niedziela, 20 września 2015

Rozdział 23

 * dwa tygodnie później* 
/rozdział nie sprawdzony, mogą pojawić się błędy

Zoe’s POV 
Siedziałam na zimnym krześle. Czułam przeszywające zimno, ale nie chciałam się odezwać. Wolałam poczekać, jak powiedział. Światła co jakiś czas mrugały, a na korytarzu nie było żywej duszy. W końcu była noc, a większość z pacjentów spała. Spojrzałam na zamknięte drzwi do których jakiś czas temu weszła moja matka i coraz bardziej się o nią bałam. Nie miałam pojęcia, co jej robili, ale skoro nie krzyczała to wszystko było dobrze, prawda?
– Wracamy.
Ojczym pojawił się nagle obok mnie, a jego mina nie była najweselsza. Patrzył na mnie, jak miał w zwyczaju i lekko szarpnął za rękę. Wstałam z krzesła, a on pociągnął mnie dalej.
– A mama?
– Zostaje – warknął.
– Ale...
– Powiedziałem, że zostaje.
Trzymał mnie za nadgarstek, który z każdą chwilą bolał jeszcze bardziej. Nie odzywałam się, wiedziałam, że nic to nie da. Doszliśmy do windy, a potem weszliśmy do środka. Nacisnął guzik z odpowiednim piętrem, a potem kucnął obok mnie. Przytrzymał moją głowę i zaczął mówić.
– Nikomu nic nie powiesz – stwierdził łagodnie. – Inaczej twoja mamusia poleży tutaj o wiele dłużej.
– Boli?
– Co?
– Boli ją?
– Zasłużyła sobie na ból, kochanie – parsknął.
Wstał z powrotem i kiedy winda się otworzyła, pociągnął mnie za sobą. Nie odezwał się więcej ani słowem, a ja o nic nie pytałam. Trzymałam język za zębami i nigdy nikomu nie powiedziałam, co się stało. To był tylko niefortunny wypadek, przez który wylądowała w szpitalu.

– Dolać ci soku?
Skupiłam się na zdjęciu, które stało na półce. Było oprawione w czarną ramkę, a na niej wisiał złoty łańcuszek z literką "H". Sarah wyglądała pięknie w czerwonej sukience, a Harry obejmował ją w talii. Wyglądali uroczo.
– Mam wrażenie, że ostatnio mnie olewasz – warknęła Sarah. – Zoe!
– Nie wiedziałam, że jesteście razem – odpowiedziałam, nawiązując do sytuacji ze Stylesem.
– Bo nie jesteśmy.
– Ten łańcuszek jest od niego?
– Tak, ale nie jesteśmy razem, okej?
Widziałam po jej minie, że jest zdenerwowana. Jej ruchy były specyficzne i za wszelką cenę próbowała zmienić temat. Nie wnikałam. Po prostu starałam się jej słuchać i nie myśleć o swoich nieistotnych problemach.
– Będziesz jutro, prawda?
– Tak – przytaknęłam.
Tak na prawdę nie miałam ochoty iść na ślub ojca bliźniaczek, ale nie mogłam odmówić, zwłaszcza jednej z nich. Umówiłyśmy się na jutrzejszy dzień i po dwóch godzinach rozmowy wyszłam z jej domu. Chód owiał moje gołe ramiona, a niebo wyglądało na zachmurzone. Zaczęłam iść przed siebie, ale coś mnie zaniepokoiło. Znajomy samochód stał tuż pod bramą. Właściciel siedział w środku i za pewne palił kolejnego papierosa z drugiej już paczki. Podeszłam bliżej i zapukałam w szybę, która się otworzyła. Zayn uśmiechnął się nieśmiało i przełknął ślinę na tyle głośno, że się wystraszyłam.
– Wsiadaj, musisz mi pomóc.
– W czym? – spytałam od razu.
– Raczej z kim.
Wysiadł z auta i przydeptał peta ciężkim obuwiem. Okrążył je dookoła i podszedł do mnie. Wydawał się być zmartwiony, a zarazem wkurzony. Jego żyły na szyi naprężały się, a to mnie przeraziło. Odsunęłam się więc do tyłu, a on od razu otworzył drzwi do samochodu i kazał mi wsiąść. Nie dyskutowałam. Usiadłam na skórzanym siedzeniu i usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi. Od razu zapięłam pasy, przygotowana na szybką jazdę.
– Jesteś z Niallem? – spytał, kiedy ruszyliśmy.
– Nie wiem – wzruszyłam ramionami. – To skomplikowane.
– On cię lubi, nawet bardzo.
Wyprzedzaliśmy samochody jak głupi, a raczej Zayn wyprzedzał. Ja tylko siedziałam obok i próbowałam normalnie oddychać.
– I jest totalnym dupkiem, Zoe – dodał Malik. – Chce się ścigać z Feliksem.
– Z kim? – zwróciłam się do niego.
– Feliks jest zawodowcem. To on wybrał trasę i ona nie jest dla takich amatorów jak twój kochaś. Może umrzeć, jeśli go nie powstrzymasz.
– Od kiedy się o niego martwisz? A zresztą, skąd to zainteresowanie tamtymi ludźmi? Myślałam, że nie obracasz się w ich towarzystwie.
– Obracasz – prychnął. – A dla twojej informacji interesuje się nimi od kiedy Harry zaszedł mi za skórę.
– Styles?
– Po prostu go stamtąd zabierz, ja się zajmę resztą.
Kilka minut zajęło nam, aby dostać się na miejsce. Nigdy wcześniej tu nie byłam. Tłum ludzi, zgromadzonych przy wielkim moście i kontenery, które za pewne stały tu całą wieczność. Zayn złapał mnie za dłoń i zaczął za sobą ciągnąć. Przechodziliśmy obok pijanych ludzi, którzy na coś czekali. Każdy z nich był podjarany i miałam wrażenie, że tylko we mnie siedziało przerażenie tym wszystkim.
– Gdzie on jest?
– Na starcie, Zoe.
Dotarliśmy na sam początek. Tłum ludzi się zakończył i dopiero po odwróceniu się dostrzegłam, jak wielu ich jest. Przed nami stały cztery motory, a na nich siedzieli mężczyźni. Poznałam jednego z nich. Stara kurtka Nialla była do rozpoznania. Siedział tyłem do mnie i przygotowywał się do startu. Ruszyłam w jego stronę, a serce waliło mi jak oszalałe. Nie miałam pojęcia, co mam mu powiedzieć. Po prostu stanęłam tuż obok, a on się przeraził. Spojrzał na mnie przez odsłoniętą szybkę w kasku i nie wiedział, co ma zrobić. Szczerze? Ja także.
– Co ty tu robisz?
Ściągnął kask z głowy, a następnie staną tuż obok mnie. Był zdenerwowany, a ja chyba byłam tego powodem. W jego oczach widziałam przerażenie i niepokój.
– Chodź.
Jego dłoń ścisnęła lekko moją i ruszył przed siebie. Po chwili staliśmy przy starym kontenerze. Moje ciało opierało się o metal, a on stał naprzeciwko.
– Nie jedź – powiedziałam ostro. – Proszę, nie jedź.
– To nie takie proste – fuknął. – I dalej nie odpowiedziałaś mi, co tutaj robisz.
– Przyjechałam cię odwieść od tego głupiego pomysłu.
– Widziałaś już jak się ścigam, więc nie rozumiem tego całego zamieszania.
– Słyszysz samego siebie?
– Tak i powinienem już iść.
Odwrócił się w drugą stronę, gdzie dostrzegłam machającego do niego Stylesa. Stał obok jego motoru i za pewne się niecierpliwił.
– Nie chce, aby coś ci się stało – powiedziałam cicho. – Nie mam zamiaru odwiedzać cię w szpitalu i patrzeć jak cierpisz.
– Co ty wygadujesz? – zaśmiał się niepewnie. – Nic takiego nie będzie miało miejsca.
Jego kciuk otarł mój zimny policzek. Zbliżył się do mojego ciała i po chwili przytulił. To był zdecydowanie najlepszy gest z jego strony. Moje czoło oparło się o jego klatkę piersiową, a z oczu popłynęły pojedyncze łzy. Staliśmy tak przez chwilę, a potem delikatnie pocałował mnie w usta. Zrobił coś, czego na prawdę się nie spodziewałam.
– Wrócę, obiecuję – powiedział, a potem się oddalił. Na jego głowie znalazł się kask, a na dłoniach specjalne rękawiczki. Nie trwało to długo zanim odjechali. Usłyszałam strzał pistoletu, a potem pisk opon. Tłum ludzi zaczął krzyczeć z zachwytu, a ja patrzyłam na nich wszystkich z przerażeniem.
– Co teraz? – krzyknęłam do Malika.
– Miejmy nadzieję, że wróci tylko z połamaną ręką.
– Co?
– Feliks to mściwy człowiek, a Niall jest na jego pieprzonej liście.
– Skąd znasz Harrego? – Spytałam nagle.
– Z klubu – uśmiechnął się. – Ale nie chcesz wiedzieć w jaki sposób go poznałem.
– Chce, a ty mi powiesz.
– Może kiedyś – wzruszył ramionami. – Ale jeśli Niall nie wróci...
– Przestań – przerwałam mu. – Obiecał, a on dotrzymuje słowa.
– Ty go naprawdę lubisz, Zoe.
Nie miałam dłużej ochoty z nim rozmawiać. Wypatrzyłam w tłumie Harrego i to obok niego chciałam poczekać na Nialla. Znał się na tym o wiele bardziej niż Zayn i mógł mi powiedzieć, co tak naprawdę może się stać. Podeszłam do niego i w jednej chwili poczułam coś dziwnego.
– Zoe – przywitał się ze mną, a ja od razu poczułam zapach alkoholu zmieszany z papierosami.
– Kto to Feliks? – spytałam, odsuwając się od niego.
– Stary znajomy.
– Co zrobił mu Niall?  – Zdawałam kolejne pytania.
– Był od niego lepszy w wyścigach,  a potem skorzystał z propozycji, którą Niall odrzucił. Wkurzał się, że to właśnie jemu zaproponowano kontrakt.
– Niall wróci tak?  Cały i zdrowy.
– Chcesz piwa? – spytał olewając moje wcześniejsze pytanie.
– Odpowiedz.
– Mamy jeszcze wódkę.
– Harry!  – Wrzasnęłam.
– Trasa jest trudna. Będą jechać łeb w łeb,  wszystko może się stać.
– Dlaczego pozwoliłeś mu pojechać?! – krzyknęłam.
Patrzył na mnie z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy. Nie wyglądał na miłego gościa, który martwiłby się o przyjaciół. Wyglądał raczej na takiego, który za wszelką cenę chce do czegoś dobić. Usiadł na ławce i poklepał wolne miejsce obok. Usiadłam.
– Niall umie się ścigać i wszyscy dobrze wiemy, że jest lepszy od Feliksa. Nie zatrzymywałem go, bo wiem że to i tak by nic nie dało. On musi pokazać, że zasłużył na ten kontrakt pierwszy, a nie Feliks.
– Jeśli coś mu się stanie, będziesz pierwszą osobą do której będę miała pretensje – powiedziałam cicho. – Udanej zabawy.
Usiadłam na jednej z wolnych ławek, daleko od Stylesa. Nie słyszałam nic poza krzykiem ludzi, których nie znałam. Po raz pierwszy odczuwałam strach o drugą osobę. Bałam się o niego i nie umiałam sobie z tym poradzić. Malik usiadł obok mnie i odpalił papierosa. Zaciągnął się raz, a porządnie, a potem podał go mi. Nie zastanawiałam się długo. Po prostu wzięłam go do dłoni, a potem mocno się zaciągnęłam. Moje ramiona wciąż były odkryte i dopiero teraz poczułam chłód, który zaczął przeszywać moje ciało.
– Ile to jeszcze ma potrwać?
– Z tego co wiem, powinni już wracać.
Skuliłam się i obserwowałam miejsce do którego mają dotrzeć. Widoczna była biała kreska, która oznaczała metę i ludzie, którzy stali po bokach.
– Z kim wybierasz się na bal?
Zayn wydawał się być zaskoczony tym pytaniem, ale nie mogłam tak po prostu siedzieć w ciszy i liczyć każdą sekundę. Przez to jeszcze bardziej się dłużyło, a ja dostawałam szału.
– Myślałem, że pójdziesz ze mną, ale teraz kiedy jesteś z Niallem, sam nie wiem...
– Nie jesteśmy razem – podsumowałam. – A poza tym on tak jakby miał już wcześniej plany, co do balu.
– To i tak nie zmienia faktu, że powinien wziąć ciebie.
Oparłam się o jego ramię i czekałam. Czułam,  że mogę mieć w nim wsparcie. Zayn po raz kolejny podał mi papierosa,  a ja znów się nim zaciągnęłam. Wypuściłam dym z ust i nagle zerwałam się z miejsca.
– Słyszysz?
– Karetka – stwierdził.
Harry rozmawiał przez telefon idąc w kierunku swojego motocykla. Zaczęłam za nim biec,  nie
zważając na nic innego.
– Co się dzieje? – Krzyknęłam w jego stronę.
– Nie wiem.
– Jadę z tobą – stwierdziłam i usiadłam na jego motorze. Nie miał nic przeciwko,  a przynajmniej nic nie mówił. Usiadł przede mną i podał jeden z dwóch kasków. Kiedy go nałożyłam on ruszył,  a wtedy przypomniałam sobie o alkoholu który pił. Miałam nadzieję że nic się nie stanie.
W ciągu kilku minut, dotarliśmy na miejsce. Karetka pogotowia stała otwarta,  a ratownicy klęczeli obok dwóch motorów, które prawdopodobnie się o siebie odbiły. Kiedy tylko Harry się zatrzymał,
zajęłam kask i pobiegłam w stronę wypadku. Bałam się tego, co mogę zobaczyć. Serce waliło mi jak oszalałe,  a sama z trudem powstrzymywałam płacz. Podeszłam bliżej ratowników i odczuwam ulgę.
Tam nie było Nialla, tylko nieznajomi mi mężczyźni. Jeden z nich był nieprzytomny,  a drugi przerażony.
– Gdzie jest Feliks?  – usłyszałam głos Harrego.
– Nadal się ścigają. Zwróciliśmy w połowie, ale ktoś wjechał nam w drogę.
– Jak to wjechał?  – Warknął podirytowany Harry.
– Normalnie kurwa – wrzasnął.
Styles odpuścił. Odszedł do motocykla i spojrzał na mnie. Nie miałam pojęcia co mam teraz zrobić.
– Zoe!
– Jestem wściekła – wrzasnęłam do niego. – Wściekła na was wszystkich i mam was głęboko gdzieś. Te wasze nielegalne wyścigi i to w jaki sposób siebie krzywdzicie.
Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w stronę miasta. Nic mnie już nie obchodziło. Chciałam się znaleźć w domu, iść spać i zapomnieć o tym wieczorze.
Owinęłam ręce wokół siebie i próbowałam się rozgrzać. Wcale nie byłam mądra,  nie zabierając żadnej bluzy czy kurtki. Ale nawet się nie spodziewałam, że będę wracać po nocy do domu. Z każdym krokiem oddalałam się od tego zdarzenia. Miałam daleko za sobą ta całą szopkę.
Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Zacka, miał po mnie przyjechać.
Warkot silnika zaniepokoił mnie, ale się nie odwróciłam. Dalej szłam w kierunku miasta i nie zwracałam na to uwagi. Motor stanął, a ja przyspieszyłam jeszcze bardziej. Nie miałam ochoty na spory z Harrym.
– Zoe!
To nie był głos Stylesa. Stanęłam jak wryta i zamknęłam na chwilę oczy. Policzyłam do trzech i znów je otworzyłam.
– Wiem,  co teraz myślisz i masz rację – Niall mówił załamanym głosem. Słyszałam jak zmierza w moją stronę,  ale coś mi nie grało. Nie był to normalny chód. – Przepraszam.
Jego dłonie w mgnieniu oka znalazły się na moich ramionach,  lekko je masując. Głowę oparł na jednym z nich i wypuścił powietrze ze swoich płuc.
– Powinnam się na ciebie wściekać, właściwie  byłam wkurzona, ale cieszę się że nic ci nie jest – powiedziałam zgodnie z prawdą.
– Nie chciałem, aby tak to wyszło.
– Wiem – odwróciłam się w jego stronę i osłupiałam. – Niall, ty krwawisz.
Miał ranę na czole z której widoczna była zaschnięta krew. Jego spodnie były rozdarte,  a rana na udzie prawdopodobnie była spowodowana upadkiem na ulicę.
– To nic takiego.
Zdjął swoją kurtkę i po chwili założył ją na moje zimne ramiona. Patrzyłam się na niego z bólem w oczach. Nie chciałam, aby cierpiał.
– Nie darowałabym sobie, gdybyś nie wrócił – powiedziałam cicho. – Nie przeżyłabym tego.
– Mówiłem, że wrócę.
Jego dłoń oplotła moją, a na jego twarzy pojawił się mały uśmiech.
– Z czego się cieszysz?
– Z tego, że ci na mnie zależy i pewnie nie jesteś nawet tego świadoma.
– Po prostu się o ciebie bałam – westchnęłam. – Wygrałeś?
– Nikt nie wygrał. Ratownicy wezwali policję i na tym się skończyło.
– Bardzo dobrze.
Stanęłam na czubkach swoich palców i zbliżyłam się do jego ust. Nie wahając się ani przez chwilę, szybko przycisnęłam swoje usta do jego rozchylonych warg, łącząc je w głębokim pocałunku.
– Za co to? – spytał uśmiechnięty, a w jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki.
– To na pocieszenie.
– Potrzebuje jeszcze – szepnął.
Tym razem on zaczął pocałunek. Jego usta muskały moje, a swoją dłoń umiejscowił na moim pośladku, lekko go ściskając. Przy nim czułam się swobodnie i po raz pierwszy chciałam czegoś więcej, nie bojąc się. Nasze oddechy były przyśpieszone, a oboje zaczęliśmy się śmiać. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i mogłam usłyszeć głośno bijące serce.
– Musimy jechać do szpitala, twoja noga...
– Jest w porządku – przerwał mi.
– Nie, Niall.
– A było tak pięknie.
Czarne auto zatrzymało się obok nas, a ostre światła biły po naszych oczach. Zack wysiadł z samochodu i spojrzał na nas przerażony. Zaczął zadawać tysiące pytań, ale nie odpowiadaliśmy na nie zgodnie z prawdą. Nie musiał wszystkiego wiedzieć.

~~
Długo mnie tu nie było, ale to tylko dlatego, że mój laptop jest w naprawie już dłuższy czas i nie zamierza stamtąd wrócić.

Co do rozdziału:
1. Jest to trochę wyrwane z kontekstu i pojawia się nowy bohater, który jak widzicie raczej nie będzie dobrym bohaterem.
2. Co z Harrym? Wraca na złą drogę czy może przypuszczenia Zayna się nie sprawdzą?
3. I co najważniejsze: jak wam się podobają relację między Zoe i Niallem?

Ps. Pomysły na kolejne rozdziały? :)
HELP!

JAK WAM SIĘ PODOBA NOWY WYGLĄD BLOGA I ZWIASTUN (KLIK) ?

2 komentarze:

  1. W końcu nowy rozdział na poprawę humoru :D Fajnie, że między Zoe a Niallem jest coraz to lepiej, ale mimo wszystko Niall trochę przesadza z tymi wyścigami, też bym była wściekła na nich wszystkich na miejscu Zoe :/ A ten Feliks to pewnie jakiś frajer, oby nie namieszał za bardzo, chociaż przeczuwam, że jednak namiesza xD Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, do zobaczenia xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział
    Mam nadzieje ze Zoe i Niall w końcu będą razem
    To co ich łączy jest naprawdę świetne ale no chce juz by byli razem xd
    Feliks -zły charakter mam nadzieje ze nie zrobi nic Zoe ani Horanowi

    OdpowiedzUsuń