wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział 6

Zoe’s POV
- Liczę do dziesięciu i jak nie wstaniesz to obleje cię wodą. – Głos Lee wydawał się dosyć poważny.
Nie zamierzałam otwierać oczu, zbyt dobrze mi się spało. Miałam nawet dość ciekawy sen, ale szczerze mówiąc nie pamiętam szczegółów. Nagle poczułam to, czego nie chciałam. Woda.
- Oszalałaś?! – Pisnęłam.
- Miałyśmy wstać dwadzieścia minut temu, nie zdążymy.
- Jestem cała mokra! – Wstałam z łóżka. - Zresztą twoja pościel także.   
- Przynajmniej wstałaś. – Na jej twarzy zagościł triumfalny uśmieszek.
Zaczęłam marudzić, co nie spodobało się mojej przyjaciółce. W ekstremalnym czasie, byłyśmy gotowe do wyjścia, a ja spałam na stojąco. Gdyby nie ona, może w ogóle nie poszłabym do szkoły. Jednak wtedy miałabym same nieprzyjemności. Nauczyciele zawiadomiliby ciotkę, a ja tego nie chciałam.
Równo z dzwonkiem weszłam do sali matematycznej. O dziwo nie stresowałam się tą lekcją. Nie czułam strachu przed zapytaniem mnie. Jak zwykle usiadłam w przedostatniej ławce. Pan profesor odczytał listę uczniów i zabrał się za dzisiejszy temat.
- Zoe? – Spojrzałam znad zeszytu. – Może pokażesz nam czego się nauczyłaś?
- Jestem pewna, że ktoś zrobi to lepiej.
- Zapraszam panno, Davis.
Nie mogłam się z nim kłócić. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do tablicy. Zostały napisane na niej cyferki, a między nimi jakieś znaki. Omawiałam to z Niallem, pamiętałam jak się to robi. Do ręki wzięłam marker i zaczęłam coś bazgrać. Nie minęły nawet dwie minuty, a ja mogłam być pewna, że skończyłam.
- Wow. – Usłyszałam głos zza pleców.
- Gratulacje Davis. – Mężczyzna pojawił się tuż obok mnie. – Wszystko się zgadza.
Po lekcji wyszłam z klasy. Jak zwykle nigdzie się nie śpieszyłam, po prostu szłam. Korytarz był szeroki i byłam pewna, że każdy znajdzie dla siebie, chociaż odrobinę miejsca. Niestety myliłam się, kiedy na mojej bluzce znalazła się lepiąca maź.
- Ops. – Ten głosik…Podniosłam głowę i kogo zobaczyłam? Sussie.
- Zdajesz sobie sprawę co właśnie zrobiłaś? – Wysyczałam przez zęby.
- Wylałam mój projekt na chemie? – Zakryła dłonią usta. – Jejku…co ja teraz zrobię?
Bawiło ją to?! Śmiałam mi się prosto w oczy, a ja byłam wściekła. Nie chodziło już nawet o głupią bluzkę. Chodziło o to, że ONA ją zniszczyła. ONA nie przeprosiła. ONA mnie ośmieszyła.
- Zayn nie lubi brudasów, Davis.
Dlaczego jej tak nie nawiedziłam? Ah, tak. Już wiedziałam. Była zimną suką, która myślała tylko o sobie. Ty też myślisz o sobie, moja podświadomość zawsze musiała się wtrącać. Olałam ją i zaczęłam myśleć nieco inaczej. Zaczęło mnie to irytować. Wszystko czym mnie zdenerwowała, co zrobiła i jak działała mi na nerwy. Nie wytrzymałam. Po prostu wyciągnęłam z torby wodę i ją na nią wylałam. Tak, wiem…woda zejdzie. Ale nie miałam nic innego.
- Ops. – Powtórzyłam jej słowa.
- Nie zrobiłaś tego…- W jej spojrzeniu można było dostrzec, że jest na mnie wściekła.  
- Ślepa jesteś? – Prychnęłam. – Jesteśmy kwita, suko.
- Nie żyjesz! – Wrzasnęła.
Przez chwilę nic się nie działo, ale kiedy się ruszyła…wiedziałam co chce zrobić. Po prostu się na mnie rzuciła. Byłam przerażona, ale musiałam się jakoś bronić. Szarpałam się z nią, a moje dłonie targały jej włosy. Nienawidziłam jej, a teraz mogłam się wyżyć.
- To boli! – Jej głos roznosił się na korytarzu.
Naprawdę myślała, że przestanę? Sama się na mnie rzuciła, a teraz tak po prostu ją coś zabolało. Nie obchodziło mnie to, wczułam się. Obie wylądowałyśmy na ziemi, bijąc się. Dookoła zebrał się tłum ludzi, ale mało mnie to interesowało. Ważne było, aby ta suka to sobie zapamiętała. Nie zadziera się ze mną.
- Spokój!
Była nade mną, a moja dłoń odpychała jej wstrętną twarz. Była naprawdę silna.
- Dziewczyny!
Ktoś oderwał ją ode mnie, a tym kimś był szkolny ochroniarz. Dopiero teraz przyszedł? Naprawdę szkoda, że nie później.
- Jeszcze nie skończyłam! – Krzyczała.
- Ja też nie. – Mężczyzna spojrzał na nas z bólem w oczach. – Obie pójdziecie do szkolnego aresztu! Nie tolerujemy bójek!
- Ale… - Czyżby się załamała?
Zostałyśmy wyprowadzone za ramiona. Tak jakbyśmy były jakimiś kryminalistkami. Jeden z ochroniarzy pilnował mnie, a drugi Sussie. Prowadzili nas w odstępach, jakby się bali, że znowu zaczniemy się bić.
Mogłam powiedzieć, że się biłam. Drugi raz w życiu…z tą samą dziewczyną. Naprawdę się nie lubiłyśmy, skoro znowu miałam tam trafić razem z nią. To było śmieszne, ale i bolesne. Jednak tylko z jednego powodu. Ciocia musiała być zawiadomiona.
Posadzili mnie na jednym z krzeseł i zamknęli kraty. To wszystko wyglądało tak bardzo sztucznie. Szkolni ochroniarze i te cele. Chcieli, aby to wszystko wyglądało przerażająco, ale tak nie było. Malutkie klitki z kratami, które były przez większość czasu puste. Trafiali do nich prawdziwi przestępcy, naprawdę!
A tak na poważnie trafiało się tu za bójki, jeśli ktoś był pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Nic specjalnego. Po prostu miało to nauczyć nas, młodych ludzi, aby nie rozrabiać. Czekano na rodziców, a potem zostawało się wpisanym do aktów.
- Davis, mamy problem.
- Hmm? – Spojrzałam na mężczyznę, który mnie tu przyprowadził.
- Twoja ciotka nie odbiera telefonów.
- I to ma być problem? – Prychnęłam.
- Jest ktoś odpowiedzialny, kto mógłby cię odebrać? Oczywiście twoja ciotka zostanie poinformowana o tym, co zrobiłaś.
Czy ktoś taki był? Większość moich przyjaciół miała teraz zajęcia. Zresztą nawet jeśliby na nich nie byli, nikt na zdrowy zmysł by mnie z nimi nie wypuścił. Nawet jedna z bliźniaczek siedziała kiedyś tutaj, aż trzy razy. Złamała aż trzy wykroczenia, za każdym razem inne.
- Znacie Nialla Horana? Tak jakby mógłby mnie odebrać, chyba.
Mówiłam dosyć cicho. Ochroniarz musiał przysunąć się bliżej. Jednak pokiwał twierdząco głową i odszedł. Nie miałam pojęcia, dlaczego akurat o nim wspomniałam. Może dlatego, że miał nieskazitelną opinie kujona? A kujony zazwyczaj są goni zaufania, prawda? Była jeszcze jedna sprawa. Mógł to zignorować, przecież mnie musiał mnie lubić. Po za tym był chory i leżał w łóżku. O czym oczywiście nie pomyślałam.
Czekałam na jakąkolwiek informacje, ale zanim to się stało suka Sussie wyszła z pomieszczenia. Nawet nie spojrzała w moją stronę, ale może to i lepiej. Był też plus, że odebrał ją brat. Nie przepadałam za jej rodzicami. Byli oschli i z wyglądu nie mili.
- Dwie godziny szybko mijają, prawda? - Otwierał moją „celę”. – Ciesz się, że przyjechał. Niektórzy siedzą tutaj kilkanaście godzin.
- Można tak? – Zdziwiłam się.
- Może to nie więzienie, ale można. – Uśmiechnął się. – Przyjaciel twojego chłopaka tego dokonał. Louis, chyba tak się nazywał.
- Tomlinson? – Zmrużyłam oczy.
- Tak, jego rodzice się na niego wkurzyli. Podobno za to kim był.
- Jak to?
- Powiedział, że jest gejem. Odcięli się od niego i nie chcieli tego słuchać. Siedział tutaj dopóki nie minął odpowiedni czas.
- Gejem?! – Prawie krzyknęłam. – Przecież on ma dziewczynę.
- Mówię to co słyszałem. Po za tym to było szmat czasu temu.
Zanim ruszyłam się z miejsca musiało to trochę potrwać. Przesłyszałam się, prawda? To było nie możliwe, Lou miał dziewczynę. Był z nią szczęśliwy i…
- Wszystko w porządku? – Niall. Przyjechał. Tutaj.
- Tak.
Może się pomylił? Może nie chodziło jemu o tego Louisa. Przecież na świecie, jest mnóstwo ludzi o takim samym nazwisku. Mają takie same dane, ale niektóre się nie zgadzają. Musiał się pomylić, bo jak inaczej to wytłumaczyć?
Nie zwracałam na niego uwagi, mój mózg był zajęty czymś innym. Po prostu usiadłam na fotelu, obok kierowcy. To wszystko było bardzo dziwne, ale i dużo zdradzało. Louis bardzo często był sam na tych wszystkich imprezach. Mówił, że ona nie może przyjść. Jednak może za tym się coś kryje? Może naprawdę był…nie, nie możliwe.
- Zoe! – Drgnęłam.
- Nie krzycz.
- Mówię do ciebie, a ty jesteś nie wiadomo gdzie… - Jego głos był inny. – Dlaczego się pobiłaś? Zadzwonili do mnie i…
- Nie musiałeś przyjeżdżać. – Prychnęłam. – Mogłam tam siedzieć i czekać.
- Dlaczego się pobiłaś? – Powtórzył pytanie.
Czy on musiał być tak irytujący? Nie zamierzałam mu odpowiadać. Zignorowałam to, co do mnie mówi. Nie musiał wszystkiego wiedzieć, prawda? A to, że mnie stamtąd odebrał…Po prostu nie musiałam tam dłużej siedzieć.
***
Po jakimś czasie, auto się zatrzymało. Otworzyłam zaspane oczy i nie dostrzegłam nic. Totalne zero. Za szybą rozciągał się las, a ja byłam zdezorientowana. Gdzie ja do cholery byłam?
Samochód był pusty, a chłopak wyparował. Wywiózł mnie tutaj, aby mnie zabić? Nie, to chyba nie to.
Próbowałam otworzyć drzwi, ale na nic. Zamknął mnie! W tamtym momencie zaczynałam panikować.
- Niall?! – Wrzasnęłam.
Tylko to nic nie dało. Mój głos rozniósł się tylko w środku, mogłam się drzeć, a on i tak by nie usłyszał. Co się działo? Nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam. Po prostu zamknęłam na chwilę oczy i już, stało się. A teraz nie wiedziałam gdzie jestem i co się ze mną dzieje.
Drgnęłam. Niall stał uśmiechnięty od ucha do ucha i stukał w szybę. Usłyszałam odmykające się zamki, a potem drzwi. Patrzyłam na niego z przerażeniem, a ten nie wiedział o co mi chodzi. SERIO?
- Musiałem coś stąd wziąć. – Wytłumaczył się.
- Z lasu?
- Nie. – Zaśmiał się. – Mam tutaj domek.
- Oh. – Tylko tyle, byłam w stanie powiedzieć. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Wolałam wymyślić straszną historyjkę z morderstwem. Co ja sobie myślałam? Przecież taki chłopak jak on nie skrzywdził by nawet muchy.
- Spałaś i nie chciałem cię obudzić.
- Chce mi się siku. – Powiedziałam jak małe dziecko.
Podał mi rękę i pomógł wyjść z auta. Kiedy moje nogi dotykały ziemi widziałam już ten domek. Nie był jedyny, a ja ich po prostu nie dostrzegłam. Stały tyłem do nas, a raczej do mnie. Zaczęliśmy iść w stronę jednego z nich. Drewniany i wielki. Ciekawe, czy brat Nialla także tutaj robił swoje imprezy.
W domu pachniało świeżym powietrzem. Czuć było ciepło dochodzące z kominka, a ściany były drewniane. To wszystko wyglądało bardzo ładnie. Inaczej niż w tych wszystkich, nowoczesnych posiadłościach. I to mi się podobało.
- Łazienka jest na końcu korytarza i w prawo.
Moje skarpetki ślizgały się po podłodze. Przez chwilę bałam się, że mogę się wywrócić. Jednak to było nieco zabawne. Znalazłam pomieszczenie o którym mówił Niall i załatwiłam swoją potrzebę. Kiedy stamtąd wyszłam usłyszałam muzykę. Dochodziła z góry. Miałam tam iść?
Wchodząc po schodach od razu trafiłam na wielkie pomieszczenie. Domyślając się mogłam stwierdzić, że był to salon. Wielkie skórzane kanapy, telewizor i barek. Stał przy nim Niall, rozmawiający przez telefon. Nie wydawał się zadowolony z tej rozmowy. Krzywił się i cały czas stukał palcami o blat. Denerwował się.
Nie chciałam mu przeszkadzać. Po prostu zdjęłam kurtkę i usiadłam na kanapie. Było mi gorąco, a nie miałam pojęcia ile tu zostaniemy.
Mój wzrok zatrzymał się na jednej ze ścian. Wisiały na niej gitara, jedna podpisana przez jakiegoś artystę. Przynajmniej mi się tak wydawało. Przecież Niall by jej sam sobie nie podpisał. Prawda? Była biała i chyba elektryczna. Nie znałam się na instrumentach. Obok niej wisiały jeszcze dwie. Jedna czarna, a druga brązowa.
- Kupiłem ją dwa lata temu, należała do Tom’a Fletchera.
- Tego z McFly? – Moje oczy się powiększyły, a on przytaknął.
- Grasz? – Mój głos rozniósł się po pomieszczeniu.
- Tak, ale nie na niej.
Usiadł obok mnie i milczał. Był jakiś dziwny, jakby zdenerwowany. Może to przez ten telefon? Byłam ciekawa o co chodzi, ale nie miałam odwagi aby spytać. Gdyby chciał, powiedziałby. Zresztą, to nie moja sprawa.
- Dlaczego zadzwoniłaś akurat po mnie?
- Hmm… - Nie spodziewałam się takiego pytania. – Nikt inny nie mógł przyjechać.
- Wiesz, że twoi rodzice i tak się o tym dowiedzą? – Spytał, a ja chciałam stamtąd wyjść. Nie chciałam rozmawiać na temat mojej rodziny.
- No.
- Nie powinnaś tego robić.
- Nie powinieneś prawić mi morałów. – Burknęłam.
- Po prostu nie chce, aby cię zawiesili.
- Dlaczego? – Spojrzałam w jego oczy. – Dlaczego nie chcesz? Możesz mieć mnie gdzieś i po prostu odwieść do domu?
- Nie. – Założył ręce.
- Odpowiedz na moje pierwsze pieprzone pytanie! – Nakazałam.
Zaczynałam się denerwować, co nie było najlepsze. On dział mi na nerwy. Po co go, o to prosiłam? Mogłam czekać, ale nie.
- Po prostu nie chce. – Wydawał się być zamieszany. – Możesz dużo zrobić, a ty pakujesz się w jakieś bójki. To nie jest właściwe.
- Przestań to w końcu mówić! Wiem co robię, okej?
- Okej.
Nastała cisza, a ja nie wiedziałam co mam robić. Chciałam wracać, ale nie miałam zamiaru jego o nic prosić. Zabrałam swoją kurtkę i zaczęłam schodzić na dół. Zrobił to samo, szedł za mną. Tylko nie zwracałam na to uwagi. Wyszłam z domu i szłam w stronę samochodu. Stał na drodze i miałam nadzieje, że idąc nią dostanę się na główną drogę.
- Zoe! – Dotknął mojego ramienia. Jak on, tak szybko się tu znalazł?!
- Czego? – Burknęłam.
- Po prostu się o ciebie martwię. Nie chce, abyś miała kłopoty. Wiesz dlaczego? – Zaprzeczyłam. – Nie uważam cię za tą wredną dziewczynę. Lubię cię.
- Lubisz mnie?
- Hmm…tak. – Zaczął się plątać. – Jesteś miła i w ogóle.
- Dzięki?
- Po prostu myślę, że nie jesteś taka jak mówią inni. Dlatego cię polubiłem, bo jesteś sobą. Nie udajesz nikogo innego. – Tłumaczył się dalej.
- W porządku. – Samochód się otworzył, a ja wchodziłam do środka. Może nie byłam aż taka zła… Odwróciłam się, a chłopak dalej stał w tym samym miejscu. Wyglądał na zakłopotanego, a jego policzki były lekko czerwone. Wyglądał uroczo.
- Też cię lubię, Niall.
Nie odpowiedział nic. Po prostu się uśmiechnął i wszedł do auta z drugiej strony. To co powiedziałam było szczere. Polubiłam go i dobrze mi się z nim rozmawiało. Co było rzadkością.
Niall’s POV
Jej słowa odbijały się w mojej głowie. Powiedziała coś, czego bym się nie spodziewał. Nigdy. A teraz siedziała obok i uśmiechała się do mnie. Była naprawdę śliczną dziewczyną. Jedną z ładniejszych, a może i najładniejszą. Jej włosy zawsze wyglądały idealnie, a makijaż był delikatny i w stonowanych kolorach. Tak, podobała mi się. Zresztą nie tylko mi. Każdy facet, oglądał się za tą dziewczyną. Nie dziwiłem się, przecież była niezwykła.
Wydawała się silna i zarozumiała. Potrafiła odpyskować każdemu i niby nie przejmowała się niczym. Wiedziałem, że jest taka tylko na zewnątrz. Ma maskę, którą boi się ściągnąć. Martwiło mnie to. Z jednej strony była delikatna i to zakrywała. Bała się, że ktoś ją skrzywdzi. Co oznaczało, że już tego doznała. A teraz chciała pokazać, że jest silna i nikt z nią nie zadrze.
- Jesteśmy. – Zatrzymałem się przed jej domem, a ona odetchnęła.
- Dziękuje i przepraszam.
- Nie ma sprawy możesz…
Zbliżyła się do mnie, a ja się odwróciłem. Jej usta natchnęły się na moje. Miała miętowy oddech, a jej wargi były delikatne. Pocałowała mnie, a ja nie potrafiłem się ruszyć. Serce zabiło mi mocniej, a ona nie przestawała. Delikatnie przegryzłem jej wargę, a na jej ustach pojawił się uśmieszek. Nie trwało to długo. Oderwała się ode mnie i po prostu wyszła z auta zostawiając mnie samego. Byłem zamieszany.

~~
Macie już jakieś opinie, co bohaterów? Kogo lubicie, albo nie? :)
Zostawicie komentarz i dajcie mi wsparcie :)
Zapraszam również na wattpada, gdzie możecie dodać się do obserwatorów ;)
Kolejny rozdział w piątek 13.

7 komentarzy:

  1. Ja uwielbiam postać Nialla. Ma takie dobre serduszko i potrafi dostrzec coś pozytywnego w dziewczynie, którą wszyscy uważają za wredną. Fajna z nich para, taka kontrastowa. Czuje jednak, że Zoe trochę złagodnieje przy Niallu, ma na nią bardzo dobry wpływ. Teraz tylko czekam na jakieś wątki z Zaynem, jego cały czas nie mogę rozgryźć :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdzial :) juz sie nie moge doczekac kolejnego :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie polubiłam postaci Zayna i Lou ... Wydaje mi się, że Lou naprawdę jest gejem.
    Zoe przy Niallu staje się inna. Ma na nią dobry wpływ. xd
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  4. Urocze zakończenie <3 Idealnie do siebie pasują ;p
    Kiedy w opowiadaniu pojawi się Harry?

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podoba twój blog :) Masz talent.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super :)
    Moim zdaniem Zoe czuje coś więcej do Niall'a , a on do niej, ten pocałunek, MEGA :D
    Uważam ze Lou jest serio gejem i myśle ze Zayn tez nim jest i sa razem,a ja oszukują :/
    Uwielbiam postać Niall'a ,jest taki spokojny,nieśmiały i w ogóle ,ale taki słodki -tez go takiego chce :**

    OdpowiedzUsuń