Beta: Florence
Zoe’s POV
Siedziałam w pokoju z zapaloną lampką. Było po drugiej w nocy,
rozważałam wcielenie w życie mojego planu. Nie było to do końca rozsądne, ale
inaczej nie potrafiłam.
Wstałam z łóżka i rozejrzałam się po pokoju. Musiałam się z nim
rozstać, ale miałam nadzieję, że tylko na kilka dni. To miało mi pomóc w
sprawach, które ostatnio wywróciło moje życie do góry nogami.
Wyciągnęłam z szafy czarną torbę, rozsunęłam ją najciszej, jak
potrafiłam, i ustawiłam na środku łóżka. Zaczęłam zbierać kosmetyki, które
wrzuciłam do malutkiej kosmetyczki. Kolejne były ubrania, których nie było zbyt
wiele. Nie chciałam, aby torba była nie wiadomo jak wypchana. Potrzebowałam
rzeczy tylko na kilka dni – potem zamierzałam wrócić.
Nałożyłam na siebie czarną kurtkę oraz beanie w tym samym kolorze.
Czułam się dziwnie z myślą, że uciekam z domu, nie byłam z tych dziewczyn,
które buntują się, aby postawić na swoim. A może byłam? Chciałam tylko zostać
tu na stałe, bez żadnych wizyt u specjalisty. Nie potrzebowałam tego – a tym
bardziej nie miałam potrzeby poznania swojego „prawdziwego ojca”. Można powiedzieć,
że nim gardziłam. Nagle przypomniał sobie o istnieniu córki, a gdzie był
wcześniej? Nie chciałam poznawać prawdy – chciałam tylko spokoju, którego mi
brakowało.
Wyszłam z pokoju, zarzucając torbę na ramię. Miałam nadzieję, że nie
zbudzę wujka – poza nami nikogo innego nie było. Alyssa pod nieobecność ciotki rzadko
bywała w domu. Wolała imprezować i nocować u koleżanek. Zaś sama ciotka zapisała
mnie na terapię, która miała odbyć się dzisiaj, a potem wyjechała. Nie było jej
już cztery dni, a ja miałam dość. Skoro ona uciekała od problemów, dlaczego i ja
nie mogłam?
Wyszłam z domu niezauważona, przed budynkiem czekał już na mnie
samochód. Torbę wrzuciłam na tył auta, a sama usiadłam obok kierowcy.
– Nie wierzę, że to robię. – Niall przywitał mnie z powagą, a ja
miałam ochotę się roześmiać. Był strasznie ponury i zdenerwowany.
– Też cię miło widzieć – powiedziałam, zapinając pas. – Gotowy?
– Nie – burknął pod nosem. – I nigdy nie będę.
Ruszył, a ja odetchnęłam z ulgą. Bałam się, że się rozmyślił. Wtedy
musiałabym poprosić kogoś innego, a naprawdę nie chciałam tego robić. Chciałam
oderwać się od tego wszystkiego właśnie z Niallem.
***
– Jesteśmy na miejscu, możesz wstawać. – Słyszałam nad sobą głos
Nialla, jednak nie miałam ochoty otwierać zaspanych oczu. Nie teraz, kiedy tak
dobrze mi się spało. – Czujesz to świeże powietrze?
–Czuję, jak coś śmierdzi – wybełkotałam pod nosem.
– To świeże powietrze.
– Myślałam, że świeże powietrze pachnie. – Skrzywiłam się. – Gdzie my
jesteśmy, Niall?
Otworzyłam oczy, a przed nimi dostrzegłam kompletną pustkę. Wyszłam z
samochodu, który od dłuższego czasu był otwarty, i stanęłam na czyjejś
posiadłości. Przed nami był mały drewniany domek, który ktoś zaniedbał.
– Ile spałam? – zwróciłam się do uśmiechniętego blondyna. – Cofnęliśmy
się w czasie czy co?
– To jest domek Liama, dostał go w spadku. Należał do jego dziadków i
jest jakieś dwie godziny drogi od miasta. Do najbliższego sklepu jest osiem
kilometrów, a z zasięgiem jest duży problem. – Zaczął tłumaczyć jak małemu
dziecku. Jednym słowem: Niall wywiózł mnie na wieś.
– Cudownie – powiedziałam sarkastycznie. – Ale lepsze to niż nic,
prawda?
– Otóż to. – Zaśmiał się.
Weszliśmy do babcinego domku, a ja od razu poczułam nieprzyjemny
zapach. W środku pachniało rozkładanymi substancjami. Jednak, jak stwierdził
Niall, tak właśnie pachniał dom, który miał w sobie legendę. Nie za bardzo rozumiałam
blondyna, ale nie zamierzałam się wdrążać. Postanowiłam, że sama zwiedzę domek
i troszkę się rozejrzę. Miał małą, ale przyjazną kuchnie, w której stał stół i
cztery krzesła. Pomieszczenie było jasne, a na jednej ze ścian wisiał Liam –
dosłownie. Zdjęcie jego rodziny było w honorowym miejscu. Pokój obok pełnił
funkcje salonu. Przez mały korytarzyk można było przejść do dwóch pokoi oraz
toalety. Były to skromne pomieszczenia, ale na pewno zadowalały poprzednich
właścicieli.
– I jak ci się podoba? – Na dźwięk głosu Nialla drgnęłam.
– W porządku. – Uśmiechnęłam się. – Liam zgodził się pożyczyć ci
klucze, wiedząc, że ja tu będę?
– Tak – przytaknął. – Wiedział, że to jest dla mnie ważne.
– Ważne – powtórzyłam jego słowo. – W twoich ustach brzmi to poważnie.
– A jak ma brzmieć? – Usiadł na łóżku, które lekko ugięło się pod jego
ciężarem. Patrzył na mnie w uroczy sposób i próbował przyciągnąć mnie na swoją
stronę. Chciał, abym czuła się winna. – To jest poważna sprawa, Zoe. Uciekasz
od tego wszystkiego, a ja ci w tym pomagam. To może mieć poważne konsekwencje.
– Robię to, bo nie chcę przeżyć kolejnego rozczarowania. Nie zniosę
tego – powiedziałam cicho. – I tu nie chodzi tylko o mnie, Niall. Chodzi o
wszystkich dookoła, którzy mnie okłamują. Łatwiej jest ukrywać to wszystko, niż
po prostu powiedzieć prawdę, która może nas zniszczyć. Tylko potem i tak wszystko
wychodzi na jaw.
Chłopak nic nie odpowiedział. Podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło,
dodając otuchy – tego potrzebowałam.
Cały dzień spędzony z Niallem był wspaniały. Nawet jeśli opierał się
głównie na ciszy i krótkiej rozmowie. Moje myśli odpoczęły, a wraz z nimi ja.
Nie wiem, jak on to robił, ale z każdą godziną czułam, że mogę dać radę.
Chciałam postawić się temu wszystkiemu i pokazać, że nie jestem słaba. Jednak
zanim miało to nastąpić, musiałam oddalić się od tego na odpowiednią odległość,
a do tego potrzebowałam więcej czasu.
Niall’s POV
Trudno powiedzieć, że popierałem jej pomysł. Na początku stanowczo
zaprzeczałem, ale kiedy powiedziała, że zrobi to tak czy siak – zmieniłem
zdanie. Nie chciałem, aby Zoe błąkała się sama z dala od domu. Pomogłem jej,
ale nie do końca według jej planu. Ona nie poinformowała nikogo – po prostu
uciekła z domu, zaś ja oświeciłem jej ciotkę. Nie mogłem pozwolić na to, aby szukał
jej sztab policji. Chciałem, aby to wszystko było krótkim odpoczynkiem. Miała
odpocząć od tego wszystkiego, a ja miałem jej w tym pomóc.
Do końca nie rozumiałem, co dzieje się w jej życiu, ale zdecydowanie
nie chciałem, aby przez to przechodziła. Widziałem, że jest tym zmęczona i nie
daje rady. Nie przyznawała się do tego. Udawała, że wszystko jest w porządku, a
tak naprawdę rozsadzało ją od środka. Miałem nadzieję, że to wszystko szybko
się zakończy, a ona w końcu będzie mogła być szczęśliwa.
Stałem oparty o blat kuchenny. Byłem w samych spodenkach, przed chwilą
wyszedłem spod prysznica. Moje włosy były jeszcze mokre od wody, chociaż
próbowałem je wysuszyć dłońmi. Nagle w całym pomieszczeniu zaczęły migotać
światła, aż do chwili, kiedy wszystko zgasło. Za bardzo nie wiedziałem, co się
stało, ale sądząc po odgłosie – wywaliło korki.
– Niall! – Usłyszałem Zoe. Jej głos dochodził z łazienki, gdzie zapewne
brała prysznic. – Niall!
Po omacku szukałem własnej komórki, aby oświetlić swoją drogę, ale
nadaremno. Nie było jej w pobliżu, więc zacząłem iść, trzymając się ścian. Nie
znałem tego mieszkania jak własnej kieszeni, więc to było nieco trudne – zwłaszcza
w ciemnościach, które tutaj panowały.
Przez chwilę zastanawiałem się, czy mam wejść bez pukania. Jednak
słysząc szloch dziewczyny, otworzyłem drzwi i po prostu wszedłem. Siedziała na podłodze,
a jej ciało było przykryte ręcznikiem.
– Już dobrze. – Kucnąłem obok. – To tylko światła.
– Światła? – spytała ochrypłym głosem.
– Tak, Zoe. – Jej drobne ciało w mgnieniu oka znalazło się na moich
kolanach. Wtuliła się we mnie niczym dziecko, czułem, jak cała się trzęsie. –
Nic się nie dzieje, jestem tutaj.
– Jestem tylko przewrażliwiona – powiedziała jakby do siebie.
Przytuliłem ją, czując wodę kapiącą z jej włosów, która po chwili zaczęła
spływać po moim ciele.
– Zaniosę cię do łóżka, dobrze? – spytałem, a ona lekko przytaknęła.
Wstałem, podnosząc jej ciało, i skierowałem się do pierwszego, lepszego pokoju.
Odszukałem łóżko i położyłem ją na miękkiej pościeli. Chciałem odejść, ale ona
mi na to nie pozwoliła. Złapała mnie za rękę i kurczowo się jej trzymała.
– Nie odchodź, proszę. – Po jej głosie mogłem dostrzec, że nadal
płacze. Tylko że teraz płacz był cichy. Chciałem ją pocałować, chciałem dodać
otuchy. Zbliżyłem się do niej, a moje usta lekko musnęły ją w czoło, ale na tym
się nie skończyło. Zoe podniosła się nieco wyżej, a jej usta złączyły się z
moimi. Mieliśmy się więcej nie całować, mieliśmy zostać przyjaciółmi... Ale to było
niewykonalne. Oboje nie mogliśmy się powstrzymać. Ciągnęło nas do siebie, nie
potrafiłem tego zrozumieć.
Nasze pocałunki były coraz bardziej namiętne, a żadne z nas nie
zamierzało tego zakończyć. Jej dłoń dotykała zarysu mojego brzucha. Jeździła po
nim okruszkami palców, wywołując na moim ciele ciarki. Nie wiedziałem, do
jakiego stopnia oboje jesteśmy w stanie się posunąć, ale w tamtym momencie to
nie miało żadnego znaczenia. Moje dłonie znalazły się tuż pod jej ciałem,
przesuwając ją na środek łóżka. Ręcznik, którym była okryta, powoli z niej
ściągałem, a ona nie miała nic przeciwko. Lekko przegryzałem jej wargi, a z jej
ust wydobywał się cichy jęk. Palce Zoe zahaczyły o moje spodenki, byłem tym
nieco zaskoczony. Delikatnie je ze mnie ściągała, uśmiechając się przy tym. Nie
byłem jej dłużny. Pociągnąłem za skrawek ręcznika, a ona w ciągu chwili leżała
przede mną naga. W jej oczach mogłem dostrzec malutkie iskierki, chciała
więcej. Nie zamierzałem przestawać. Zbliżyłem się do jej ust i zacząłem całować
– najlepiej, jak potrafiłem. Moje dłonie muskały jej nagą skórę, która z każdą
sekundą się napinała. Nachyliłem się nad nią, a ona zaczęła raptownie oddychać.
Był to przyśpieszony oddech, którego nie rozumiałem. Otworzyłem oczy i
zobaczyłam, jak po jej policzkach lecą łzy.
– Zoe? – spytałem cicho.
Nie odpowiadała. Jej ciało zaczęło się spinać, a sama płakała coraz
głośniej. Nie miałem pojęcia, co się dzieje. Odsunąłem się od niej, ale to nic
nie dało.
– Zostaw! – krzyknęła. – Odejdź!
Jej dłonie pociągnęły za koc, którym w mgnieniu oka się okryła.
Siedziała skulona i cała się trzęsła. Nie podnosiła głowy, tak jakby nie
chciała na mnie spojrzeć. Zbliżyłem się do niej i próbowałem cokolwiek zrobić.
Moja dłoń zetknęła się z jej nagim ramieniem, ale od razu tego pożałowałem.
Dziewczyna pisnęła, a ja byłem przerażony. Tylko czy bardziej niż ona?
***
Wiedziałem, że nie powinniśmy przekraczać pewnej granicy.
Zastanawiałem się, co zrobiłem nie tak. Mimo że siedziałem w salonie, słyszałem
jej cichy płacz. Nie byłem w stanie podejść i spytać się o samopoczucie. Ona
była roztrzęsiona, a ja w życiu nie widziałem kogoś, kto by tak się bał. A co
więcej, ona bała się mnie. Przeczesałem włosy i lekko westchnąłem. Nie miałem
pojęcia, ile tak spędziłem czasu, ale to wyglądało na wieczność. Czułem, że
jestem tu już wieki i nie mogę nic zrobić. Tak, jakby wszystko kręciło się
dookoła, a ja nie mógłbym tego zatrzymać.
Wstałem z miejsca i zacząłem krzątać się po pomieszczeniu. Czułem się
winny. Tak naprawdę denerwowało mnie wszystko, co znajdowało się w pobliżu.
Każdy bezsensowny obrazek i ten zapach. Kanapa, która była przykryta niebieskim
kocem, i te wyblakłe poduszki. Wszystko miałem ochotę roznieść i się na tym
wyładować. Nie mogłem. Nie byłem takim człowiekiem.
Gdybym miał poradzić się Liama na temat zdenerwowania, zapewne kazałby
wyjść mi na zewnątrz i pooddychać świeżym powietrzem. Tylko że w drugiej
połówce mojej głowy siedział Harry. On miał nieco gorszy pomysł.
Podszedłem do szafki, w której kiedyś znajdowały się papierosy. Miałem
racje – były ukryte pod ścierkami. Podobno dziadek Liama, chował je przed swoją
małżonką. Brał je i palił poza domem, aby chodź trochę się odstresować. Może mi
też mogły pomóc? Wyciągnąłem jednego z paczki, a z kuchni zabrałem zapalniczkę.
Musiałem wyjść na zewnątrz i poczuć tą wolność, o której tyle mówiono. Nigdy
nie paliłem – nie czułem takiej potrzeby. Teraz była wyjątkowa sytuacja. Oparłem
się o mur domu i po włożeniu papierosa do ust, odpaliłem go. Pociągnąłem i
wypuściłem dym, który znajdował się w moich płucach. Niestety od razu zacząłem
kaszleć. Próbowałem tak aż do wypalenia całego. Byłem przekonany, że robię to
źle. Odpaliłem więc drugiego papierosa i uczyłem się tego, aby moja złość
powoli wychodziła z mojego ciała.
Zoe’s POV
Nie żałowałam – to nie było odpowiednie słowo. Byłam skulona w kłębek,
a moje ciało było przykryte tylko kocem. Nie zawracałam sobie głowy, aby się
ubierać lub wstawać z tego miejsca. Może też nie czułam się na siłach, aby
spojrzeć na Nialla. Było mi przykro, że doświadczył tego czegoś na własnej
skórze. Usłyszał moje krzyki, które towarzyszą mi w nocy. Zobaczył mój pełny
strach przed osobą, której nienawidzę. Był świadkiem tego wszystkiego, a nie
zasługiwał na to. Nie powinien tego oglądać, nie w taki sposób. Może to był właśnie
powód, dla którego powinnam chodzić na terapie? To wszystko, co przeszkadzało mi
w normalnym funkcjonowaniu.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam przez okno. Słońce wychodziło
zza chmur, a do mnie dotarło, że jest ranek. Rozejrzałam się po pokoju i nie
dostrzegłam nic, co mogłoby się zmienić. Nadal było tak samo, a to oznaczało,
że Niall tu nie zaglądał. Ale czego ja się spodziewałam? Nie mogłam oczekiwać
od niego tego, że przyjdzie i mnie przytuli. Musiałam dać nam czasu.
Ubrałam się w ciepłe ubrania, a włosy związałam w koński ogon.
Chciałam wyjść z domu i zaczerpnąć świeżego powietrza. Potrzebowałam się
przejść i odetchnąć.
Zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam iść w prawą stronę domku. Widniała
przede mną pusta droga, która była otoczona lasem. Słońce coraz bardziej
świeciło, robiąc cień na ubitej ziemi. Mogłam zobaczyć zarys swojego ciała, a
potem przejść jak gdyby nigdy nic.
Moja podświadomość błądziła między fragmentami wspomnień z
wczorajszego wieczoru. Przed oczami miałam twarz mojego ojczyma, który robił mi
krzywdę. Bałam się go, więc zaczęłam wtedy krzyczeć. Odpychałam od siebie
Nialla, który chciał pomóc, ale nadaremno. Płakałam i się awanturowałam, a on
wyszedł. Był przerażony – równie mocno jak ja. Przez człowieka, którego tak
nienawidziłam robiłam wiele głupot – raniłam ludzi, na których mi zależało.
– Nienawidzę siebie – powiedziałam cicho. – Nienawidzę tego, kim się
staje.
Zatrzymałam się przy drodze i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Tak jakby
wylanie wczorajszych łez to było mi za mało. Płakałam i straciłam rachubę
czasu.
Podchodząc pod zamieszkały przez nas domek, nieco się zdziwiłam. Na
podjeździe stał nie jeden samochód, ale dwa. Pierwszy był czarny, należał do
Nialla, a drugi był srebrny, tej samej marki. Wzięłam głęboki oddech i weszłam
do domku. Nie panowała tam cisza, której się spodziewałam. Usłyszałam śmiechy i
rozmowy. Bałam się pomyśleć, do kogo należą te głosy. Kiedy weszłam do
pomieszczenia, wszystko się wyjaśniło. To był Liam, który mnie nienawidził.
Przywitał mnie zimnym spojrzeniem i wściekłością. Tuż obok niego stał Alex.
Gdyby mogli mnie zabić, już dawno byłabym martwa. Nie wiedziałam, czy mam się z
nimi przywitać. Byłam w stanie tylko się im przyglądać. Żadne słowo nie chciało
wyjść przez moje gardło. Może dlatego, że kompletnie się ich tu nie
spodziewałam?
–Zoe! – Odwróciłam się za siebie, a przede mną stała dziewczyna Liama
– Danielle. Uśmiechnęła się do mnie, a potem przytuliła. Wyglądała jak modelka
Victorii Secret. Była piękna, przy niej wyglądałam jak siedem nieszczęść. Moje
włosy zapewne sterczały w stu różnych kierunkach, zaś na twarzy pewnie pojawiły
się wory pod oczami i sińce. Na pewno nie wyglądałam dobrze, ale kogo to
obchodziło?
– Hej. – Wymusiłam uśmiech. – Miło was wiedzieć.
– Liam nie mówił, że tu będziesz. – Zaczęła swoją rozmowę. – Ale
strasznie się cieszę, że mogłyśmy się znowu spotkać. Na długo zostajecie?
– Właściwie, to… – Zaczęłam się tłumaczyć.
– Nie wiemy. – Do pomieszczenia wszedł Niall, a ja poczułam się
dziwnie. Na moim ciele pojawiły się ciarki, a w gardle utknęła gula, która
uniemożliwiała komunikowanie się.
– Możemy zostać tu do końca tygodnia, a potem musimy wracać do szkoły
– odezwał się Liam.
Zaczęli
rozmawiać między sobą, a ja czułam się pominięta. Jednak może wyolbrzymiałam?
Prawdopodobnie wszyscy oprócz Danielle mnie olewali. Nie patrzyli się
w moją stronę ani do mnie nie mówili. Interesowało ich tylko własne
towarzystwo, a ja się czułam nieco pominięta. W gruncie rzeczy nie
przeszkadzało mi to. Mogłam skupić się na sobie i swoich problemach. Zajęłam
miejsce na kanapie i przyglądałam się osobom, które kręciły się w kuchni.
Wyglądali na zadowolonych, a przynajmniej tak mówiły pozory.
***
Leżałam już ponad pół godziny. Moja głowa buzowała, czułam się
koszmarnie. To było okropne uczucie, a w dodatku nie miałam żadnych leków,
które miałyby mi pomóc.
– Hej. – W drzwiach pojawiła się Danielle. – Mogę?
– Jasne. – Uśmiechnęłam się i usiadłam na łóżku. Ona zrobiła to samo, a
swoją głowę oparła o ścianę.
– Nie chcę się wtrącać, ale to przez nas się do siebie nie odzywacie?
– Jej pytanie nieco mnie zaskoczyło. To prawda, zachowywaliśmy się jak obcy dla
siebie ludzie, chociaż przyjechaliśmy tu razem.
– Nie – powiedziałam spokojnie. – To nie wasza wina, tylko moja.
– Cokolwiek między wami zaszło, na pewno się ułoży. – Uśmiech nie
znikał z jej twarzy. – Niall dużo o tobie mówił, wiesz? – Poprawiłam się i
wpatrywałam się w dziewczynę, która wyglądała na podekscytowaną. Byłam ciekawa,
co takiego jej powiedział. – Jesteś dla niego ważna i tego nie da się ukryć.
– A Alex? Co jest pomiędzy nimi? – spytałam bez ogródek. Miałam prawo
wiedzieć więcej na ten temat.
– Przyjaźnią się od wielu lat. Tak samo jest z Liamem. Tylko że od
niedawna ona zaczęła dostrzegać w Niallu kogoś bliskiego, ale on nie. Odpycha
ją, ale – jak widzisz – jej to nie rusza.
– Och… – odpowiedziałam cicho.
– Tak czy inaczej: nie masz się czym martwić. Może i idą na bal razem,
ale…
Gdyby nie Danielle kompletnie bym o tym zapomniała. Całkowicie
wyleciało mi to z głowy, a przecież ich wielkie przyjęcie było już niedługo.
Chciałabym iść z nim, ale w końcu Alex była pierwsza.
Danielle opowiadała mi o swojej przyszłej szkole. Po jej słowach
mogłam stwierdzić, że jej także nie było łatwo. Liam nie miał zamiaru się
przeprowadzać, chciał zostać tutaj, a Danielle wolała wyjechać. Najwidoczniej
nie tylko w moim życiu nie układało się tak, jak chciałam.
Kiedy nastał wieczór, chłopcy postanowili, że rozpalą ognisko. Nie do
końca mi się to podobało. Zwłaszcza, że jedyna osoba z jaką rozmawiała była to dziewczyna
Liama. Nie miałam nic do gadania, a nie pójście tam nie wchodziło w grę. Nie
miałam wyboru. Kiedy wszyscy dołączyli, każdy dostał kij, a na nim nabitą
kiełbaskę. Siedziałam obok Danielle, a ona przytulała się do swojego chłopka.
Czułam się nieco niezręcznie, ale kiedy Niall siadł centralnie naprzeciwko mnie,
poczułam się jeszcze gorzej. Unikał mojego spojrzenia, a uśmiech, który
kierował do innych, był mało wyraźny. Z minuty na minutę atmosfera była coraz
bardziej napięta. Spoglądaliśmy na siebie, nie wiedząc, co powiedzieć.
Jeden z ostatnich rozdziałów, komentujemy!
Kolejny 24 maja w niedziele!
Wow! Dziewczyno, rozwalasz system :D boskie :D
OdpowiedzUsuńPiękny jak zawsze <3 Mam nadzieje, ze Zoe i Niall jak najszybciej znowu zaczną ze sobą normalnie gadać. Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńNie powinno się to stać co się stało między Niallem a Zoe
Ale to nie jest wina żadnego z nich, Zoe jest potrzebna terapia, mam nadzieje ze jej to pomoże
Widać ze sobie nie radzi,a Alex czy tez Liam jeszcze pogarszają sprawę :/
Mam nadzieje ze Daniell i Niall pomogą jej, ona potrzebuje pomocy :)
Życze weny i do nastepnego :** <3
Bardzo ładny rozdział. Podoba mi się fabuła, a ciekawie się dzieje między bohaterami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życze weny xx
http://secret-hill.blogspot.com/
Cudo *-* rozdział cudowny, jak zwykle. Nie mogę się doczekać co będzie dalej ;))
OdpowiedzUsuńread-all-aboutit.blogspot.com
Jeden z ostatnich?? Czy ja dobrze rozumiem???
OdpowiedzUsuńCudo *.*
OdpowiedzUsuń