niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 24


Niall's POV 
- Jesteś pewny, że zostaniesz sam?
- Zoe, jest druga w nocy, a to tylko kilka godzin. Poza tym nic mi nie będzie, nie jestem małym dzieckiem.
- Wiem - ścisnęła moją dłoń. - Po prostu...
- Chciałaś dobrze - dokończyłem za nią.
Po raz ostatni spojrzała na czekającego na korytarza Zacka i schyliła się aby mnie pocałować. Jej delikatne usta musnęły mój policzek, a potem nieśmiało się uśmiechnęła. Uwielbiałem sposób w jaki to robi, był uroczy.
- Dobranoc - jej głos odbił się od moich uszu. Wyszła za białe drzwi, gasząc światło. Pacjent, który leżał obok lekko odetchnął i prawdopodobnie odwrócił się na drugą stronę. Przeszkodziłem mu w śnie i pewnie rano będzie nieprzyjemny, ale to był mój najmniejszy problem.
Moje udo zostało zszyte trzema szwami, zrobili także rezonans czaszki i zostawili mnie w tym cholernym szpitalu na obserwację. Nie sądziłem, że jeden mały upadek może dać się aż tak we znaki. Bolało, ale dało się znieść. Potem podali mi jakąś kroplówkę, która łagodziła cały ból. Można powiedzieć, że teraz byłem nie do ruszenia.
Mój telefon zawibrował. Sięgnęłam po niego i szybko odczytałem wiadomość. Była od Harrego.
"Feliks chce umówić się na nowy termin."
Feliks był nieznośnym wrzodzie na tyłku, który nagle przypomniał się o nas wszystkich. Postanowił "wyrównać rachunki" i każdemu zalazł ponownie za skórę. Wiele osób zaczynało mieć problemy, a to tylko dlatego, że za bardzo mu ufali. Egoista, który nigdy się nie ogarnie.
"Powiedz mu, że tak czy inaczej wszystko się odbędzie. Nie przegapię okazji, aby pokazać mu na co mnie stać."
"Uważaj na niego."
"A ty uważaj na siebie."
Mieliśmy coraz lepszy kontakt. Nadal była w nim jakaś granica, ale polepszał się. Styles przynajmniej próbował być dla mnie miłym i powiem szczerze, że nawet mu to wychodziło.
***
Obudził mnie dźwięk damskiego głosu. Był piskliwy i przepełniony słodyczą. Przetarłem oczy i z bólem przewróciłem się na drugą stronę. Na stołku, tyłem do mnie siedziała dziewczyna. Jej długie włosy opadały kaskadami na plecy.
- Obudziłeś się - spojrzała na mnie z uśmiechem. - Mam kawę.
- Co ty tu robisz, Sussie? - Zerwałem się do pozycji siedzącej i od razu tego pożałowałem. Zakręciło mi się w głowie i z powrotem opadłem na poduszkę.
- Napijesz się? - spytała, podając kubek. - To dziwne, że w kilka godzin wszyscy dookoła wiedzą co ci się stało.
- Co mówili?
- Chcesz znać bardziej wiarygodną wersję, czy tą która przeszła przez kilkanaście osób.
- Zaskocz mnie.
- Ścigałeś się - upiła łyk gorącego napoju. - A ta inna wersja, to po prostu upadłeś na chodniku.
- Obie są idiotyczne.
- No nie? - zaśmiała się. - Ta pierwsza zupełnie do ciebie nie pasuje, a druga... jest po prostu śmieszna.
- Nadal nie rozumiem co tu robisz.
- Chciałam cię odwiedzić i przynieść świeżą kawę, ale nie myśl sobie za dużo. Po prostu byłam w odwiedzinach u babci.
- Tak Wcześnie?  Jest dopiero ósma.
- Za dużo analizujesz.
Zanim po raz kolejny otworzyła buzię,  do środka wpadli moi rodzice. Mama ruszyła jako pierwsza,  a za nią ojciec z grobowa miną.
- Dzień dobry.
Sussie wstała ze swojego miejsca i przywitała się z rodzicami. Rodzicielka położyła obok mojego łóżka torbę, która prawdopodobnie zawierała rzeczy na przebranie.
- Możesz wytłumaczyć nam co się stało?  - spytała zdenerwowana.
- Nic takiego - wzruszyłem ramionami.
- To ja już może pójdę... - dziewczyna sięgnęła po swój kubek z kawą i już miała wychodzić,  ale nie mogłem na to pozwolić. Rodzice ją spłoszyli,  a to nie powinno tak wyglądać.
- Nie idź - zwróciłem się do niej.
- Niall, nawet nie zaczęliśmy rozmawiać - ojciec syknął w moją stronę.
- A ja już skończyłem. Mówiłem,  że nic mi nie jest i nie musieliście przyjeżdżać.
Spojrzeli na siebie i wyszli,  informując że muszą porozmawiać z lekarzem. Nawet nie chciałem ich zatrzymywać. Wstałem z łóżka i sięgnęłam po torbę którą zostawili.
- Wybaczysz mi na chwilę?  Muszę pozbyć się tej dziecinnej piżamy.
- Jest urocza - zaśmiała się.
Była niebieska w samolociki,  jak na oddziale dla dzieci albo tym psychiatrycznym. Nie sądziłem,  że będę czuł się aż tak nie komfortowo. Moje bose stopy zetknąły się z białymi forsami i kiedy wstałem na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Na pewno wyglądałem jak totalny idiota.
- Nadal uważam że wyglądasz uroczo - zaśmiała się po raz kolejny.
- Lepiej pójdę się przebrać.
Czy to było dziwne że z minuty na minutę nie miałem jej wcale dość?  Byłem pewien że będzie całkiem inaczej. Zwłaszcza że mieliśmy za sobą noc,  której za dobrze nie pamiętałem. Biała koszulka zastąpiła niebieski kubraczek,  a czarne spodnie znów leżały na moich nogach. Po odświeżeniu się wyszedłem z pomieszczenia. Sussie nadal Siedziała na stołku i obserwowała mój każdy ruch.
- Dobrze wyglądasz.
- I nie czuję się jak idiota.
***
Całą drogę do domu nie odezwałem się ani słowem. Zresztą moi rodzice także milczeli. Byli na mnie źli, obrażeni, wkurzeni i wszystko inne co było tylko możliwe. Rozumiałem ich, ale tylko w połowie. Złościli się na mnie, bo mogłam sobie coś zrobić. Ich syn wylądował w szpitalu i to było dla nich szokujące.
Po wejściu do domu od razu skierowałem się do swojego pokoju. Musiałem jak najszybciej się przebrać i jechać do Zoe,  która na pewno na mnie czekała. Otworzyłem szafę pełną ubrań i złapałem za czarny garnitur.
- Niall!  - usłyszałem wołanie z dołu - Musimy porozmawiać.
- Nie mam czasu - mruknąłem.
Zostawiłem wszystko ułożone na łóżku,  a sam skierowałem się do łazienki. Nie zajęło mi to dużo czasu. Po niecałej godzinie byłem gotowy do wyjścia. Złapałem za swój portfel i zbiegłem na dół. Rodzice siedzieli w salonie i obserwowali mój każdy ruch, sącząc wino. Sięgnęłam po kluczyki do miejsca w którym zazwyczaj były. Teraz było pusto.
- Gdzie kluczyki?  - Spytałem nieco oburzony.
- Bezpieczne - odpowiedział ojciec.
- Nie żartujcie sobie,  przyjemniej nie teraz. Muszę wyjść.
- Na to wesele? - spytała matka. - Nie sądzę aby to był dobry pomysł.
- Jak to?
- Powinieneś skupić się na nauce,  zaraz kończysz szkołę i chcemy abyś wypadł jak najlepiej. Poza tym ten wypadek...  Nawet nie chce myśleć,  co jeśli coś by Ci się stało.
- Ale nic mi nie jest.
- Koniec dyskusji - mruknął ojciec. - Nigdzie nie pojedziesz.
Przez chwilę patrzyłem na nich, jak na ludzi, którzy nic nie rozumieją. Jednak wiedziałem, że stanie i gapienie się na ich beztroskie twarze nic nie pomoże. Po prostu skierowałem się w stronę drzwi i na przekór rodzicom wyszedłem z domu. Nie mogli mi nic zrobić, byłem już pełnoletni, a oni byli bezsilni. Słyszałem ich protesty, ale w chwili kiedy zamknąłem drzwi, poczułem się lepiej. Był tylko jeden problem, nie wiedziałem, jak mam dotrzeć na wesele w dość krótkim czasie.

*Zoe's POV*
Siedziałam przy stole, grzebiąc w jednej z trzech przystawek. Nie miałam ochoty na jedzenie, byłam zdenerwowana tym, że Niall się nie odezwał. Mógł chociaż wysłać głupiego sms-a, a tymczasem ja odchodziłam od zmysłów co się z nim dzieje. To było nie w porządku z jego strony.
Para młoda w dalszym ciągu wyglądała niesamowicie. Ojciec bliźniaczek wyglądał na szczęśliwego i nawet Sarah przyznała mi rację. Cała uroczystość przebiegła według planu, a teraz każdy świętował zawarcie ich związku małżeńskiego.
Styles szedł w moją stronę. Uśmiech z jego twarzy nie schodził nawet na sekundę, a perfumy, które za pewno wylał na siebie litrami, coraz bardziej rozprzestrzeniały się w okolicach moich nozdrzy. Z wielką klasą, usiadł obok mnie i spojrzał w sposób, którego nie rozumiałam.
- Chcesz coś powiedzieć? – spytałam lekko oburzona.
- Ja? Nie – zaprzeczył. – Chce tylko spytać, czy ze mną zatańczysz.
Skinęłam głową, a Harry od razu wstał od stołu. Podał mi dłoń, jak na gentlemana przystało i po chwili byliśmy na parkiecie, obok innych par. Muzyka zwolniła, jakby na złość naszej dwójce. Harry przysunął się bliżej mojego ciała, a swoją dłoń delikatnie położył na plecach. Sposób w jaki to zrobił był niepowtarzalny, przeszły mnie ciarki, a on to zauważył. Uśmiechnął się lekko i szepnął coś pod nosem, co zupełnie było mi nie do zrozumienia.
- Nie możesz być na niego zła, za wyścigi – szepnął do mojego ucha. – Nie możesz być zła, za jego pasje.
- Nie jestem – powiedziałam, zarzucając dłonie na jego szyi. Nie odpowiedział, dalej kołysał się ze mną w rytm muzyki i patrzył się prosto w oczy. – Jestem zła Harry, ale tylko dlatego, że mi o niczym nie powiedział.
- Wyobrażasz to sobie? Hej, Zoe jutro idę się ścigać na śmierć i życie – prychnął. – Uszczęśliwiłoby cię to?
- Tak – skinęłam. – Mogłabym wtedy go przekonać do innej decyzji.
- To by nic nie zmieniło, kochanie.
- Skąd ta pewność?
- Znam go dłużej od ciebie - szepnął.
- Oh. - Kołysaliśmy się w rytm muzyki i co chwilę spoglądaliśmy na obcych nam ludzi. - Powiedz mi czego chce od ciebie Zayn.
- Lubisz wtykać nos w nie swoje sprawy, prawda?
- Martwię się o niego.
- To przestań, Zoe.
- Nie - syknąłem. - Po prostu mi powiedz, niczego więcej nie chcę.
- Jeśli ci powiem, będę musiał cię zabić - szepnął. Jego usta rozszerzyły się w uśmiechu, a muzyka przeszła w inny rytm. Ukłonił się i lekko pocałował moją dłoń, dziękując za taniec. Nie powiem, byłam w lekkim szoku.

Niall's POV
Było po północy. Na dworze było dosyć chłodno, a księżyc mono świecił odbijając się w jeziorze. Muzyka, która dochodziła z budynku powoli docierała do moich uszu. Szedłem wzdłuż chodnika wyłożonego kostką. Omijali mnie ludzie, którzy ubrani byli w eleganckie stroje. Byli roześmiani i za pewne pod wpływem dużej ilości alkoholu. Przeszedłem dalej i zauważyłem dziewczynę, która siedziała na drewnianej ławce. Miała na sobie czerwoną sukienkę, a na stopach wysokie szpilki. Odwróciła się w moją stronę, a jej wzrok zilustrował mnie od góry do dołu. Nie było przy tym żadnych emocji.
- Kogo ja widzę - powiedziała bez uczucia. - Co się stało, że zaszczyciłeś tą uroczystość swoją osobą?
- Nie mogłem być wcześniej.
- Ah - pokiwała głową. - Pewnie miałeś nadzwyczaj interesujące zajęcia.
- Coś jeszcze?
- Ale co?
- Nie udawaj Sarah.
- Skoro już wiesz - zaśmiała się. - Zrobię wszystko co w mojej mocy, abyś odczepił się od Zoe.
- Sprowadzenie Feliksa to też twoja sprawa?
- Może - uśmiechnęła się. - Oboje dobrze wiemy, że cię zniszczy.
- I oboje dobrze wiemy o Sussie.
Przystąpiłem z nogi na nogę, a moje ręce zaczynały się pocić. Denerwowałem się tym, że ona wie aż tyle. Uśmiech na jej twarzy był coraz większy, a ja sam miałem wrażenie, że to nie koniec. Ona chciała mnie zniszczyć i oddalić od Zoe.
- Dlaczego jej nie powiedziałaś? - spytałem ciszej.
- Czekam na odpowiedni moment.
- Jesteś suką.
- Naprawdę? - zaśmiała się. - Może i jestem, ale ja w odróżnieniu od ciebie chce dobrze dla mojej przyjaciółki.
- Ona mnie kocha.
- Wszystko można zmienić, Niall.
Odeszła i zostawiła po sobie jedynie cichy śmiech. Nie sądziłem, że człowiek może być aż tak zły i pełny nienawiści do drugiej osoby.
Lekki wiatr owiał moje ciało. Czułem, jak z nieba spadają pojedyncze kropelki zimnego deszczu. Ludzie szli w stronę budynku, ale nie wszyscy. Jednak postać stała skulona na moście. Jej postura wydawała się być znajoma. Dziewczyna miała na sobie długą czarną sukienkę, która lekko powiewała na wietrze. Wydawała się być smutna, chociaż nie widziałem jej twarzy. Lekko ocierała dłonią swoją zmarzniętą rękę. Zrobiłem kilka kroków w jej stronę i zacząłem się denerwować. Nie miałem pojęcia, co chce jej powiedzieć. Bałem się tego, co może wyjść z moich ust, a może bałem się upokorzenia, które stawało się coraz bardziej silniejsze? To także było jednym z tych powodów dla których nie chciałem z nią rozmawiać. Stawiałem stopy na starych deskach. Woda delikatnie uderzała o most, a Zoe nadal stała w bezruchu. Kiedy byłem blisko jej drobnego ciała, zawahałem się. Już nie wiedziałem, czy chce jej powiedzieć prawdę. Ona odwróciła się. Jej twarz była pozbawiona wszelkich emocji. Patrzyła się na mnie z zimnym, a nawet lodowatym spojrzeniem. Tak jakby wiedziała o wszystkim złym, co zrobiłem.
- Jesteś - powiedziała cicho. Odwróciła się z powrotem, a jej twarz skierowała się w stronę pustego jeziora. - Wiedziałam, że przyjdziesz.
- Skąd ta pewność?
- Kochasz mnie - powiedziała szeptem. - Bo kochasz prawda?
Nie zdążyłem odpowiedzieć. Swoje małe dłonie zarzuciła na moją szyje, a sama stanęła na czubkach swoich butów. Jej twarz stykała się z moją. Czułem miętowy oddech zmieszany z alkoholem. Odbijał się od moich ust. W ciszy, która była między naszą dwójką można było wiele usłyszeć. Jej bijące serce, czy też nie równy oddech. Oczy powoli robiły się szklane, a po policzkach ściekały łzy. Ale ona się tylko uśmiechała. Miała lekki uśmiech, który rozpromienił jej twarz.
- I nigdy nie zranisz?
- Co to za pytanie?
- Odpowiedz.
- Nie zranię - skłamałem. Już to zrobiłem.


Zoe's POV
Od całego zamieszania minęło kilka dni. Każdy był zadowolony, a przynajmniej tak mi się wydawało. Pewnego popołudnia, byłam umówiona z Liz w jednej z knajpek. Zachowywała się dosyć dziwnie, co nie do końca mi się podobało.
Zajęłam miejsce w rogu sali, gdzie był najmniejszy tłum. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, ludzie zajmowali się sobą, co mi się podobało. Wyjęłam z torby swój telefon i położyłam na drewnianym stoliku. Czekałam na wiadomość od Nialla, On także był dość podejrzany, ale nie wtrącałam się w to. Może oboje mieli zły dzień?
Drzwi od knajpki otworzyły się, informując o tym wszystkich dookoła. Do środka weszła Liz, która nie wyglądała na szczęśliwą. Jej włosy były w nieporządku. Sterczały na każdą możliwą stronę, co nie było do niej podobne. Makijaż był niedokładny, a ona sama przysiadła się do stolika z wielkim hukiem.
-  Sarah ma problemy - powiedziała na wstępie Liz.
- Co się dzieje?
- Harry, to on jest problemem - westchnęła lekko. - Kiedy ostatnio widziałaś ją w szkole?
- Nie wiem.
- Harry jest na haju - powiedziała dobitnie. - A ona razem z nim, stacza się.
- Nie - pokiwałam głową. - Harry nie ćpie.
- Skąd ta pewność?
- Ja... ja nie wiem, ale to nie możliwe.
- Uwierz, że jednak możliwe - prychnęła. - Musisz mi pomóc.
- Co ja mogę zrobić?
- Pojedziesz z Niallem do tego miejsca gdzie zazwyczaj się spotykają i po prostu przyłapiesz ich na gorącym uczynku.
- Co takiego? - spojrzałam na nią oburzona. - Nie zrobię tego. On jest czysty.
Spuściła wzrok i patrzyła się w pustą przestrzeń. Wyglądała na załamaną, tak jakbym odebrała jej jakąkolwiek szanse na poznanie prawdy, czy też pomoc. Zaczęłam przyglądać się swoim czerwony paznokciom i wtedy mnie olśniło. Słowa Zayna o tym, że Harry zaszedł mu za skórę, czy też wcześniejsza sytuacja z Niallem i narkotykami, które właśnie dał mu chłopak. Może faktycznie Styles miał wiele za skórą? Był tylko jeden sposób, aby się o tym dowiedzieć.
- Zrobimy to dzisiaj - powiedziałam po chwili. - Ale tylko za zgodą Nialla.
- Dziękuję - spojrzała z wdzięcznością.

***

Ubrani w ciemne ubrania z poważną miną, stali na przeciwko mnie przy aucie Lee. Ona także była wciągnięta ze względu, że jako jedyna miała dostęp do auta. Niall nadal był w potrzasku przez rodziców i nie miał do niego dostępu. Było mi jego szkoda, ale śmiesznie wglądał kiedy prosił o kluczyki do nie swojego samochodu. Kiedy wsiedliśmy do pojazdu, każdemu zostały przydzielone zadania. Mieliśmy dowiedzieć się jak najwięcej.
Droga do miejsca w którym miał być Harry nie trwała zbyt długo. Zatrzymaliśmy się przed budynkiem, w którym najwidoczniej trwała dobra impreza. Głośna muzyka, krzyki i śmiechy ludzi. Nie wchodziliśmy wszyscy razem. Najpierw weszła Lee, a zaraz za nią ja z Niallem. Liz miała dołączyć na samym końcu. W środku roiło się od tłumu nieznajomych i pijanych ludzi. Śmiali się, a woń alkoholu unosiła się w powietrzu.
- Znajdźmy Harrego - powiedział Niall.
- Rozdzielmy się - zwróciłam się do niego, a on tylko ścisnął moją dłoń jeszcze mocniej. Uśmiechnął się szeroko i pociągnął w swoją prawą stronę. - Niall.
- Nie zostawię cię na pastwę tych ludzi - prychnął. - Oni są pod wpływem, a ty wyglądasz zbyt kusząco.
- Sugerujesz coś?
- Tylko to, że mogą nad sobą nie dać rady zapanować.
- A ty?
- Uwierz mi też to wychodzi dość ciężko.
Zaśmiałam się pod nosem, a on tylko odwrócił się w drugą stronę. Byłam pewna, że jego policzki są w tym momencie całe czerwone, ale myliłam się.
- Możemy się czegoś napić? - spytałam.
- W takim razie idziemy - uśmiechnął się.
Mieli nawet swój własny barek. Stała za nim dziewczyna o blond włosach. Uśmiechała się do Nialla, jak jakaś hipokrytka. Nachylała się nad nim, podając napój, a dzięki czemu widać było jej cały biust. Podała alkohol, który w krótkim czasie wypełnił mój żołądek. Poczułam, jak moje ciało płonie, co było dość miłym uczuciem.
- Chce jeszcze raz to samo - powiedziałam do dziewczyny na co skinęła głową.
- A potem idziemy szukać Harrego, tak? - spojrzał na mnie Niall.
- Tak - uśmiechnęłam się, wypijając kolejnego drinka.
Chodziliśmy po hali, szukając chłopaka. Miałam wrażenie, że od nas ucieka, albo po prostu zdążył opuścić to miejsce. Niestety Niall był innego zdania i to chyba jemu najbardziej zależało aby z nim porozmawiać. Może czuł się za niego odpowiedzialny, choć w najmniejszym stopniu?
Zatracona w rytm muzyki, zgubiłam chłopaka. Odszedł w innym kierunku, a ja zostałam sama na środku parkietu. Dookoła mnie skakali ludzie i bawili się bez umiaru. Ich ciała były spocone. Ocierali się o siebie, popijając alkohol z czerwonych kubeczków.
- Hej - usłyszałam męski głos. - Zoe, prawda?
Mężczyzna stał tuż za mną. Jego dłoń delikatnie gładziła moje plecy, a sam podchodził coraz bliżej. Granica między nami się zmniejszała, a ja nie wiedziałam, czy to dobre.
- Kim jesteś? - chciałam go zobaczyć, ale sam to uniemożliwił.
- Przyjaciel - szepnął do mojego ucha.
- Pamiętam moich przyjaciół, a ty do nich nie należysz - powiedziałam otwarcie. - Więc spytam jeszcze raz, kim jesteś?
- Tańcz! - krzyknął i zaczął skakać razem z innymi. Ruszali się w rytm muzyki, a ja stałam w martwym punkcie nie wiedząc co się dzieje. Położył dłoń na moim brzuchu, przyciągając mnie do siebie. Był bezpośredni.
- Co ty do cholery robisz?
- Dobrze się bawię.
- Puść - syknęłam.
Zrobił to o co prosiłam, a raczej kazałam. Odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni i mogłam dostrzec szeroki uśmiech na jego idealnej twarzy. Czekoladowe oczy, brązowe włosy i wysoka postura chłopaka zrobiły ze mnie niemowę. Był ideałem mężczyzny, który przecież nie istnieje.
- Napijesz się? - spytał śmiejąc się, a ja tylko skinęłam głową. Jego czerwony kubek zetknął się z moimi wargami. Poczułam słodki smak, wymieszany z goryczą alkoholu. To było coś dobrego. - Śmiało, do dna.
I tak zrobiłam. Wypiłam cały trunek, po którym poczułam lekkość i odwagę, której mi i tak nie brakowało. Czułam się, jak nigdy wcześniej.
- Tańcz! - krzyknęłam, skacząc z innymi ludźmi.


_______
W bohaterach możecie znaleźć FELIKSA !

KOLEJNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ JEŚLI BĘDZIE 5 KOMENTARZY!

1 komentarz: