziałem czemu to powiedziałem. Jednak taka była prawda, ona nie chciała też tutaj być – ZE MNĄ. Wolałaby robić coś innego, mniej obciachowego niż niedzielna nauka z kujonem ze szkoły.
- Taa, zaczynajmy. – Wskazała miejsce obok niej przy biurku, a ja tam usiadłem. Wyjąłem potrzebne podręczniki, a ona zrobiła to samo. Cóż, szczerze mówiąc byłem pełen podziwu, że je ma.
- Myślę, że na początek zajmiemy się algebrą.
Zoe’s POV
Siedzieliśmy już nad tym wszystkim godzinę, a moja głowa była przepełniona tymi wszystkimi informacjami. W sumie to nie było aż tak źle. O dziwo Niall był o wiele lepszym tłumaczem, niż profesor Younger. Nie było aż tak strasznie jak myślałam, a to oznaczało, że trochę się co do niego pomyliłam.
- Możemy zrobić sobie przerwę? – Jęknęłam.
- Właściwie myślałem, aby już skończyć. – Zaczął zamykać podręczniki. – Ale skoro chcesz uczyć się dalej…
- Nie! – Zaprzeczyłam. – Możemy skończyć.
- W takim razie zobaczymy się jutro, dobrze?
- Znowu? – Byłam nieco zdziwiona.
- Lepiej nadrobić materiał w kilka dni po trochu, niż w kilka godzin na raz. – Uśmiechnął się.
- Dobrze, już dobrze. – Ziewnęłam. – A ty nie masz lepszych zajęć niż uczenie mnie?
- Zależy mi na tej nauce, mówiłem już.
- Na jaki uniwersytet się wybierasz? – Sama nie wiedziałam, dlaczego właśnie o to zapytałam. Przecież mogłam pozwolić mu po prostu wyjść z mojego domu. Zostałabym sama i…no właśnie. Znowu to samo. Spędziłabym całą niedziele na nic nierobieniu.
- New York University.- Odpowiedział dumnie.
- Jesteś bardzo ambitny…słyszałam, że trudno jest się tam dostać.
- Dla chcącego nic trudnego. – Był bardzo przemądrzały.
- I zostawisz swoje dotychczasowe życie dla tego wyjazdu? – Dlaczego zadawałam mu te idiotyczne pytania?!
- Nie będę tęsknił…po za tym to tylko sześć godzin stąd.  
- Jak wolisz. – Ziewnęłam. – Ja zdecydowanie stąd nie wyjadę. Za bardzo kocham Londyn.
- Nie jesteś chyba stąd, prawda? – Jeszcze nikt nie zadał mi tego pytania.
- Pochodzę z Cambridge, ale nie polecam tego miasta. Jest strasznie nudne, a Londyn ma to coś w sobie. Jest naprawdę niesamowity.
- Tak jak Nowy Jork.
- Nie wiem…może. Mam jeszcze czas, aby to rozważyć. Dwa lata, albo rok. – Uśmiechnęłam się.
****
Tydzień później byłam z siebie dumna. Lekcje z chłopakiem zaczynały przynosić oczekiwany skutek. Stawałam się mądrzejsza, a on to zauważył. Na całe szczęście nikt nie wiedział o naszych potajemnych spotkaniach. Wszystko było po staremu, co tylko wszystko ułatwiało.
Tego dnia mieliśmy zacząć uczyć się jakiegoś nowego tematu. Na dworze padał deszcz, a mi jak zwykle było strasznie zimno. Mówiłam już, że tego nie lubię?
- Zoe! – Zawołał ktoś za mną.
- Hej Liz. – Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i podbiegła bliżej. Wyglądała na zdyszaną.
- Dzwoniłam do ciebie z tysiąc razy… - Wyglądała na przejętą, jednak zanim przejdzie do konkretów – trochę to potrwa. Była strasznie rozgadana.
- Więc o co chodzi? – Zaśmiałam się.
- Robimy razem z Sarah imprezę, wiesz takie babskie nocowanie. Musisz przyjść. Koniecznie!
- Hmm…jasne. – Naprawdę musiałam iść, przecież Niall na mnie czekał.
Zanim całkiem zniknęła mi z oczu minęło może z dziesięć minut, a ja byłam spóźniona. Wiedziałam, że chłopak nieco się wkurzy. Jednak nie mogłam jej od tak spławić. Nie zasługiwała na to. Po za tym przecież nic się takiego nie stało.
Weszłam do biblioteki (w której byłam po raz pierwszy) i od razu zauważyłam Nialla. Siedział przy stoliku z jakimś chłopakiem. Rozmawiali zawzięcie, a przed nimi nie leżały żadne książki, tylko gazety. O co chodziło? Miałam do nich podejść? Zanim cokolwiek zrobiłam, chłopak do mnie pomachał. Co oznaczało, że mnie zauważył. Cholera. Nie miałam już jak uciec.
- Cześć. – Usiadłam obok niego.
- Hej, co ty tutaj robisz? – Spytał z uśmiechem na twarzy.
- Dobrze wiesz, co tutaj robię. – Nie mogłam tak tego otwarcie powiedzieć, przecież siedział tutaj ten chłopak.
- Wysłałem ci sms-a, mieliśmy to przełożyć na jutro.
- Mój telefon chyba się psuje. – Jęknęłam.
- To jest Liam. – Wskazał na chłopaka, a ten się uśmiechnął.
- Z…- Chciałam się przedstawić, jednak mi przerwał. To było niegrzeczne.
- Wiem kim jesteś. – Odparł nieco mniej przyjaźnie.
- Więc co robicie?
- Nic co by cię zainteresowało. – Brunet zaczął chować to co leżało na stoliku, a mnie to trochę zabolało. Nie lubił mnie, mało kto mnie nie lubił. – Będę się zbierał, jestem umówiony z Danielle.
- Jasne. – Blondyn poprawił swoje okulary. – Do zobaczenia jutro w szkole.
- Na razie. – Zabrał swoją torbę i pożegnał się z przyjacielem. Zaś mi rzucił dziwne spojrzenie i powiedział niewyraźne „na razie.”
- Przepraszam, że popsułam ci spotkanie. – Czułam się w tym momencie zakłopotana. – Mój telefon naprawdę ostatnio szwankuję.
- Nic się nie stało. Właściwie mieliśmy już się rozchodzić. – Uśmiechnął się. Był naprawdę miły. – Nie wziąłem materiałów i chyba naprawdę będziemy musieli…
- Przestań się tłumaczyć, to nie twoja wina. – Zaśmiałam się.
- Chcesz gdzieś pójść? Skoro nie masz planów…
- Hmm…w porządku. – Wstałam z miejsca. Chciałam iść? Zresztą to nie było ważne i tak nie miałam nic lepszego do roboty. W końcu myślałam, że będziemy się uczyć.
Wyszliśmy z biblioteki i pochłonięci rozmową szliśmy po prostu przed siebie. Nie zwracałam uwagi na zimno, ani deszcz. Po prostu szłam, tam gdzie mnie prowadził.
Przechodziliśmy obok wielkiego sklepu z ubraniami. Już dawno miałam się wybrać na zakupy, potrzebowałam nowej sukienki. Może to nie był najlepszy pomysł, aby iść akurat z Niallem. Jednak robiło się strasznie zimno i musiałam wejść do środka, aby się rozgrzać. Chłopak nie miał nic przeciwko, co tylko poprawiło mi humor. Zayn nigdy nie był ze mną na zakupach.
Wchodząc do ciepłego pomieszczenia zauważyłam, że jego okulary zaparowały. Ściągnął je i przez chwile nie miał nic na twarzy. To było…WOW. Wyglądał zupełnie inaczej.
- Coś nie tak? – Spytał po chwili.
- Nie... – Uśmiechnęłam się.
Podeszłam do kilku wieszaków i ściągnęłam z nich pięć sukienek. Wydawały się naprawdę ładne. Chłopak zajął miejsce na wielkiej sofie, a ja poszłam je przymierzyć. Po piętnastu minutach miałam wielki dylemat, pomiędzy dwoma kreacjami. Jedna była czarna z odkrytymi plecami, zaś druga granatowa i bardziej elegancka. Przez chwilę zastanawiałam się, czy aby nie pokazać się w nich chłopakowi. Może mógłby mi doradzić? Raz się żyje, przecież mnie nie zje…
- To jest pierwszy model. – Wyszłam zza kotary, ale jego tam nie było. Zniknął.
- Widzę, małe zakupy. – Sussie….- Już taką kupiłam, jest już stara. 
- Nie pytałam ciebie o zdanie. – Mruknęłam.
- Tylko cię uświadamiam i nie polecam. Chyba, że chcesz wyglądać jak z zeszłego sezonu.
- Masz dla mnie jeszcze jakieś cenne rady? Trochę mi się śpieszy, Zayn nie lubi czekać. – Skłamałam, ale ona o tym nie wiedziała. Na jej twarzy pojawił się grymas, a po chwili zniknęła mi z oczu. Wyszła ze sklepu, a ja odetchnęłam. Poszło zbyt łatwo. Tylko gdzie był Niall?
Weszłam z powrotem do przymierzalni i już wiedziałam, że wezmę granatową sukienkę. Nie mogłam pozwolić, aby znowu się ze mnie nabijała.
Przebrałam się w swoje rzeczy i kiedy podeszłam do kasy blondyn zjawił się obok mnie. Byłam ciekawa gdzie zniknął, ale jak na razie miałam co innego na głowie. Nie mogłam znaleźć portfela.
- Trzydzieści cztery funty. – Powiedziała kasjerka.
- Chwileczkę. – Jego tam nie było, a ja czułam jak zżera mnie wstyd. Kolejka za mną się wydłużała, a panie się zniecierpliwiały.
- Chyba zapomniałam portfela. – Powiedziałam speszona. – Przepraszam…
- Proszę. - Horan podał jej banknoty, a ja byłam nieco zdezorientowana jego gestem. Kasjerka również była zaskoczona, ale nic nie mówiła. Po prostu spakowała mój zakup i życzyła miłego dnia. Dalej było mi głupio. On nie mógł za mnie płacić.
- Przepraszam, nie wiem jak to możliwe, że go nie wzięłam.
- Przecież nic się nie stało. – Uśmiechnął się.
- Gdzie byłeś, jak ją przymierzałam?
- Twoja koleżanka przyszła i pewnie nie chciałaś, aby zobaczyła, że się ze mną zadajesz. Więc poszedłem w głąb sklepu. – Jego odpowiedź kompletnie mnie zaskoczyło. Trochę także mnie to zabolało. Wydawał się być smutny i urażony. Nie chciałam tego.
- Ona nie jest moją koleżanką. – Mogłam go przeprosić, ale to przecież nie było w moim stylu. Po prostu chciałam rozwiać jego wątpliwości co do Sussie.
- Ale pewnie nie jest tą osobą, która ma wiedzieć o twoich korepetycjach. – Ręce trzymał w kieszeni i nawet na mnie nie patrzył. Nie dziwiłam się, przecież robiłam z niego dziwadło. To nie było miłe z mojej strony.  – Powinienem już wracać.
- Hmm…tak. Dzięki za sukienkę, jutro oddam ci pieniądze.
- Nie ma o czym mówić. – Uśmiechnął się lekko. – Masz czym wrócić do domu? – Był na mnie zły, czułam to. Jednak nie okazywał tego i jeszcze chciał mnie podwieźć. Byłam straszna, a on dalej był miły. Jak to było możliwe?
- Tak, dzięki.
- W takim razie do jutra.
Odwrócił się do tyłu i zostawił mnie samą z wyrzutami sumienia. Sama nie wiedziałam, dlaczego go tak traktuje. Nie zasługiwał na to. Oparłam się o ścianę sklepu i zaczęłam szczerze się zastanawiać, czy nie powinnam za nim pójść. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do mojej kuzynki. Miała się zjawić za kilka minut, co oznaczało, że nie muszę długo tak stać.
****
Siedziałam nad niedokończoną kolacją i po prostu się nią bawiłam. Nie miałam ochoty jeść, nic mi nie wchodziło do ust. Myślałam, że to wszystko potoczy się jakoś inaczej. Jednak każdy ma mnie gdzieś, a zwłaszcza Zayn. Martwiło mnie to, co się między nami działo. Tylko, że największy problem miałam sama ze sobą i swoją przeszłością. To do mnie wracało każdej nocy, nie chciałam tego. Teraz bałam się zasypiać, a kiedy nie spałam jeszcze więcej o tym myślałam.


****
Możecie przeczytać ten rozdział również na WATTPAD

12 komentarzy:

  1. Urocze <3 Już mi się podoba Niall. Niech ta biedna dziewczyna przejrzy na oczy...
    A ta Sussie to taka wredota! Chociaż i tak mniejsza niż Rose z Moment for me :)

    OdpowiedzUsuń
  2. EKSTRA. Aż miło się czyta :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział :). Jestem poprostu zniecierpliwiona , nie moge się doczekać kolejnego :D PS-Kiedy dodasz?

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajowee :-). Czytałam Moment For Me i jestem zachwycona że masz kolejnego bloga :-D. Pisz dalej, ciekawi mnie ta relacja między Niallem a Zoe

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuu ciekawe ;-). Nie moge się doczekać następnego! Tylko jedno pytanko: gdzie do cholery jest Harry? XD Super piszesz powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award.
    Więcej u mnie na blogu -------> http://incubus-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Super 😄 nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawie rozwija sie relacja Zoe i Nialla! Ale to Zayn wciąż bardzo mnie intryguje :D

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny rozdział . Kocham w nim Nialla!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdzial
    Ale moglaby zmienic swoje nastawienie do Nialla
    On na prawde ja lubi i jest dla niej mily
    Czuje ze Horan bylby lepszym chlopakiem dla niej niz Malik
    On ja strasznie olewa

    OdpowiedzUsuń