piątek, 1 maja 2015

Rozdział 18

 Beta: Florence

Niall’s POV
Od felernego zdarzenia na obiedzie minęły trzy dni. Zoe odezwała się tylko raz, kiedy oznajmiła, że jej ojczym siedzi za kratkami. Nie zdziwiło mnie to ani trochę. Jednak to było dwa dni temu. Teraz nie odpisywała na moje sms-y, chociaż wysłałem już trzy. Mieliśmy zostać przyjaciółmi, a nie dalekimi znajomymi.
Do moich uszu dobiegło pukanie do drzwi. Zszedłem na dół, aby je otworzyć. Ktoś się do nich dobijał, a ja obstawiałem tylko jedną osobę – mojego brata. Jednak dlaczego Greg nie wziąłby kluczy?
– Cześć. – Louis uśmiechnął się od ucha do ucha. Wszedł do środka, a ja nie miałem pojęcia, co on tu robi. Za nim wszedł mój brat, Harry i dziewczyna, którą już wcześniej widziałem. Wszyscy skierowali się w stronę salonu, niosąc ze sobą pudła.
– Miło was widzieć – mruknąłem. – Co u mnie? Wszystko w porządku.
– Nie marudź. – Zaśmiał się Harry. – To Sarah, pamiętasz?
Blondynka uśmiechnęła się do mnie nieszczerze, a ja przytaknąłem. Nie znałem jej osobiście, ale za to jej siostrę tak. Ta wydawała się nieco mniej miła i zdecydowanie mnie nie lubiła.
– Możecie mi wytłumaczyć, co tutaj robicie?
– Urządzamy imprezę, braciszku. – Brat otworzył jedno z pudeł i zaczął wyciągać alkohol.
– Jaja sobie robisz? – spytałem łagodnie. – Mieszkam tu.
– Może i tak, ale wiesz, że ten dom jest nie tylko twoją własnością? – Wywrócił oczami. – Jest mój, tak jak i twój, i mam prawo do imprezy.
– Mogłeś się mnie spytać… cokolwiek.
– Daj spokój. – Louis wtrącił się do naszej pogawędki. – Zabawisz się trochę.
Nie chciałem się zabawiać. Nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego. Miałem ochotę odpocząć, a nie imprezować. Wyszedłem i zostawiłem ich samych. Rzuciłem się na łóżko w swoim pokoju i tam włączyłem telewizor. Czekałem na mecz, który miał się zacząć. Niestety byłem zmuszony oglądać go właśnie tutaj.
– Nie przeszkadzam? – Do pomieszczenia weszła Sarah. Nie poczekała nawet na moją odpowiedź. Po prostu usiadła naprzeciwko mnie i wpatrywała się jak w obrazek.
– Czegoś potrzebujesz? – Zwróciłem się do niej.
– Tak. – Pokiwała głową. – Chciałabym zrozumieć, co takiego masz w sobie.
– Co?
– Od samego początku uważałam, że Zoe źle robi, spotykając się z tobą. Twierdziłam, że jesteś totalnym dupkiem, wiesz? Kojarzyłam cię z wypadkiem, z tym, w którym…
Skąd ona o tym wiedziała? Mówiła o wypadku, o którym prawie zapomniałem.
– Zrozumiałem, a teraz możesz iść – odparłem nieco wkurzony. Nie lubiłem, jak ludzie o tym wspominali.
– Nie, nie mogę. – Wstała z miejsca. – Nie chcę, abyś się do niej dobierał. Nie interesuje mnie nic innego niż to, abyś się od niej odczepił. Wiem, że nie jesteś święty i nie mam ochoty patrzeć, jak kolejna osoba marnuje sobie życie.
Spojrzałem na nią pytająco. Odpowiedziała, tak jakby wiedziała, o co mi chodzi.
– Znałam ją, Niall. Wyjechała i nigdy nie wróci. – Nienawidziła mnie, widziałem to w jej oczach. – Moja siostra uważa, że jesteś normalnym chłopakiem. Wiesz? – Zaśmiała się. – Kompletnie jej nie rozumiem, chociaż mówią, że znamy się na wylot.
– Może to nie ze mną jest problem, co? To ty masz kłopot ze sobą. Wiesz, że Harry też znał tamtą dziewczynę? I nie była mu obojętna.
– Po prostu odczep się od Zoe.
– Nie zamierzam robić czegoś pod przymusem – odparłem. – Jeśli będę chciał, Zoe będzie moja i nic ci do tego.
– Dupek – wymamrotała pod nosem i wyszła, trzaskając drzwiami.
Nie polubiłem jej i nawet nie miałem ochoty tego zmieniać. Oceniała mnie po tym, co było kiedyś. Nie powinna. Za to jej siostra była wyrozumiałą osobą – całkowite jej przeciwieństwo.

****

Pod przymusem brata musiałem zejść na dół i patrzeć na wszystkich pijanych ludzi, a także na nią. Alex siedziała obok Liama, a jej oczy zamykały się co chwilę. Musiała się przespać, ale za nic w świecie nie chciała mnie słuchać. Ta dziewczyna była dla mnie ważną osobą, ale nie mógłbym wiązać się z nią na stałe. To nie tak, że jej nie lubiłem – kochałem ją. Na swój sposób, którego nikt nigdy nie zrozumie. Siostra – tak ją mogłem nazwać.
– Zatańcz ze mną, Niall – wybełkotała Alex. – Proszę, tak ładnie proszę.
– Innym razem, teraz powinnaś się położyć – napierałem.
–Nie bądź taki marudny. – Zachichotała. – Rozluźnij się, Niall.
Dałem sobie z nią spokój. Została na kanapie, a ja odszedłem do kuchni. Przegoniłem stamtąd całującą się parę, a sam zacząłem robić kanapki. Było to mało mądre, ale o wiele lepsze niż patrzenie na pijaną Alex, która robiła się nieznośna.
Oparłem się o kuchenny blat i zacząłem jeść, przyglądając się im wszystkim. Chciałem tylko, aby to się skończyło.
– Ona się tak zachowuje z twojego powodu. – Liam pojawił się obok mnie. – Powinieneś z nią porozmawiać. Wiesz, jak wytrzeźwieje.
– Więc, co niby powinienem jej powiedzieć? – Założyłem ręce na piersi. – Będziemy razem, Alex, więc się nie upijaj. Bądź ze mną, będzie super. Nie sądzę, aby to zadziałało.
– Ona się w tobie zakochała, Niall.
– Ale to nie moja wina. – Westchnąłem. – Dobrze wiesz, że między nami nic nie ma i nie będzie. Nic tego nie zmieni.
Dlaczego oni wszyscy chcieli ułożyć mi życie? Powoli miałem tego dość. Mówili mi, co i kiedy mam robić. Miałem swój rozum i sam chciałem o sobie decydować.
– Więc jest coś pomiędzy tobą a tą Zoe?
– To nie jest „ta Zoe”. Ma na imię Zoe, tylko Zoe. – Prychnąłem. – I nie, nic nie ma. Tylko to nie znaczy, że muszę się z kimkolwiek wiązać. Dajcie już mi wszyscy spokój.
– Tylko chciałem porozmawiać.
– W takim razie nie mówmy o mnie, dobrze?
– Jasne – mruknął. – Jak chcesz.

****

Nie zamierzałem sprzątać po całonocnej imprezie. Musiałem zrobić zakupy spożywcze. Tak szczerze, to miałem nadzieję, że zajmie mi to mnóstwo czasu.
Wysiadłem z samochodu i ruszyłem do marketu. Nie miałem listy zakupów, po prostu szedłem przed siebie i pakowałem do wózka to, co uważałem za słuszne. Nagle rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Spojrzałem na ekran i odrzuciłem połączenie. Nie miałem ochoty rozmawiać z bratem. Dalej byłem na niego zły za to całe przyjęcie. Mógł zorganizować je gdzie indziej.
Podszedłem do kolejnej półki z produktami spożywczymi. Mój telefon znów się odezwał, co było do przewidzenia, jednak po raz drugi odrzuciłem połączenie. Czego on nie zrozumiał po pierwszym razie? Nie miałem ochoty na rozmowę, a on to lekceważył. Znów się odezwał, ale tym razem odebrałem.
– Możesz do mnie nie wydzwaniać?! – wrzasnąłem do słuchawki. – Mam ciekawsze rzeczy do roboty.
– Spokojnie. – Greg się zaśmiał. – Mam tylko prośbę.
– Co takiego?
– Pojedziesz do centrum handlowego i kupisz mi ładowarkę do telefonu. Zepsułem swoją, a twoją, tak jakby, zgubiłem.
– Dlaczego bierzesz moje rzeczy? – spytałem, podirytowany.
– To nie jest temat do rozmowy. – Zaśmiał się. – To zajmie ci tylko chwilę.
– Dobra, ale jesteś mi coś winien. Za tę ładowarkę i wczorajszą imprezę.
– Chyba nawet mam pomysł, ale najpierw wróć do domu.
Zgodziłem się, chociaż nie wiedziałem, dlaczego. Widocznie po prostu nie chciałem wracać zbyt szybko. Tam na pewno czekał na mnie bałagan, którego Greg nie zdążył posprzątać.
Po dwudziestu minutach byłem w drodze do centrum handlowego. Był tam sklep, w którym zazwyczaj zaopatrywałem się w akcesoria do telefonu. Zaparkowałem, a dźwięk zamykanego auta rozniósł się po podziemnym parkingu. Zacząłem iść w stronę wejścia, z którego akurat wychodziła znajoma mi dziewczyna. Była uśmiechnięta, a w jej dłoniach widniały torby z zakupami.
– Hej. – Sussie przywitała się ze mną, co było nieco dziwne. – Co ty tutaj robisz, Niall?
– Przyszedłem na zakupy – odpowiedziałem grzecznie.
– Zakupy mówisz… – Uśmiechnęła się tajemniczo. – Może ci pomogę? Wiesz, wybrać coś ciekawego.
– Nie sądzę, aby to był dobry pomysł.
– Daj spokój. – Zaśmiała się, a jej jedna dłoń poklepała mnie po plecach. To było nieco dziwne, ale nic nie mówiłem. – Pomogę ci, a ty mi. Taka przyjacielska przysługa.
Przyjacielska? O czym ona mówiła?
– Czego ode mnie chcesz?
– Pomocy.

Zoe’s POV
Siedziałam w pustym pomieszczeniu i czekałam na jakąkolwiek informacje. Pokój był mały, a stały w nim tylko stół i dwa krzesła. Zostałam posadzona właśnie na jednym z siedzeń, a głowa leżała na blacie. Byłam pewna, że ktoś dzwonił po ciotkę, która musiała zwolnić się z pracy, aby po mnie przyjechać.
Podniosłam głowę i spojrzałam w pustą, szarą ścianę, która wyglądała tak, jakby miała dobić tych, którzy tu przychodzą. W końcu na posterunku policyjnym o to im chodziło – ludzie mieli poczuć się niepewnie, jak wyrzutki, które za chwile miały trafić do celi.
Miałam dosyć fałszywych oskarżeń i tego, że wytykano mi moją przeszłość. Dla nich nie liczyły się moje słowa i to, co czuje.
Tak naprawdę nic nie zrobiłam, a musiałam tu siedzieć. Byłam niewinna, ale co z tego, że tak twierdziłam. Policja miała inne zdanie na ten temat. Oskarżyli mnie o kradzież telefonu. Chciałam go kupić, ale nie ukraść. Po prostu tam poszłam, aby go obejrzeć. Kiedy wychodziłam ze sklepu, zadzwonił alarm, a ja zostałam przeszukana. Znaleźli w moim plecaku telefon, który oglądałam. To nie ja go ukradłam, nie zrobiłabym tego – ktoś chciał mnie wrobić.
Westchnęłam i założyłam jedną nogę na drugą. Miałam dosyć czekania. Chciałam mieć to już za sobą i iść do domu, chociaż to nie było takie proste. Ciotka na pewno nie dałaby mi żyć.
Do pomieszczenia wszedł wysoki policjant o ciemnych włosach i w niebieskim mundurze. Usiadł naprzeciwko mnie, a na stół rzucił teczkę, na której widniało moje nazwisko.
–Mamy problem – odezwał się. – I to wielki.
Nie miałam ochoty na rozmowę. Nie chciałam nic mówić, więc po prostu się w niego wpatrywałam.
– To nie dotyczy tylko kradzieży, jest coś więcej – dodał.
– Nie rozumiem – wymamrotałam.
– Twój akt urodzenia jest fałszywy. – Otworzył teczkę z papierami. – Twoja adopcja jest nieważna.
Patrzyłam na niego ze zdziwieniem. Byłam adoptowana kilka lat temu za zgodą mojej matki. Ciotka sprawowała nade mną opiekę, a adopcja była tylko formalnością, którą w końcu załatwiła. Nie miałam pojęcia, że to może się nie udać. To było wręcz niemożliwe.
– Musiał pan coś pomylić – szepnęłam pod nosem. – Wszystko było w porządku…
– Dopóki nie przejrzeliśmy twoich papierów, Zoe. – Westchnął. – Prawnie nadal jesteś pod opieką twojej matki.
– Ona nie może się mną opiekować – krzyknęłam, zirytowana. – Rozumie pan? Nie może.
– Twój ojciec może – wypowiedział te słowa z lekkością, a ja myślałam, że oszaleję. Chciał mnie wysłać do ojczyma? Bałam się, nie chciałam do niego wracać. – Na prawidłowym akcie urodzenia znajdują się dane twojego biologicznego ojca.
– Co takiego?
O kim on mówił? Nie miałam ojca. Miałam tylko ojczyma, którego nienawidziłam.
– Posłuchaj. Porozmawiasz z twoją ciotką – ona ci wszystko powie.
Czułam się tak, jakbym miała z powrotem wrócić do piekła. Ten policjant pozbawiał mnie życia. Jednym słowem wysysał je ze mnie. Mówił o rzeczach, których nie do końca rozumiałam.
Adopcja, która była formalnością… do której tak naprawdę nie doszło. Nie miałam pojęcia, jak i dlaczego. Jednak to wiązało się z problemami, których nie chciałam.

***

Siedziałam w aucie i wpatrywałam się w okno. Od szyby odbijał się deszcz, a mi od samego patrzenia robiło się zimno. Wracałam do domu razem z ciotką, która była strasznie zła. Nie odezwała się do mnie ani słowem, odkąd wyszłyśmy z komisariatu, zaś ja nie byłam w stanie otworzyć ust. Bałam się cokolwiek powiedzieć, mogłam zdenerwować ją jeszcze bardziej.
Rzekoma kradzież nie została wpisana do moich akt, ale za to musiałam pracować społecznie przez kilka godzin. Nic nie zrobiłam, ale oni nawet nie chcieli mnie wysłuchać. Potem miałam już dosyć i nawet nie chciałam zaczynać dyskusji.
Samochód zatrzymał się, a ja od razu wyszłam z auta. Nie miałam zamiaru czekać na pozwolenie cioci. Weszłam do domu i udałam się do pokoju, gdzie czekało na mnie łóżko. Rzuciłam się na pościel, miałam ochotę zasnąć. Jednak to było nie możliwe – nie bez moich tabletek.
Do moich oczu cisnęły się łzy, ale nie zamierzałam ich uronić. Nie mogłam pozwolić sobie na pokazanie słabości. To nie było w moim stylu.
– Zoe, musimy porozmawiać. – Usłyszałam głos ciotki. – Kiedy cię adoptowałam, nie miałam pojęcia o fałszywym akcie urodzenia. Twoja matka była w nim wpisana jako prawny opiekun. Zawsze mówiła nam, że nie zna twojego ojca. Myśleliśmy, że jest wszystko jest prawidłowo, więc nie wnikaliśmy. – Usiadła obok mnie na łóżku, a dłoń położyła na moim ramieniu, jednak się odsunęłam, a ona lekko westchnęła. – Niecały rok temu dowiedzieliśmy się o tym, ale z pomocą mojej przyjaciółki udało nam się to ukryć.
– Co będzie dalej?
–Twoja matka kłamała – szepnęła. – Zna twojego prawdziwego ojca.
To było za dużo jak na jeden dzień. Podniosłam się do pozycji siedzącej i patrzyłam na ciotkę z przerażeniem. Z minuty na minutę to wszystko stawało się coraz bardziej pogmatwane.
– Chcę zostać sama – burknęłam. – Zostaw mnie samą.
–Zoe… – Po jej minie można było wywnioskować, że jest jej przykro, jednak w tamtej chwili nie mogłam myśleć o niej i jej uczuciach. Nie byłam w stanie zrozumieć ciotki i postawić się w jej sytuacji.
– Wychodzę. – Wstałam raptownie z łóżka. – Nie dzwoń, daj mi spokój.
Wyszłam z pomieszczenia i zostawiłam ją samą. Musiałam to wszystko przemyśleć, a przede wszystkim otrzymać od kogoś wsparcie. Wyszłam z domu i udałam się w stronę przystanku autobusowego. Chciałam jechać do Nialla i się do niego przytulić. Miałam ochotę usłyszeć, że wszystko będzie dobrze…
Po czterdziestu minutach stałam cała przemoknięta pod jego domem. Moja dłoń znalazła się na dzwonku, a po chwili otworzyły się drzwi. Stał w nich Niall – ubrany w spodnie dresowe i zwykłą, białą koszulkę. Jego włosy były potargane, a na nosie nie było śladu okularów. Patrzył na mnie ze zdziwieniem, a ja nie potrafiłam nic powiedzieć. Po prostu podeszłam do niego i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Nie zadawał pytań, tylko objął mnie ramionami, a ręką gładził po głowie – dodając otuchy.
– Jesteś teraz cały mokry – powiedziałam cicho. – Nie chciałam.
– Nic się nie stało, Zoe. – Odsunął się ode mnie i spojrzał w oczy. – Chcesz porozmawiać?
Pokiwałam głową, a on zamknął za mną drzwi. Weszliśmy do środka, a ja zaczęłam zostawiać za sobą mokre ślady. Byłam przemoczona, a Niall to zauważył. Dał mi ubrania na zmianę, co nie było złym pomysłem. Po przebraniu się było mi o wiele cieplej i przyjemniej. Usiadłam na kanapie, gdzie czeka już na mnie ciepła herbata, którą od razu wzięłam w zmarznięte dłonie.
–Wiesz, dlaczego mieszkam u ciotki?
– Przez twojego ojczyma?
– Ciocia zabrała mnie stamtąd i pozwoliła na normalne życie. – Uśmiechnęłam się lekko. – Nie znam swojego biologicznego ojca, myślałam, że po prostu nie istnieje. To moja matka podpisała dokumenty, które pozwoliły na adopcje przez moją ciotkę.
– Nie wiedziałem.
– Wszystko byłoby wspaniale, Niall, ale się popsuło. – Podwinęłam swoje nogi pod brodę. – Moja adopcja jest fałszywa, a mój ojciec się ujawnił.
– Co to znaczy ujawnił?
– Jego nazwisko jest w moim akcie urodzenia – tym prawdziwym.
– Nigdy nie ciekawiło cię, kim jest?
– Nie, Niall. Miałam przyszywanego ojca, który zniszczył mi psychikę, i to chyba wystarczy.
Chłopak przybliżył się do mnie tak, że stykaliśmy się kolanami. Ułożyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. To wszystko mnie przerastało. Nigdy nie sądziłam, że pobyt u cioci może się tak skończyć.
– Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nieważne, co by się działo. Jestem i będę dla ciebie.
Jego głos odbijał się w mojej głowie, a ja sama poczułam się bezpieczna. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa, które w moim życiu pojawiało się coraz rzadziej.

**
MOGŁABYM WAS PROSIĆ, ABY KAŻDY KTO PRZECZYTAŁ ZOSTAWIŁ PO SOBIE KOMENTARZ (NAWET JEDNO SŁOWO)? TO BARDZO MOTYWUJE :) 

Zapraszam na AVALANCHE, gdzie pojawił się już 2 rozdział :)

Kolejny rozdział  8 maja w piątek ;)

10 komentarzy:

  1. Boże kocham ten ff <3 świetny, nie mogę sie doczekać kolejnego :* jak zawsze :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, nie mogę doczekać się następnego ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział @Little1Lies

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle świetny... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale się porobiło... Mam nadzieję, że wszystko się wkrótce wyjaśni i dobrze zakończy. No i cały czas trzymam kciuki za Nialla i Zoe :D :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział
    Mam nadzieje ze prawdziwy ojciec Zoe nie bedzie taki jak jej ojczym :/
    nie rozumiem Nialla,przecież ona nie jest dla niego obojętna,
    on udaje ze nie czuje nic do niej,
    nie rozumiem dlaczego nie chce z nią być,
    przecież oni siebie potrzebuje :)
    Ciekawe co się wydarzyło z Susie,
    mam nadzieje ze Niall jej nie "pomogł",
    jak Zoe o tym by się dowiedziała,to byłoby kiepsko :/
    Zycze weny i do 8 maja :)

    OdpowiedzUsuń