niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 19

Zoe’s POV
Wróciłam do domu nad ranem, przegadując wcześniej całą noc z Niallem. Ceniłam to, że w dalszym ciągu mnie wspierał, chociaż na jego miejscu już dawno poddałabym się. Byłam nieznośna, samolubna i zdecydowanie nie najmilsza. Jednak jemu to nie przeszkadzało.
Byłam ciekawa, co się teraz ze mną stanie. Moja ciotka nie miała do mnie żadnych praw – tylko jej siostra mogła mnie wychowywać. Nie lubiłam mówić o niej jako swojej matce. Nie była nią, skoro przestała się mną interesować. Tak naprawdę nie wiedziałam, co się z nią dzieje. I, szczerze mówiąc, mnie to nie interesowało.
Usłyszałam, jak w drzwiach ktoś przekręca klucz. Nie chciałam z nikim rozmawiać, więc wyłączyłam telewizor i wstałam z kanapy. Miałam udać się do swojego pokoju, ale zanim to nastąpiło przede mną stanęła ciotka z zupełnie obcym mi mężczyzną. Był wysokim brunetem, musiał być w wieku mojego wujka, jednak wyglądał o wiele lepiej. Miał na twarzy lekki zarost, na sobie czarny garnitur, a w ręku trzymał teczkę tego samego koloru. Nie miałam pojęcia, kim jest, ale zdecydowanie nie podobało mi się to, jak na mnie patrzy. Zdawałam sobie sprawę z tego, że wyglądam jak siedem nieszczęść. Moje włosy zapewne odstawały w każdym możliwym kierunku, zaś pod oczami miałam wielkie wory od nieprzespanych nocy.
– Dzień dobry. – Skądś znałam jego głos. Przyjrzałam mu się jeszcze raz, ale naprawdę widziałam go pierwszy raz na oczy.
– Co ty tu robisz? – Ciotka najwyraźniej była podirytowana. Zupełnie tak, jakbym przyłapała ją na zdradzie. A może... Nie, to było nie możliwe. Ten człowiek nie mógłby być jej kochankiem. – Dlaczego opuszczasz szkołę?
– Nie mogłam do niej iść, źle się czułam – powiedziałam cicho. Ale już sobie stąd idę.
Ostatni raz spojrzałam na tajemniczego mężczyznę i skierowałam się w stronę schodów. Oni nadal stali w tej samej pozycji, odprowadzając mnie wzrokiem. Czułam się dziwnie, ale nic nie mówiłam. Gdy doszłam pod same drzwi, przypomniało mi się, że zostawiłam swój telefon na dole. Chciałam po niego wrócić, ale stając na pierwszym schodku, usłyszałam coś, czego raczej nie powinnam się dowiedzieć.
– Przepraszam. Byłam pewna, że będzie w szkole.
–Nic się nie stało… Poza tym cieszę się, że w końcu mogłem ją zobaczyć.
Wróciłam do siebie, nie mogąc zrozumieć, kim był ten człowiek.

****

Czułam się lepiej, udało mi się przespać kilka godzin. Jednak to nadal było zbyt mało, aby postawić mnie całkowicie na nogi. Poranek był ciepły i słoneczny. Mieliśmy cudowną pogodę, a musieliśmy siedzieć w szkolnych murach – niesprawiedliwe. Po wyjściu z samochodu Alyssy od razu zauważyłam bliźniaczki, które najwidoczniej się kłóciły. Obie miały dziwne miny, a kiedy do nich podeszłam, wyglądały na speszone.
– Coś się stało? – spytałam obie.
– Uznajmy, że mamy już siebie dość – powiedziała Liz.
– Nie gadaj głupot, ty i tak więcej czasu spędzasz z ojcem.
– Więc tu tkwi problem. – Uśmiechnęłam się.
– Problem jest w tym, że Sarah nie chcę iść na jego ślub. Dalej trzyma stronę mamy.
– Zdradził ją – jęknęła Sarah.
– Proszę, Zoe! – Liz spojrzała na mnie błagalnie. – Namów ją, aby tam przyszła.
– Nigdzie nie idę. – Jedna z bliźniaczek ruszyła przed siebie, a my zostałyśmy same.
– Tak w ogóle ty także masz zaproszenie. – Liz wyjęła z torby białą kopertę. – Nie przeraź się datą, jego narzeczona chciała, aby ślub odbył się jak najszybciej.
– Nawet ich nie znam – odpowiedziałam zakłopotana.
– Nasi przyjaciele to jego przyjaciele. – Uśmiechnęła się. – Poza tym im więcej będzie znajomych twarzy, tym większa szansa, że Sarah przyjdzie.
–Postaram się z nią porozmawiać… Wiesz, aby zmieniła zdanie.
– O ile zastaniesz ją w domu, ostatnio jej nie mam jej tam zbyt często.
– Czyżby Harry?
– Jest w niego zapatrzona jak w obrazek. – Westchnęła. – Nie przepadam za nim. Czuję, że ich znajomość nie przyniesie nic dobrego.

Niall’s POV
Musiałem wyrwać się z domu, a najlepszym rozwiązaniem było pojechać na wyścigi. Oderwać się od codzienności i zapomnieć o bożym świecie. Oczywiście nie musiałem od razu się ścigać. Po prostu zamierzałem tam pojechać i zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie przejmowałem się obecnością Harry’ego, który na pewno tam zagości. On nie opuszczał żadnego takiego spotkania, ale to mnie nie dziwiło.
Na miejsce dojechałem przed godziną jedenastą. Postawiłem motor obok innych i zacząłem iść w stronę tłumu ludzi. Dookoła rozbrzmiewała głośna muzyka, która wydobywała się z aut nieznajomych mi mężczyzn. Niektórzy z nich mieli alkohol w ręku, a inni palili papierosy. Wszystko to wyglądało na wielką imprezę na świeżym powietrzu.
– Niall! – Poczułem, jak dookoła mojego ciała zaciskają się czyjeś ręce. Louis objął mnie z całej siły, oblewając przy tym piwem. Po jego minie mogłem dostrzec, że się dobrze bawi.
– Cześć. – Uśmiechnąłem się do chłopaka. – Nie miałem pojęcia, że tu będziesz.
– Ja też nie – odparł radośnie. – Zamierzasz przywitać się z Zoe?
Na dźwięk jej imienia po moim ciele przeszły ciarki. Nie miałem pojęcia, że też tu jest. Louis zaśmiał się, widząc moją minę. Zapewne wyglądałem jak totalny idiota. Jednak nie skomentował tego. Po prostu pokierował mnie w stronę tłumu ludzi. Kiedy przedostaliśmy się przez tańczące dziewczyny, dostrzegłem drewniany stolik, przy którym siedziała roześmiana Zoe. Spojrzała w moją stronę i pomachała. Podszedłem do niej i – jak na przyjaciela przystało – grzecznie się przywitałem. Ona zrobiła to samo, a przynajmniej się starała. Usiadłem obok niej, a nasze uda zaczęły się stykać. Rosło we mnie napięcie, którego nie do końca rozumiałem.
– Dobrze, że jesteś – szepnęła do mojego ucha.
– Tak właściwie, co tu robisz?
– Czekałam na ciebie – odpowiedziała, patrząc przed siebie. – A teraz możemy jechać.
– Jechać? Dokąd? – Nie do końca wiedziałem, o czym ona mówi.
– Pokaże ci, Niall. – Jej dłoń zetknęła się z moją, a ja nie protestowałem. Zamierzałem pójść za nią tam, gdzie mnie zaprowadzi.

****

Przed nami rozciągał się piękny widok. Ciemne niebo i miliony światełek, które się świeciły. Miasto nocą było niesamowite. Na co dzień miało mnóstwo energii, a kiedy zachodziło słońce, ono także się uspokajało. Zasypiało na kilkanaście godzin, aby potem znów mogło funkcjonować.
Zoe siedziała obok mnie, a jej głowa spoczywała na moim ramieniu. Wyglądała na skupioną nad swoimi myślami. Nie odzywała się ani słowem od kilkunastu minut, ale mi to nie przeszkadzało. Wiedziałem, że muszę dać jej czas, aby odetchnąć.
– Wszystko się ułoży, prawda? – spytała nagle.
– Może nie tak jak chcemy, ale tak. Ułoży się.
– Jakoś nie potrafię myśleć tak jak ty. Zawsze wszystko widzę w czarnym scenariuszu, co nie jest najlepsze.
– Musisz uwierzyć, że będzie dobrze.
– Tak – powiedziała ledwo słyszalnie, a jej malutka dłoń znalazła się na moim udzie. Ścisnąłem ją dodając jej otuchy i nieco się zdziwiłem. Była zimna jak lód.

– Dlaczego nie mówisz, że jest ci zimno? – spytałem, odsuwając się od niej. Patrzyła na mnie zdezorientowana, ale kiedy zdjąłem bluzę, na jej twarzy pojawił się malutki uśmiech. Nałożyła szary materiał na siebie i zapięła się pod samą szyją.
– Mówiłam ci, że jesteś wspaniały? – Jej uśmiech sprawiał mi wiele radości. Patrzyła się na mnie, a w jej oczach mogłem dostrzec malutką iskierkę, która płonęła.
– No nie wiem. – Wzruszyłem ramionami. – A jestem?
– Trudno stwierdzić. – Zaśmiała się. – Musisz się lepiej postarać, a wtedy ci odpowiem.
– Daj przykład, a to zrobię.
– Sam coś wymyśl. – Prychnęła. – Coś, czego bym się nie spodziewała.
Na myśl przychodziły mi różne myśli, a zwłaszcza ta, aby ją pocałować. Jednak to nie był najlepszy pomysł – nie na to się umawialiśmy. Patrzyła na mnie z uśmiechem, a ja nadal kombinowałem, w jaki sposób mam się oprzeć jej wspaniałym ustom.
–Niall – zwróciła się do mnie, zniecierpliwiona. – Intensywnie myślisz.
– Tak. – Zaśmiałem się. – Dasz się zaprosić na kolację? Jutro.
–Ehm… – Najwidoczniej była zaskoczona, a ja speszony. Mogłem wymyśleć coś o wiele bardziej kreatywnego, ale ona… – Bądź po mnie o siódmej.
– Zgodziłaś się? – spytałem z niedowierzaniem.
– Tak, Niall. – Jej dłoń dotknęła mojego policzka, a na jej twarzy widniał wielki uśmiech. – I możesz nawet nazwać to randką.
– Zaraz, zaraz. – Odsunąłem się od niej na bezpieczną odległość. Nie chciałem, aby coś głupiego przyszło mi do głowy. – Niedawno mówiłaś o tym wszystkim, a teraz…
– Skoro nie chcesz…
–Chcę – powiedziałem szybko. – Tylko nie rozumiem twojej nagłej zmiany zdania.
– Powiedzmy, że próbuję się z tym wszystkim uporać. Chcę ci zaufać, ale nie chcę dawać ci złudnej nadziei. – Uśmiechnęła się nieśmiało. – A poza tym dawno nie byłam na prawdziwej kolacji.

****

Kolejny dzień był strasznie dziwny. W moim życiu roiło się od niespodzianek i spotkań, o których nawet by mi się nie śniło. Przygotowywałem się do kolacji, na którą miałem zabrać Zoe, a obok mnie stał Harry. Tak – ten sam Harry. Był uśmiechnięty od ucha do ucha, a w ustach trzymał kabanosa.
Miałem dosyć jego towarzystwa, ale musiałem pogodzić się z tym, że jego nie dało się wygonić. Zwłaszcza, że czekał na mojego brata. O dziwo zaczęli się kumplować, czy jak to można nazywać.
– Nie rozumiem, na co ty czekasz – powiedział otwarcie Styles. – Ta laska powinna być już twoja, a ty bawisz się z nią w kotka i myszkę.
– Nic nie wiesz – wybełkotałem.
Założyłem białą koszulę, którą ostrożnie zapiąłem. Nie zamierzałem się stroić w garnitur, ale nie chciałem wyglądać jak Harry... Im więcej myślałem o moim ubiorze, tym bardziej siebie nie rozumiałem. Przejmowałem się takimi błahostkami, które zazwyczaj były ważne tylko dla dziewczyn.
– Wiem sporo. – Uśmiechnął się tajemniczo. – Lecisz na nią, a ona na ciebie. W czym problem, aby ją przelecieć?
– Nie jestem taki jak ty – mruknąłem pod nosem.
– Jaki? – Zaśmiał się. – Jesteś o wiele gorszy, Niall. Przeleciałeś moją laskę, a potem zrobiłeś z niej kalekę.
Miałem dość. Odwróciłem się do niego i dłońmi przyparłem do najbliższej ściany. Jego ciało zawisło w powietrzu, a ja miałem gdzieś, czy zrobię mu krzywdę. Skrzywił się, ale na jego twarzy nadal widniał ten uśmieszek, którego tak nienawidziłem.
– Skończysz?! – wrzasnąłem. – To było dawno i nie masz prawa tego wyciągać!
– Nie interesuje cię, gdzie jest, co robi? – spytał cicho. – Jesteś zwykłym tchórzem, Niall. Może czujesz coś do tej Zoe, ale to, co się stało wtedy, na wyścigu, nie da ci żyć… Już nie daje. Tamta dziewczyna zniszczy ci życie, tak jak ty zrobiłeś to jej.
Emocje wzięły górę. Odsunąłem jedną dłoń i zacisnąłem ją w pięść. Odbiła się od jego twarzy raz, a potem drugi. Próbował się bronić, szarpał się. Nie rozumiałem, co mną kieruje, ale to po prostu ze mnie wylatywało. Cała złość, którą kumulowałem w sobie przez te wszystkie lata – uwalniała się. Poczułem, jak upadam na podłogę. Harry znalazł się nade mną, a moje ręce przytrzymywał swoimi. Na jego twarzy widniała krew, a jego klatka piersiowa unosiła się i upadła.
– Otrząśnij się! – darł się nad moim uchem. – Zawsze będziesz Niallem, który się ściga. Nic tego nie zmieni, nawet twoje pieprzone włosy!
– Nie jestem taki jak wcześniej – syknąłem.
Na twarzy Harry’ego widniała złość. Nie rozumiałem tego. Skoro był wkurzony, to po co nadal ze mną rozmawiał. Mógł wyjść i dać sobie spokój. Jednak zamiast tego poczułem pieczenie na mojej wardze. Jego pięść odbiła się od mojej twarzy, zostawiając ślad.
– Oddaję. – Uśmiechnął się.
– To nie jest śmieszne. – Wstałem razem z nim, już nieco spokojniejszy. – Raczej żałosne.
– Żałosny to jesteś ty.
– Po co zaczynałeś?
– Dobra, może faktycznie powinniśmy to zakończyć. – Westchnął. – Koniec wspominania tego, co było?
Nie miałem ochoty na dalsze bójki. Chciałem to zakończyć i mieć spokój – chociaż od niego jednego.
– Zgoda. – Podałem mu zakrwawioną dłoń, a on zrobił to samo.
– Teraz zajmiemy się Zoe. – Uśmiechnął się od ucha do ucha. – Musisz ją jakoś do siebie przekonać, ale najpierw potrzebujemy lodu na nasze niewyparzone gęby.
– Niech ci będzie.

Zoe’s POV
Po raz pierwszy przed spotkaniem z Niallem byłam zdenerwowana. Nie miałam pojęcia, dokąd mnie zabierze i jak to wszystko będzie wyglądać. Naprawdę się stresowałam. Co sobie pomyśli, jak tylko mnie ujrzy? Czy mu się spodobam?
Miałam na sobie czerwoną sukienkę, którą pożyczyła mi Liz, i ulubione szpilki Sarah. Moje włosy układały się w lekkie fale, a na paznokciach miałam przezroczysty lakier. Miałam nadzieję, że zrobię na nim wrażenie i będzie miło zaskoczony.
Równo o siódmej czarny samochód podjechał pod mój dom, a ja zaczęłam chodzić w kółko. Byłam ciekawa, jak Niall będzie wyglądać i jak mnie przywita. Kiedy do drzwi dobiegł dzwonek, moje zdenerwowanie sięgnęło zenitu. Byłam podekscytowana i przejęta równocześnie. Nie powinnam taka być. Chciałam wyglądać tak jakby mnie to nie obchodziło. To była zwykła kolacja z przyjacielem. Tylko czy to było takie proste?
– Cześć, jesteś punktualnie… – zaczęłam mówić, otwierając drzwi. Jednak zamiast Nialla przede mną stała obca kobieta i policjant.
– Dzień dobry. – Uśmiechnęła się kobieta, która była ubrana w szary garnitur. Jej czarne włosy były związane w idealnego koka, a w ręku trzymała teczkę. – Ty jesteś Zoe, prawda?
– Przepraszam, ale czy my się znamy? – spytałam, zerkając na mężczyznę obok. Uśmiechnął się do mnie, a ja byłam przerażona.
– Jestem kuratorem sądowym – powiedziała otwarcie, a ja zamarłam. – Chciałabym porozmawiać z twoją ciocią.
– O czym? – spytałam drżącym głosem. – Co chcecie zrobić?
– Spokojnie. – Mężczyzna zwrócił się do mnie, ale to nie pomogło. Jak mogłam być spokojna w takiej chwili? Przed moimi drzwiami stała kuratorka, a z nią policja. Mogli mnie stąd zabrać bez żadnego pytania. Przecież ciotka nie miała do mnie żadnych praw, a matka się mną nie interesowała. Oni nie mogli na to pozwolić i za pewne chcieli mnie stąd zabrać do jakiegoś ośrodka.
Moje serce biło jak oszalałe. Odeszłam od nich, zostawiając otwarte drzwi. Szłam w stronę gabinetu wujka, gdzie zapewne przesiadywał. Ciotka była poza miastem, co jeszcze bardziej mnie martwiło. Nie było jej w sytuacji, w której najbardziej była potrzebna.
– Dzień dobry. – Kobieta w mgnieniu oka znalazła się obok mnie. Usiadła naprzeciwko wujka, który był zamieszany i nie do końca wiedział, co się dzieje, zresztą tak jak ja. – Nazywam się…
Zaczęłam ciężko oddychać i przestałam kogokolwiek słuchać. Stałam i wpatrywałam się w białą ścianę, która miała mnie uspokoić. Jednak zamiast tego mój strach był jeszcze większy.
Usłyszałam kolejny dzwonek do drzwi, ale nie chciałam ich otwierać. Tylko że jedyna osoba poza mną, która mogła to zrobić, była zajęta rozmową z panią kurator i policjantem. Na drżących nogach skierowałam się w stronę drzwi. Czy chciałam je otwierać? Nie. Ale nie miałam wyjścia. Pociągnęłam za klamkę i tym razem stała przede mną oczekiwana osoba – Niall.
– Przepraszam, że to tak długo trwało, ale utknąłem w korku – powiedział szybko.
– Nic się nie stało.
Oboje weszliśmy do środka, nie mówiąc absolutnie nic. W głowie układałam sobie formułkę, w której ma się znajdować informacja, że z naszej randki nici. Było mi przykro z tego powodu, ale bardziej bałam się reakcji Nialla. Wiedziałam, że zależy mu na tym wyjściu.
Usiadłam przy stole i wpatrywałam się w jego idealny wygląd. Śledziłam całą jego posturę, aż dotarłam do twarzy. Przy jego wardze znajdował się siniak. Skóra w tym miejscu była napuchnięta i wyglądała nieciekawie. Podeszłam do niego i z przerażeniem spojrzałam w jego oczy. Jednak on tylko spuścił wzrok.
– Od razu powiem, że to nic takiego – powiedział, spodziewając się pytania.
– Kto ci to zrobił?
– Przyjaciel. – Uśmiechnął się, zadowolony.
–Zoe. – Głos wujka sprowadził mnie na ziemię. Stał w wejściu do kuchni, a razem z nim pani kurator. Za nimi, gdzieś daleko, policjant. Miałam wrażenie, że przyszedł tu tylko robić za przyzwoitkę. Nie odzywał się za wiele, a jego mina mówiła sama za siebie. Była mu obojętna ta cała sytuacja. – Musimy porozmawiać.
Blondyn spojrzał na mnie pytająco, a ja nie wiedziałam, co mam zrobić. Miałam wyprosić chłopaka, który miał mnie zabrać na randkę? Nawet jego nie uprzedziłam – nie miałam kiedy.
– Przepraszam, ale będziemy musieli to przełożyć – powiedziałam niechętnie. – Odezwę się do ciebie, dobrze?
Stał i wpatrywał się we mnie, nic nie rozumiejąc. Jednak kiedy do policjant wszedł do pomieszczenia, on przytaknął, opuszczając dom. Nie chciałam, aby wychodził, ale nie miałam innego wyjścia. Odszedł i nie zadawał żadnych pytań, za co byłam mu wdzięczna.
Wszyscy zajęliśmy miejsca przy stole. Pani kurator zaczęła wyciągać papiery ze swojej teczki, a ja się niecierpliwiłam. Chciałam mieć to już za sobą, ale ona to przeciągała.
– Twoja sytuacja jest ciężka – powiedziała otwarcie. – Wszyscy dobrze wiemy, że adopcja dokonana przez twoją rodzinę jest nieważna.
Byłam spanikowana, denerwowałam się z każdym wypowiedzianym przez nią słowem. Bałam się tego, co będzie dalej.
– Powinniśmy cię stąd zabrać i umieścić w ośrodku wychowawczym lub w rodzinie zastępczej do chwili przyznania ci prawnego opiekuna.
– To na co czekacie? – spytałam zdenerwowana. – Mam się już pakować?
– Może zaczekasz na to, co dalej ci powiem? – powiedziała, zirytowana. – Z powodu twojej przeszłości nie zrobimy tego. Powiedzmy, że masz mały przywilej.
Odetchnęłam z ulgą. Jednak po jej minie mogłam stwierdzić, że coś jest nie tak.
– Jest jakiś haczyk, prawda?
– Musisz uczęszczać na terapie, chodzić regularnie do szkoły i stawić się na procesie przeciwko twojemu ojczymowi.
– Jeszcze go nie zamknęli?
– Potrzebne są twoje ponowne zeznania, Zoe – wtrącił się wujek.
– Jakie zeznania? – Wstałam ze swojego miejsca. – Nachodził mnie, nękał, a wcześniej się nade mną wyżywał. Jakich zeznań jeszcze potrzebujecie?
– Uspokój się. – Kuratorka próbowała to wszystko załagodzić.
– Nie – powiedziałam ostro. – Zeznałam już wystarczająco dużo, aby go zamknęli i nie będę chodziła na terapię, bo to tylko pogorszy sprawę.
–Zoe… – Wujek próbował mnie uspokoić.
– Twój ojciec złożył papiery do sądu, które dadzą mu prawa do opieki nad tobą, ale to trochę potrwa, zanim cokolwiek będzie wiadomo. – Mężczyzna w mundurze odezwał się po raz pierwszy. Niepotrzebnie. Nie to chciałam usłyszeć.
– Słucham? – Moja oczy były pełne łez. Nie chciałam w to uwierzyć. Obcy człowiek mówił mi, że mam ojca, który chcę się mną zająć zaś rodzina, a moja prawdziwa rodzina milczy. – Dlaczego nikt mi nic nie powiedział?!
– Twoja ciotka miała wrócić i z tobą porozmawiać.
Zaczęłam stamtąd wychodzić. Czułam się jak w wariatkowie. Wszyscy mówili mi, co i jak mam robić. Dyktowali mi warunki, których nie mogłam spełnić.
– Masz dwadzieścia cztery godziny, aby podjąć właściwą decyzję – powiedziała ostro kobieta. – Zgodzisz się na moje warunki albo będziesz tułać się po ośrodkach.
Nawet się nie odwróciłam. Poszłam do swojego pokoju, zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko. W tamtej chwili nie wiedziałam, kim jestem i gdzie jest moje miejsce. Nie chciałam w tym wszystkim tkwić. Miałam nadzieję, że to tylko zły sen, a ja kiedyś się z niego obudzę.


**
Strasznie was przepraszam za zwłokę z rozdziałem, ale były małe problemy.

Ktoś chce dostać dedykacje w następnym rozdziale? Pisać!
Do piątku (mam nadzieję :) )

+ Zapraszam na moje dugie ff, które piszę z Patrycją :) AVALANCHE Oczywiście dostępne na wattpadzie w moich książkach :)


 Ps. ROZDZIAŁ 20 BĘDZIE PEŁEN EMOCJI :D

SPOJLER: "Nie żałowałam – to nie było odpowiednie słowo. Byłam skulona w kłębek, a moje ciało nadal było przykryte tylko ręcznikiem. Nie zawracałam sobie głowy, aby się ubierać lub wstawać z tego miejsca. Może też nie czułam się na siłach, aby spojrzeć na Nialla. Było mi przykro, że doświadczył tego czegoś na własnej skórze. "

4 komentarze:

  1. Super rozdział :)
    Mam nadzieje ze Zoe podejmie dobra decyzje :)
    Ciekawe co z Niallem,co myśli o tym wszystkim,o odwołaniu randki, żeby się tylko nie obraził na nia,przecież to nie była jej wina :/
    Życze weny i do następnego :* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. +Swietny spojler, już się nie mogę doczekać 20 ^^

      Usuń
  2. Ah, już tak się cieszyłam na tę ich randkę, a tu taki klops... No cóż, mam nadzieję, że jeszcze wszystko się ułoży. Może ten ojciec Zoe okaże się być w porządku facetem? Chociaż przeczuwam w kościach, że nie będzie tak kolorowo xD Jestem bardzo niecierpliwa i chcę nowy rozdział, już, teraz, zaraz! :D

    OdpowiedzUsuń